Dwa tygodnie temu odbyło się referendum strajkowe, w trakcie którego biorący udział w głosowaniu w przeważającej większości opowiedzieli się za jego organizacją. Dzieje się to półtora miesiąca od strajku ostrzegawczego, kiedy to pracownicy Paroc Polska na dwie godziny odeszli od swoich stanowisk. Teraz zamierzają strajkować do odwołania - początek w środowy wieczór 4 sierpnia.
- Zaczynamy o godz. 21, strajkujemy do odwołania. Nadal liczymy, że szefowie się jednak opamiętają i będą się chcieli dogadać, ale na razie się na to nie zanosi - przekazał Piotr Burczyński z Konfederacji Pracy. Związkowcy w imieniu pracowników domagają się m.in. zwiększenia dodatku stażowego i gwarancji umów o pracę na czas nieokreślony.
Obecnie trzemeszeński Paroc zatrudnia niespełna 800 osób i zdaniem związkowców, firma odnosi sukcesy w tej branży produkcyjnej, nie odczuwając także skutków pandemii. Mimo iż praca cały czas trwa, a produkty wyjeżdżają z zakładu codziennie dziesiątkami ciężarówek, to pracownicy skarżą się na to iż ich pensje stoją w miejscu a wielu z nich jest zatrudnionych na umowach czasowych, bez gwarancji stałego zatrudnienia. Po czerwcowym strajku ostrzegawczym, jak dodają, nic się w tym zakresie nie zmieniło.
Sam strajk rozpocznie się w środę o godz. 21. Wcześniej, o godz. 18.30, zaplanowane jest jeszcze spotkanie z organizacyjne z pracodawcą na temat procedur zatrzymania produkcji. Sami pracownicy przyjdą normalnie do pracy o stałej godzinie jej rozpoczęcia, ale jej nie podejmą - mają przebywać w swoich pomieszczeniach socjalnych. Wyjątkiem będą osoby na krytycznych stanowiskach, np. operatorzy pieca elektrycznego (wygaszany jest raz na pięć lat), którzy dalej będą pełnić prace dozorowe. Według związkowców strajk może wywołać straty liczone w milionach złotych, bo im dłuższy będzie postój, tym dłużej trwać będzie ponowny rozruch.
- Jeszcze wczoraj weryfikowaliśmy tych, którzy mają rozpocząć akcję strajkową, czy na pewno potwierdzają swój udział, żeby wiedzieć, na kogo można liczyć, na kogo nie - przekazał Piotr Burczyński, przewodniczący komisji zakładowej Konfederacji Pracy: - Wszyscy ze zmiany popołudniowej i wieczornej potwierdzili, a obeszliśmy cały zespół. Szczerze mówiąc do końca nie wiemy, czego się spodziewać na dłuższą metę. Nadal liczymy, że szefowie się jednak opamiętają i będą się chcieli dogadać, ale na razie się na to nie zanosi - dodał..
- Polscy pracownicy nie mogą być gorzej traktowani niż ich europejscy koledzy, szczególnie w koncernach europejskich. Takie praktyki są nieuczciwe, gdyż wydajność pracy w Polsce nie jest wcale dużo niższa od unijnej, w przeciwieństwie do wynagrodzeń - mówił Andrzej Radzikowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.