Dziś, wędrując korytarzami galerii handlowych, jesteśmy praktycznie w tej samej sytuacji, co gnieźnianie 70, 80 lat temu. Oni jednak wędrowali ulicami miasta, którego bogactwo asortymentu mijanych sklepów, zwłaszcza w okresie przedświątecznym, aż biło po oczach. Przeciętny gnieźnianin także wówczas miał nie lada orzech do zgryzienia, chcąc kupić coś oryginalnego. Miał jednak ograniczone pole do popisu – w końcu Gniezno było wówczas o wiele mniejsze, ale mieszkańców była za to ledwie połowa mniej niż dziś. Trudniej więc było też niezauważenie przemknąć z podarkiem ulicami miasta, tak by nie zauważył tego inny domownik, robiący swoje „polowanie” na prezenty.
Gdzie się wybierał gnieźnianin, szukający świątecznych pomysłów? Zazwyczaj większość mieszkańców znała kategorie sklepów, istniejących wówczas na terenie miasta. O wiele gorzej było ze znajomością najnowszej oferty, która przed świętami była bardzo bogata, a którą postaramy się choć trochę przybliżyć.
Na początku lat 20. prym wiódł Gnieźnieński Dom Towarowy na rogu ul. Mickiewicza i Dąbrówki, który był galerią handlową na miarę tamtych czasów. W budynku tym, na dwóch poziomach prezentowane były liczne produkty – zastawy stołowe, asortymenty kuchenne, zabawki, ubrania itp. Z tymi ostatnimi silną konkurencję stanowił Dom Bławatów Zygmunta Sowińskiego przy ul. Chrobrego 4, który blisko sąsiadował ze składem Edmunda Holki, mieszczącym się na rogu ul. Chrobrego i Rynku. Oba sklepy, zwłaszcza w latach 30., co święta przekrzykiwały się w lokalnej prasie konkurencyjnymi zniżkami. Jak pisał Edmund Holka w swojej reklamie: - Tanio, częściowo za bezcen zakupiona partja towarów, stosowne na podarki gwiazdkowe, sprzedaję po niebywałych niskich cenach – oferując przy tym zniżkę do ceny 10%. Zygmunt Sowiński za to oferował: - oprócz opustu gotówkowego 10%, otrzymuje każdy kupujący stosowny podarek gwiazdkowy. Sklepów z ubraniami i konfekcją było jednak na pęczki, a gnieźnianie chodzili do wszystkich z nich. Każdy z nich miał swoich dostawców, a więc i asortyment często się od siebie różnił.
Na święta każdy sprzedawca liczył się z dodatkową możliwością utargu, więc na klienta czekali wszyscy. Oficyna J. B. Langego oferowała książki i publikacje religijne, Jan Sommerrey przy Tumskiej reklamował obrazy religijne, narodowe i krajobrazy malowane, reprodukcje i oryginały, a jego branżowy (częściowo) konkurent Józef Przybyszewski przy Farnej liczne obrazy o treści religijnej i narodowej oraz lustra, a dodatkowo figury religijne, książeczki do nabożeństwa, pocztówki świąteczne i noworoczne oraz kalendarze. A. Susicki przy ul. Warszawskiej, jako praktyczne podarki polecał rowery, maszyny do szycia, wirówki do mleka, wózki dla dzieci i lalek, rodelki, saneczki itd. Instrumenty muzyczne każdego rodzaju i przybory do tychże. Artykuły sportowe: laski, scyzoryki, lampki kieszonkowe i baterje. K. Wengerek, prowadzący skład przy ul. Chrobrego 42, oferował praktyczne podarki po znanych niskich cenach: łyżwy, sanki, noże i widelce, scyzoryki, aparaty do golenia, brzytwy, łyżki alpakowe, termosy, dziadki do orzechów, maszynki do mięsa, chleba i bułek, stojaki do choinek itd. Wyposażenie mieszkania oferował również sklep Feliksa Głazowskiego przy ul. Chrobrego 8, gdzie można było kupić m.in. gramofony, płyty do odtwarzania, radioaparaty, głośniki, baterie, słuchawki, lampy biurkowe, żelazka, a nawet suszarki do włosów. To wszystko było wystawiane, jako idealny pomysł na gwiazdkowy prezent!
