Ten post, można powiedzieć, dedykowany jest wszystkim. Choć osoby biorące udział w zdarzeniu były wykwalifikowanym personelem medycznym, to jednak podobne sytuacje mogą spotkać każdego z nas - na ulicy, w autobusie, pociągu, podczas nauki w szkole czy w fabryce. Pan Mariusz, którego ojca dotyczyła ta sytuacja, nie ukrywa iż warto o niej było napisać: - Całkiem niedawno media szeroko informowały o śmierci pięćdziesięcioletniego mężczyzny, który zasłabł 150 metrów przed przychodnią w Swarzędzu. Wśród tzw. gapiów były lekarka i pielęgniarka. Nikt nie udzielił pomocy. Wszyscy czekali na przyjazd karetki. Było za późno. Takie wydarzenia oburzają nas. Bulwersują opinię publiczną. Jednak warto pamiętać, że zdarzają się sytuacje zupełnie odmienne.
Zdarzenie miało miejsce 19 października na Winiarach w Gnieźnie, około 150 metrów od przychodni na os. Jagiellońskim. Były godziny popołudniowe, kiedy ojciec gnieźnianina wracający z żoną zasłabł na ulicy. - Około godziny siedemnastej moi rodzice po powrocie z działki na chwilę przysiedli na ławce przed blokiem na osiedlu Jagiellońskim 30. Nagle tata stracił przytomność. Przerażenie i krzyk mamy. Znajdująca się w pobliżu sąsiadka od razu biegnie po pomoc do Przychodni Lekarskiej Winiary. Znajduje się ona 150 metrów od domu moich rodziców. Sąsiadka wbiega do budynku przychodni i krzyczy, że zasłabł mężczyzna. Doktor Dariusz Igliński bez chwili wahania i zbędnych pytań wybiega z gabinetu. Biegnie co sił i podejmuje natychmiastową akcję reanimacyjną. Tata doznał bowiem rozległego zawału. Brak oddechu. Niepewność. Masaż serca. Doktorowi udaje się przywrócić czynności życiowe taty. Z przychodni przybiega także inny lekarz Zbigniew Chmielewski oraz jedna z pielęgniarek. Przyjeżdża karetka. Tam trwa dalsza akcja ratunkowa. Tata przeżył. Trafił do szpitala i został poddany dalszej opiece - informuje gnieźnianin.
Gnieźnianin nie ukrywa, że ta reakcja personelu pozwoliła uratować życie jego ojcu nawet w sytuacji, kiedy trzeba było dobiec kawałek drogi. Pan Mariusz przyznaje, że doktor stał się dla niego bohaterem, a także dziękuje wszystkim, którzy tak szybko zareagowali na niebezpieczną sytuację: - Tata powoli dochodzi do siebie. Jest już w domu.
Jest wiele przypadków, takie jak opisana na początku, że widząc słabnącą osobę ludzie nie reagują. Nawet już leżący na ulicy mężczyzna powinien budzić zainteresowanie - nie musi od razu oznaczać osoby znajdującej się pod wpływem alkoholu, ale to może być też cukrzyk, który właśnie zasłabł i jest z nim utrudniony kontakt. Taka osoba pilnie potrzebuje pomocy.
Przy tej okazji przypominamy, jakie są zasady udzielania pierwszej pomocy:
1. Sprawdź, czy poszkodowany i ty jesteście bezpieczni.
2. Sprawdź reakcję poszkodowanego - potrząśnij delikatnie za ramię i głośno zapytaj: "Słyszysz mnie, czy wszystko w porządku?"
3. Jeżeli reaguje:
- zostaw poszkodowanego w pozycji w jakiej go zastałeś, pod warunkiem, że nie zagraża mu żadne niebezpieczeństwo, dowiedz się jak najwięcej (od poszkodowanego lub świadków) na temat zdarzenia i wezwij pomoc, regularnie oceniaj jego stan.
- jeżeli nie reaguje: głośno zawołaj o pomoc, odwrócić poszkodowanego na plecy, po czym udrożnij drogi oddechowe poprzez odgięcie głowy i uniesienie żuchwy.
4. Utrzymując drożność dróg oddechowych wzrokiem, słuchem i dotykiem oceń, czy występuje prawidłowy oddech. Szukaj oznak życia takich jak szmery oddechowe, staraj się wyczuć ruch powietrza na swoim policzku. W pierwszych minutach po zatrzymaniu pracy serca (zatrzymaniu krążenia) poszkodowany może słabo oddychać lub wykorzystywać głośne, niejednoznaczne, pojedyncze westchnięcia. Nie należy ich mylić z prawidłowym oddychaniem. Na ocenę wzrokiem, słuchem i dotykiem przeznacz nie więcej niż 10 sekund. Jeżeli masz jakiekolwiek wątpliwości czy oddech jest prawidłowy, działaj tak, jakby był nieprawidłowy.
5. Jeżeli oddech jest prawidłowy ułóż poszkodowanego w pozycji bezpiecznej, wyślij kogoś (np. innego świadka zdarzenia) lub sam udaj się po pomoc (wezwij pogotowie). Jeżeli jesteś sam, zostaw poszkodowanego i sam udaj się wezwać służby ratunkowe, pamiętaj - aby stale kontrolować czynności życiowe poszkodowanego (oddech) oraz chronić go przed utratą ciepła. Sprawdzaj oddech co minutę do czasu przybycia pomocy.
Dzwoniąc pod 112 należy spokojnie odpowiedzieć na pytania dyspozytora. Powiedz:
CO! Co się stało (np. wypadek drogowy, ilość poszkodowanych, ich stan).
GDZIE! (adres, nr drogi, charakterystyczne punkty).
KTO! Kto zgłasza wezwanie pomocy - numer telefonu i dane osobowe.
6. Jeśli poszkodowany nie reaguje, najprawdopodobniej jest nieprzytomny. Wówczas należy ocenić, czy występuje u niego akcja krążeniowo-oddechowa. Gdy ofiara oddycha (ocenia się to, obserwując powiew powietrza wydobywający się z jej ust, a także ruchy klatki piersiowej) i ma wyczuwalne tętno, układa się ją w pozycji bezpiecznej (chroniąc dodatkowo przed ewentualnym wyziębieniem/przegrzaniem).
Jeśli nie stwierdza się prawidłowego oddechu i akcji serca, trzeba podjąć próbę udrożnienia dróg oddechowych - poszkodowanego układa się na plecach, odchyla jego głowę do tyłu. Jeśli oddychanie utrudnia ciało obce, ostrożnie usuwa się je z ust ofiary. Gdy ten krok okazuje się nieskuteczny, niezbędna jest resuscytacja.
Ofiarę układa się na wznak na twardym podłożu. Wykonuje się masaż serca, polegający na uciskaniu klatki piersiowej w 2/3 długości mostka na głębokość 5-6 cm (4-5 w przypadku dzieci) z częstotliwością 100-120 razy na minutę. Po 30 uciskach należy wykonać 2 oddechy ratownicze (wtłoczyć powietrze do płuc poszkodowanego metodą usta-usta lub usta-nos) i powrócić do masażu serca.
Uwaga - masaż serca u osób dorosłych wykonuje się z użyciem dwóch rąk, u dzieci - jednej ręki, a u niemowląt - dwóch palców.
Resuscytację w schemacie 30:2 należy kontynuować do czasu przybycia wykwalifikowanej pomocy medycznej lub do chwili, w której ofiara zacznie samodzielnie oddychać.