O zajściu informowaliśmy w środowe popołudnie. Jak wynika z dotychczasowych ustaleń, 8 grudnia około godziny 14 policjanci zostali poinformowani o szarpaninie, jaka wywiązała się w gnieźnieńskim dworcu pomiędzy ochroniarzem a innym mężczyzną. Ten ostatni prawdopodobnie był pijany i nie chciał opuścić poczekalni. Wkrótce awantura przeniosła się przed budynek od strony ulicy, gdzie też przybyli policjanci zastali ochroniarza przytrzymującego prowodyra całego zajścia.
W pewnym momencie ochroniarz nagle zasłabł i osunął się na ziemię, tracąc przytomność. Policjanci na miejsce wezwali zespół ratownictwa medycznego, a także dodatkowe wsparcie. Jednocześnie rozpoczęto reanimację, którą następnie przejął przybyły zespół ratownictwa medycznego, prowadząc go na zmianę z policjantami w karetce. Po kilkunastu minutach poszkodowany ochroniarz został przetransportowany do szpitala.
Jak udało się nam ustalić i co potwierdziła gnieźnieńska policja, mimo starań lekarzy 60-latek zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Jest mieszkańcem Mogilna. Na polecenie prokuratora ciało zostało zabezpieczone do badania w Zakładzie Medycyny Sądowej.
Awanturnik, który jeszcze na miejscu "rzucał się" w radiowozie podczas akcji ratunkowej, został przewieziony na komendę. Jest to 54-letni mężczyzna bez stałego miejsca zamieszkania. Jak poinformowała nas policja, wstępnie prowadzone jest postępowanie pod kątem naruszenia nietykalności cielesnej w związku z podjętą interwencją (art. 217a Kk). Mężczyzna cały czas jest zatrzymany.