To przedostatnia odsłona procesu w sprawie wypadku drogowego, do którego doszło 26 lipca 2020 roku po godzinie 3 w nocy na drodze wojewódzkiej nr 194 w miejscowości Dziekanowice. Samochód osobowy marki Peugeot 307, jadąc od strony Gniezna w kierunku Pobiedzisk, wypadł na łuku szosy (w pobliżu stacji paliw) i uderzył podwoziem w przydrożne drzewo. W pojeździe podróżowały trzy młode osoby - wszyscy trafili do szpitala. Dwóch z nich nie przeżyło - chłopacy mający 17 i 19 lat. Kierowca, którym był Dominik G., przeżył zdarzenie. Stwierdzono u niego ponad promil alkoholu w organizmie. Za spowodowanie tej tragedii grozi mu do 8 lat pozbawienia wolności.
Do tej pory odbyło się kilka posiedzeń w tej sprawie, a w czwartek 6 maja sędzia Katarzyna Czyżowicz-Szymańska, po wysłuchaniu jeszcze przedstawicieli obu stron, zamknęła już przewód sądowy i przyszedł czas na mowy końcowe.
Prokurator wniósł o orzeczenie wobec Dominika G. kary 5 lat pozbawienia wolności, dożywotniego zakazu prowadzenia pojazdu, a także kary finansowej oraz zadośćuczynienia dla rodzin zmarłych w wysokości 10 tys. złotych każda.
Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego Tomasz Dzionek stwierdził iż wszystkie dowody przemawiają za winą Dominika G.: - Należy zwrócić uwagę na samą postawę oskarżonego, który w toku postępowania sądowego, na pierwszej rozprawie nie odniósł się w żaden sposób do aktu oskarżenia, nie przyznał się do winy, nie wyraził skruchy i nie przeprosił rodzin, a pierwsze wrażenie jest tylko jedno. Tego na pewno oczekiwały rodziny. Oskarżony nie tylko zabił dwoje młodych osób, ale również zniszczył życie dwóm rodzinom. Ta postawa powinna być brana pod uwagę przy ustalaniu wymiaru kary - mówił, wnioskując o maksymalny wymiar kary dla Dominika G. tj. 8 lat pozbawienia wolności oraz zadośćuczynienie dla rodzin i karę finansową.
Adwokat Marta Stefańska, reprezentująca drugą z matek, mówiła: - Ta skrucha oskarżonego była pozorna. Jaką mamy pewność, że on faktycznie żałuje popełnionego czynu. Na poprzednim terminie rozprawy, na moje pytanie ile faktycznie wypił alkoholu, odpowiedział "jeden kieliszek wódki". Gdyby faktycznie chciał mówić prawdę, gdyby jego przeprosiny płynęły z głębi serca, to mówiłby uczciwie, co się wydarzyło tego wieczoru. Wniosła tym samym o maksymalny wymiar kary.
Obrońca oskarżonego adw. Jędrzej Kwiczor w mowie końcowej podkreślił stan Dominika G. wkrótce po wypadku oraz obecnie: - Mimo iż mój klient tego wypadku nie pamięta, że nie wiedział czy on faktycznie kierował, to mając na względzie przeprowadzone postępowanie dowodowe, zeznania świadków, również postawę pań pokrzywdzonych, on miał odwagę się przyznać. To nie jest tak, jak pełnomocnicy tu wskazują, że mamy do czynienia z butnym człowiekiem, który kwestionuje swoje sprawstwo, który nie wyraża skruchy. To jest człowiek w swoim najgorszym życiowym momencie. Trudno sobie dla tego młodego człowieka wyobrazić sobie gorszą sytuację, jaką przechodzi w życiu - stwierdził, dodając iż do tej pory nie było w jego życiu sytuacji, które wskazywałyby iż jest jednostką odstającą od reszty społeczeństwa: - Ten człowiek jest autentycznie sparaliżowany strachem, targają nim skrajne emocje. Nie możemy winić człowieka oskarżonego o wypadek drogowy za to, że jest zdenerwowany przy składaniu wyjaśnień bo do tego zmierza teza strony przeciwnej - mówił, a dalej przyznał: - To jest człowiek młody, nigdy nie karany, popełnił straszny błąd i nikt tego nie kwestionował. Dalej obrońca wnioskował, by kara dla Dominika G. pozwoliła mu powrócić do społeczeństwa i na dobrą drogę, dlatego wniósł o 3 lata pozbawienia wolności.
Przez cały ten czas obie matki obecne w sali rozpraw płakały. Dominik G. wyraźnie się trząsł siedząc w ławie oskarżonych. Na końcu raz jeszcze przeprosił za to, co się stało.
Tomasz Dzionek, polemizując ze stwierdzeniami obrony, przyznał iż w trakcie swojej pracy nad sprawą nasłuchał się o brawurowym prowadzeniu samochodu przez oskarżonego: - Jeśli mówimy o powrocie do społeczności, bo tam wszyscy żyją w małej społeczności wiejskiej, to proponowana przez obronę kara 3 lat pozbawienia wolności to będzie kolejny cios dla tych rodzin, widząc oskarżonego po 3 latach we wspólnej miejscowości, bo wszyscy są praktycznie sąsiadami.
Po zakończeniu mów końcowych sędzia Katarzyna Czyżowicz-Szymańska przekazała iż ogłoszenie wyroku zostanie odroczone - nastąpi to za dwa tygodnie.