To pokłosie konfliktu, narastającego od jakiegoś czasu pomiędzy przedstawicielami związków zawodowych a dyrekcją gnieźnieńskiego szpitala. W ubiegłym tygodniu obie strony wystosowały pisma, w których nawzajem sobie czynią różne zarzuty.
Związkowcy wyrazili wotum nieufności wobec dyrektora Grzegorza Sieńczewskiego, zarzucając mu brak wizji rozwoju szpitala, niszczenie wypracowanych od lat standardów, utrudnianie współpracy, brak przepływu informacji czy błędy w zarządzaniu zasobami ludzkimi i fatalną atmosferę w pracy.
Druga strona odpowiedziała "protestem przeciwko działalności związków zawodowych". Grzegorz Sieńczewski zarzucił iż szpital, podobnie jak wszystkie tego typu placówki, mierzyć się musi z kryzysem, brak racjonalnej współpracy związkowców tudzież przygotowania merytorycznego do prowadzonych rozmów, działanie na szkodę pracowników i wprowadzanie ich w błąd oraz stosowanie "populistycznego" języka.
W związku z tym związkowcy zorganizowali pikietę, która odbyła się w środowe południe 19 października przed siedzibą dyrekcji przy ul. Św. Jana. Hałas gwizdków i trąbek dopełniały transparenty trzymane przez jej uczestników: "Pielęgniarka i położna to kapitał a nie koszt", "Mateusz Hen - pamiętamy zwolnienia w wigilię 2014!", "Zamiast degradacji pielęgniarek odwołanie starosty", "Ministrze, ustawa jest a gdzie pieniądze?". Jak poinformowano, radni powiatowi PiS złożyli wniosek o zorganizowanie nadzwyczajnej sesji Rady Powiatu w sprawie sytuacji w gnieźnieńskim szpitalu.