Wraz z lekką poprawą gospodarki kraju po latach inflacji z lat 20., sytuacja finansowa części gnieźnian uległa poprawie. Przez kilka lat od odzyskania niepodległości, sklepy nie oferowały np. zabawek, które po prostu nie były produkowane, a te sprowadzane zza granicy, były zwyczajnie drogie. W latach 30. duży sklep z takim asortymentem prowadził K. Granecki przy ul. Warszawskiej 6, gdzie oferował zabawki, gry towarzyskie, artykuły szkolne i piśmienne. Na ul. Dąbrówki 3 w formie prezentów oferował W. Graczyk pióra wieczne, zabawki, gry, albumy i walizki. Józef Walter przez cały okres międzywojenny przy ul. Warszawskiej 37 prowadził nietypowy z dzisiejszego punktu widzenia zakład – Klinikę lalek, w której to nie tylko naprawiał zepsute zabawki, ale także oferował korpusy, główki i wszelkie części do lalek. U Józefa Przybyszewskiego przy Farnej można było nabyć różne gry towarzyskie jak: podróż po Polsce, Halma, Kopciuszek, Chińczyk itd. Przy ul. Dąbrówki 4 Stefan Baranowski, prowadzący skład towarów żelaznych, oferował łyżwy, sanki, trapezy, huśtawki, rowerki, wózki drabinowe i do lalek. Starszym dzieciom swoje produkty oferowała księgarnia H. Mallowa przy ul. Chrobrego, który swoją reklamę kierował do zainteresowanych w następujący sposób: Czy pragniesz otrzymywać wiele listów od miłej Tobie osoby? Podaruj jej na gwiazdkę dużą kasetkę pięknego papieru listowego. Młodzieży księgarnia oferowała także albumy do wpisywania poezji oraz książki powieściowe w olbrzymim wyborze, a dla najmniejszych dzieci książki obrazkowe w trwałej oprawie.
Poza samymi zabawkami, które oferowały liczne gnieźnieńskie sklepy, największym zainteresowaniem cieszyły się oczywiście słodkości. Stanisław Wojciechowski, mający swój skład przy ul. Warszawskiej 9 oferował rarytas tamtych czasów – pierniki toruńskie, ale poza tym przed świętami dodatkowo przyjmował także zamówienia na karpie. Słodycze można było również nabyć w palarni kawy „Merkur” przy ul. Chrobrego 40, która polecała wszelkie artykuły gwiazdkowe z czekolady, cukru i marcepanu. Władysława Dutkiewiczówna przy ul. Chrobrego 42 w latach 30. oferowała codziennie świeże ziemniaczki, herbatniki marcepanowe, pierniki, cukierki na drzewko i inne figielki. Cukiernia Esplanada polecała dziennie świeży marcepan w znanej dobroci, pierniki, czekolady, miodownik do ryb własnego wyrobu. Mający sklep przy Rynek 11 L. Szłapczyński za to podkreślał rozmaitość swojego asortymentu: kawy palone oraz surowe, herbaty, kakao, czekolady, pierniki Ruchniewicza i Weesego, orzechy, migdały, rodzynki, sułtanki, koryntki, śliwki, pomarańcza, cytryny, konserwy owocowe i jarzynowe. Podobne oferty znaleźć można było we wszystkich innych cukierniach działających na terenie miasta, które często przyjmowały zamówienia na gotowe wypieki. Czy nie brzmi znajomo?
