wtorek, 04 stycznia 2022 08:42

Kronika miejscowa - 4 stycznia 1934 roku

 

Przed widmem likwidacji największego w przedwojennym Gnieźnie zakładu pracy stanęli mieszkańcy na początku stycznia 1934 roku. 

Dziennik "Lech" z 4 stycznia 1934 roku donosił: 

Tragiczny wypadek w Trzuskołoniu.

W ub. tygodniu zdarzył się w Trzuskołoniu, wsi położonej niedaleko Witkowa, tragiczny wypadek, który nie wiadomo czy nie pociągnie za sobą życia ludzkiego.

Syn tamtejszego rolnika, 26-letni Kazimierz Kwapich, chcąc odprowadzić swą kuzynkę do domu wdział na siebie kożuszek, należący do jego ojca. W chwili, gdy zamierzał już wychodzić poczuł, że w kieszeni kożuszka znajduje się pistolet. Nie chcąc go zabierać ze sobą, wyciągnął go i zamierzał podać ojcu, gdy wtem padł strzał i kula ugodziła stojącą w pobliżu siostrę, 23-letnią Leokadję, raniąc ją ciężko w brzuch.

Ranną przewieziono do szpitala miejskiego w Gnieźnie, gdzie walczy ze śmiercią.

Jak się okazało, strzał spowodowany został przez nieostrożne dotknięcie ręką kurka nabitego pistoletu. Rozpacz rodziny a zwłaszcza mimowolnego sprawcy tragicznego wypadku jest wielka.

Samobójstwo czy nieszczęśliwy wypadek? W dniu wczorajszym rozeszła się po mieście wieść o samobójstwie, jakie miał popełnić w godzinach rannych, krótko po rozpoczęciu urzędowania w kancelarji dywizjonu żandarmerji, 26-letni podoficer żandarmerji Jerzy Ujma. 

Jak się okazuje, Ujmę znaleziono bez życia przy biurku, nie wiadomo jednak, czy ma się tu do czynienia z samobójstwem czy też nieszczęśliwym wypadkiem.

Na gorącym uczynku kradzieży mydeł z gablotki składu drogeryjnego firmy Alpis przy ul. Farnej przytrzymano w ub. poniedziałek około godz. 21 niejakiego Alfonsa K. z ulicy Sienkiewicza.

W nocy z ub. poniedziałku na wtorek o godz. 4 osadzono w areszcie za kradzież węgla z wagonów kolejowych na tutejszej stacji Marję S. i Marję K. z ul. Cierpięgi.

Rower znikł z piekarni. W ub. piątek około godz. 14 skradziono z piekarni p. Maliszewskiego przy ul. Dąbrówki 2 rower męski, pozostawiony tam przez p. Jana Jankowskiego z Braciszewa. 

Cukrownia Gnieźnieńska ma być zamknięta

Dowiadujemy się z kół dobrze poinformowanych, że cukrowni w Gnieźnie grozi zamknięcie. 

Na skutek specjalnych rozważań finansowych w sferach rządowych projektuje się zamknięcie kilku cukrowni w województwie poznańskiem i pomorskiem, celem zwiększenia przerobu w pozostałych cukrowniach. Mianowicie zamknięte mają zostać cukrownie w Witaszycach, Wierzchosławicach, Janikowie, Nakle i Gnieźnie. W ten sposób mają się obniżyć koszta produkcji w pozostałych cukrowniach.

Nie wnikając w racjonalność tych zarządzeń, a mając jedynie na uwadze dobro naszego miasta i tak już srodze dotkniętego falą bezrobocia - apelujemy do tych wszystkich, którym na tem winno zależeć, żeby wyczerpali wszelkie możliwości celem niedopuszczenia do zamknięcia ostatniej większej placówki pracy w naszem mieście.

A zależy na tem nie tylko robotnikowi, lecz równej mierze rzemieślnikom, stanowi kupieckiemu, a nawet każdemu poszczególnemu obywatelowi miasta, gdyż nowe ciężary spadną na wszystkich w postaci utrzymania nowej masy bezrobotnych.

Przytoczymy tutaj chociaż kilka cyfr, ilustrujących korzyści jakie wynikają dla miasta nawet przy tak krótko trwającej kampanji, jak obecnie.

Za samą robociznę cukrownia gnieźnieńska wypłaca z górą 500 tysięcy złotych (dawniej półtora miljona), nie licząc wielkiej ilości materjałów, zakupowanych przez cukrownię bezpośrednio w mieście. 

Około 1400 ludzi pracuje podczas kampanji, a więc tyleż rodzi ma już zapomogę umożliwiającą im przetrwanie najcięższego okresu zimowego. 

Obecnie pracuje stale, oprócz urzędników i oficjalistów, 80 robotników, która to liczba z wiosną wzrasta, zależnie od zakresu prowadzonych robót. I tak w okresach wyładowania węgla, kamienia wapiennego, a wreszcie buraków liczba ta dochodzi do paruset osób. 

Należy pamiętać, że tyleż prawie rodzin ma już możność dobrej egzystencji oraz utrzymania bezrobotnych członków swej rodziny, od których to w obecnych czasach nie są wolne nawet rodziny urzędnicze.

Jeżeli już zamknięcie niektórych cukrowni jest konieczne, to o wiele mniej bolesnem byłoby zamykani cukrowni, położonych na wsi, gdyż tam łatwiejszą jest dla pracownika egzystencja.
Z innych znowu względów celowniejszem byłoby również zamykanie cukrowni, leżących w pasach pogranicznych.

Wobec tego, że sprawa jest nagła z powodu zbliżającego się terminu zamawiania nasion, zbierająca się w czwartek nowa Rada Miejska będzie się musiała tą doniosłą dla miasta naszego sprawą zająć. 

 

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane