Wiosną 2020 roku, kiedy jeszcze wielu żyło w obawie przed rozwojem sytuacji epidemiologicznej, pojawiły się nieoficjalne informacje o planowanym przeniesieniu dwóch oddziałów (neurologii i leczenia udarów) z "Dziekanki" do Szpitala Pomnik Chrztu Polski. Zostały one przekazane w formie anonimowego listu, w którego treści powyższa sprawa była poruszana. Takiemu pomysłowi zaprzeczyli przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego oraz dyrekcja placówki.
W piśmie skierowanym w kwietniu 2020 roku przez posła Tadeusza Tomaszewskiego do UMWW, Marzena Wodzińska, członek Zarządu odpowiedziała: - Należy podkreślić, że wskazane oddziały zajmują znaczące miejsce na wielkopolskiej mapie potrzeb zdrowotnych, szczególnie dla powiatu gnieźnieńskiego, a opcja przeniesienia ww. oddziałów w struktury Szpitala Powiatowego w Gnieźnie nie była rozważana" - czytamy w piśmie datowanym na 21 kwietnia 2020 roku. Zapytanie w tej sprawie poseł skierował 23 marca 2020 roku. Jednocześnie także w "Przemianach na Szlaku Piastowskim" z początku maja ukazała się wypowiedź dyrektora "Dziekanki" Marka Czaplickiego, który przekazał: - Zdecydowanie zaprzeczam pojawiającym się w przestrzeni publicznej doniesieniem dotyczącym zamykania bądź przenoszenia oddziału neurologicznego i udarowego.
Po tym w przestrzeni publicznej następuje kilka miesięcy ciszy, a jak twierdzi obecnie starosta Piotr Gruszczyński w wypowiedzi z 22 stycznia 2021 roku: - Około 9 miesięcy temu złożono nam propozycję związaną z zamianą kontraktów. Pierwotnie było to tak, że ta propozycja dotyczyła ZOL-u somatycznego, którym dysponował Szpital "Dziekanka" na rzecz neurologii i udarówki, która miała przejść do szpitala powiatowego.
Wczoraj do sprawy odniosła się posłanka Paulina Hennig-Kloska, która przekazała iż rozumie obawy, jakimi kierują się rodziny pacjentów: - Uznałam, że nie możemy się poddawać jakimś szantażom, że w Gnieźnie zostanie utrzymany oddział leczenia udarów czy neurologii kosztem pacjentów ZOL-u, zewnętrznej placówki, która świetnie sobie radzi i gospodaruje, będąc przykładem dobrego gospodarowania publicznych pieniędzy - mówiła, rekomendując, by Zarząd Powiatu Gnieźnieńskiego i radni powiatowi nie poddawali się presji, a jednocześnie opowiada się za tym, by oddziały z "Dziekanki" pozostały w Gnieźnie.
Dziś do sprawy odniósł się poseł Zbigniew Dolata: - Cała ta inicjatywa nie ma konkretnego autora. Pan starosta Piotr Gruszczyński, co zwiększa niepewność pracowników i pensjonariuszy, ale i opinii publicznej, kluczy w tej sprawie. Próbował radnym przekazywać taką informację, że wymusza to na nich Narodowy Fundusz Zdrowia. Jest to absolutną nieprawdą - stwierdził, wskazując iż miał okazję rozmawiać z dyrektorką oddziału wojewódzkiego NFZ, która zaprzeczyła, by instytucja ta była podmiotem w tej sprawie: - Stwierdziła jednoznacznie, że podstawowym kryterium oceny ewentualnych umów, transakcji wiązanych między Powiatem a Zarządem Województwa Wielkopolskiego, będzie wyłącznie dobro pacjentów. Odpowiedziała też na konkretne pytanie - czy oddanie ZOL-u przez powiat szpitalowi "Dziekanka" czy Urzędowi Marszałkowskiemu jest warunkiem zgody na cesję neurologii i udarówki z "Dziekanki" do szpitala powiatowego, odpowiedziała jednoznacznie, że absolutnie nie ma takiego warunku.
Radny Marcin Makohoński przekazał: - Pomysł, aby przenieść oddziały do szpitala powiatowego rozpoczął się już w zeszłym roku, kiedy jeszcze dyrektorem pan Michał Ogrodowicz. Już wówczas z nim rozmawialiśmy i tłumaczył nam, że negocjacje trwają, są zakusy i bardzo byśmy chcieli, a my jako radni i ja jako członek rady społecznej ZOZ-u byłem przekonany, że prędzej czy później takie przeniesienie kontraktu nastąpi. Nie wiedzieliśmy o tym, że ta sprawa ma drugie dno i chodzi o to, żeby z powiatu gnieźnieńskiego wyprowadzić kontrakt ZOL-u i przenieść go na rzecz "Dziekanki" ze stratą dla powiatu.
Powyższe oznaczałoby, że cały pomysł narodził się jeszcze wcześniej, tylko z różnych powodów wciąż nie doszedł do skutku. Teraz, kiedy terminy są bardzo krótkie, w zasadzie nagle wszystkich stawia się pod ścianą - przede wszystkim personel, pensjonariuszy i rodziny pacjentów przebywających w ZOL-u. Te rodziny, które wiedzą, co oznaczać będzie zmiana miejsca pobytu dla ich dzieci, sióstr czy braci znajdujących się w placówce nierzadko od wielu lat.
Zbigniew Dolata stwierdził również, że transakcja tej "zamiany", jaką byłoby przekazanie oddziałów do Szpitala Pomnik Chrztu Polski w zamian za oddanie ZOL-u nie ma żadnego uzasadnienia merytorycznego: - Jeśli nie wiadomo o co chodzi, to najczęściej chodzi o pieniądze. Można sobie wyobrazić scenariusz i to pracownicy oraz rodziny osób, które przebywają w ZOL-u, mówią, że pojawia się wątek dewelopera, który tam buduje osiedle i ten deweloper na pewno jest zainteresowany tym terenem po ZOL-u. Można sobie wyobrazić, że dla władz powiatu likwidacja tych pawilonów, w których pacjenci przebywają i sprzedania tego deweloperowi, jest jakąś opcją. Ja nie mówię, że jest to prawda, ale takie pojawiają się pogłoski - stwierdził poseł. Zapytany o to, którego konkretnego dewelopera budującego w tej okolicy ma na myśli, odparł: - Rodzi się takie podejrzenie, ale nie mam na myśli żadnego konkretnego dewelopera. Proszę o to pytać starostę Piotra Gruszczyńskiego czy przedstawicieli Urzędu Marszałkowskiego. Kilka dni temu jednak przewodniczący Zarządu Powiatu Gnieźnieńskiego przekazał iż sugestie o tym, że teren po ZOL-u miano by sprzedać w przypadku jego przeniesienia, to osoba posiadająca dowody na to powinna się udać do odpowiednich organów: - Jeśli są takie sugestie i jest osoba, która to wypowiedziała, to powinna sprawę skierować do prokuratury bo w mojej ocenie mówi chyba o przestępstwie - mówił w ubiegłym tygodniu Piotr Gruszczyński.
Jeszcze kilka dni temu mówiono, że temat ma zostać przestawiony na sesji Rady Powiatu Gnieźnieńskiego. Pojawić się miała uchwała dotycząca intencji przekazania ZOL-u. Póki co jednak takiego punktu w harmonogramie posiedzenia nie ma, ale dyskusja na pewno będzie - chce jej na pewno opozycja. Tymczasem w całej sprawie pojawia się tylko i wyłącznie coraz więcej obaw, wątpliwości i niejasności, na które nikt nie potrafi odpowiedzieć najbardziej zainteresowanym - wspomnianym już wyżej pracownikom oraz pacjentom i ich rodzinom. Nerwów w życiu im już wystarczy, czemu więc ktoś rozbudza w nich dodatkowe, niezdrowe emocje?