Podobnie jak ostatnie badania opinii publicznej pokazały, najchętniej na prezent kupujemy perfumy. Również dawni gnieźnianie nie byli w tym odosobnieni. Jeśli wody kwiatowe, perfumy, kartonaże mydeł toaletowych, kasetki manicure jako podarki gwiazdkowe to tylko w Centralnej Drogerii P. Gatniejewskiego przy Rynek 17. Inne ogłoszenie namawiało: Przekonaj się, że podarek gwiazdkowy taki jak manicure, perfumy, wody kolońskie oraz wszelką kosmetykę, kupisz najtaniej w Drogerii i Perfumerii „Sanitas”, która znajdowała się na rogu ul. Rzeźnickiej i Warszawskiej. Dość dodać, że przez wiele lat był to też najchętniej odwiedzany sklep przez gnieźnieńskich fotoamatorów, oferujący klisze i cały asortyment do fotografii. W latach 30. znana była także Drogeria pod Aniołem, działająca przy ul. Chrobrego 42, gdzie poza kosmetykami, oferowała dodatkowo jeszcze ozdoby choinkowe, girlandy, watę błyszczącą, świeczki choinkowe woskowe, stearynowe i z parafiny. Wspominany wcześniej P. Gatniejewski, w zamian za zakup u siebie czegoś z asortymentu, dodawał za darmo dużą paczkę świec choinkowych.
Biżuteria to był zapewne najdroższy wybór ze wszystkich wówczas możliwych. Prezent dla pana proponował Franciszek Perlikiewicz, mający sklep przy ul. Warszawskiej 7, gdzie oferował zegarki na rękę, do kieszeni lub na biurko, a ponadto guziki, mankiety, srebrne papierośnice. Antoni Galczewski, posiadający najstarszy w Gnieźnie zakład zegarmistrzowsko-złotniczy i optyczny (1902 rok założeni), także oferował swoje produkty jako podarki gwiazdkowe. Panów mogło jednak zadowolić także coś nietypowego, z dzisiejszego punktu widzenia. Paweł Kasch, mający sklep przy Tumskiej 5, oferował - Na Gwiazdkę cygaro, papierosy, tytonie. Kolekcje gwiazdkowe warszawskie i wielkopolskie. Wszelkie przybory: maszynki, papierośnice, ustniki, fajki itd. Będąc już przy używkach, trzeba wspomnieć o alkoholach, które również należały do prezentów w dobrym guście. Jako chyba pierwszy ze wszystkich, świąteczne reklamy rozpoczynał Bolesław Kasprowicz, oferując liczne wódki, likiery, wina, rumy itd. zarówno na święta jak i sylwestra. Również inne składy posiadające alkohol w asortymencie, polecały swoje produkty jako najlepszy podarek na święta.
Jak widać powyżej, rozmaitość ofert oraz ich bogactwo, mogło przyprawiać o zakłopotanie. Problem z zakupem jednak nie zawsze ograniczał się do samego nabycia, a często także niemożliwości jego dokonania. Nie bez powodu więc w grudniu 1927 roku prezydent Leon Braciszewski wystosował do mieszkańców miasta apel: Zbliżają się najuroczystsze święta Bożego Narodzenia, zbliża się Gwiazdka. Będzie ona dla jednych radością i weselem, dla innych przykrem i smutnem rozpamiętywaniem nad niedolą i nędzą. Pierwsi nie mogą się radować słusznie i zupełnie, jeżeli o drugich zapomną. Nie zapomnijmy o naszych rodakach, o naszych biednych i nieszczęśliwych. W miarę możliwości osłódźmy im chwilę tradycyjnej gwiazdki. Jak najjaśniejsze datki upraszam wpłacać do Miejskiej Kasy Oszczędności na konto: „Gwiazdka dla najbiedniejszych”. Mieszkańcy miasta szli więc z pomocą i składali datki oraz towary w naturze, dostarczając je ośrodkom zajmującym się pomocą czy zanosząc je bezpośrednio do potrzebujących rodzin. Tak samo robimy też dzisiaj.