Przypomnijmy iż do zdarzenia doszło w maju 2018 roku w Pobiedziskach. Patrol policyjny, w skład którego wchodził Filip S. i Karolina F. został wezwany do mężczyzny leżącego na chodniku. Po dotarciu we wskazane miejsce, pijanego - jak się wówczas okazało - Piotra M., zamiast odwieźć do domu, wywieźli do lasu tuż pod Pobiedziskami i pozostawili. Dzień później jego ciało zostało ujawnione w tym samym miejscu.
Postępowanie w tej sprawie toczyło się przez prawie dwa lata przed Sądem Rejonowym w Gnieźnie, a w jego trakcie przesłuchano szereg świadków. Na ostatniej odsłonie postępowania mowy końcowe wygłosił zarówno prokurator, oskarżyciel posiłkowy, jak i obrońca oskarżonej.
W południe 28 maja br. mowę końcową wygłosił adw. Michał Lewicki, obrońca oskarżonego Filipa S. Całe przemówienie zajęło ponad godzinę i zmierzało do naświetlenia raz jeszcze zdarzeń, które miały miejsce tamtego dnia, a także podziału ról w patrolu policyjnym, posiadanym doświadczeniu oskarżonych funkcjonariuszy i faktycznego udziału w zdarzeniu Karoliny F. oraz samej postaci Piotra M., który znany był jako osoba nadużywająca alkoholu.
Filip S., który do tej pory jako jedyny z oskarżonych pojawiał się na wszystkich rozprawach (Karolina F. była tylko na pierwszej), również wypowiedział się na koniec postępowania. - Minęły trzy lata i tę interwencję widzę jak dzisiaj. Widzę twarz pana Piotra, będę ją widział do końca swojego życia. Niestety nie możemy cofnąć czasu, a gdybym mógł to bym to zrobił. Zaraz po wyjściu z aresztu, chciałem jechać do Pobiedzisk do pani M., iść na cmentarz, ale bałem się, że za kontakty z panią M. trafię do aresztu - mówił łamiącym głosem Filip S., płacząc i dalej dodając: - Wysoki Sądzie, przyznaję iż ta interwencja nie była zgodna z procedurami, skłamaliśmy kiedy pisaliśmy w notatnikach, ale nie jestem tym człowiekiem, jak zarzuca mi się w akcie oskarżenia czy też opisuje się w mediach na początku, że zabiliśmy czy coś. To jest zupełnie sprzeczne z tym, co się wydarzyło. Pozornie chcieliśmy mu pomóc, ale zamysł był zupełnie inny - mówił, potem dodając dlaczego wywieźli Piotra M. nad jezioro, zamiast do domu: - Nie miałem żadnego powodu, by go uderzyć. Ja chciałem mu wręcz pomóc - myśleliśmy, że pewnie odpocznie, dojdzie do siebie i wróci do domu, bez żadnej izby (wytrzeźwień - przyp. red.) i bez kłopotów.
Ostatecznie obrońca wniósł, by uniewinnić Filipa S. z pierwszej części zarzutów, a w drugiej części, by wymierzyć mu wyrok w zawieszeniu. Przypomnijmy iż na rozprawie 11 maja prokurator zażądał karę 1 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata dla Karoliny F., a wobec Filipa S. 2 lat i 2 miesięcy pozbawienia wolności. Obaj mieliby też zapłacić po 50 tys. złotych nawiązki dla poszkodowanej rodziny. Do tej propozycji przychylił się także oskarżyciel posiłkowy.
Ostatecznie po ponad 1,5 godziny wspomnianych mów końcowych, sędzia Paweł Longier odroczył ogłoszenie wyroku do 11 czerwca br.