Przedstawiciele szpitala przekazali, że obecnie sytuacja w jednostce jest pod kontrolą, choć 12 grudnia wystąpiło nowe ognisko zakażeń na oddziale kardiologicznym. Pozostałe oddziały działają w trybie ostrego dyżuru. Taka sytuacja może jeszcze potrwać.
- Obecnie na oddziale zakaźnym przebywa 41 osób, 1 osoba jest pod respiratorem, a 4 osoby zmarły od czasu naszej ostatniej konferencji. Widzimy tu więc mały spadek - mówiliśmy wcześniej o od 7 do 10 zgonach, a obecnie jest ich troszkę mniej. 10 osób z personelu szpitala przebywa na izolacji, a także mamy jedną przykrą informację, że jedna osoba z personelu zmarła - jest to położna. Jako dyrektor i zarząd chcemy złożyć kondolencje rodzinie i bliskim - przekazał Grzegorz Sieńczewski. Zmarła położna, ceniona nie tylko przez dyrekcję szpitala, ale i przez wiele pacjentek przebywających na oddziale, liczyła 55 lat. Jak przekazał zastępca ds. lecznictwa Mateusz Hen: - Mamy tu do czynienia z taką sytuacją, że choroby współistniejące mocno się do tego przyczyniły, ale motylkiem, który usiadł na tej wadze życia, był COVID.
Jak dodał Mateusz Hen, zastępca dyrektora ds. lecznictwa, pacjent obecnie przebywający pod respiratorem po tygodniu podłączenia do urządzenia trafił już na IOM w celu rozintubowania: - Jest to czynność w szpitalu rutynowa, ale jeśli chodzi o pacjentów, którzy trafili z powodu zakażenia COVID-em pod respirator, to jest to rzecz dość wyjątkowa, bo bardzo niewielu pacjentów udało się uratować. Mamy tu przypadek, że pacjent 60-letni, jestem pełen nadziei, będzie mógł bez tego respiratora oddychać samodzielnie.
Jak przekazano w trakcie spotkania, obecnie Szpital Pomnik Chrztu Polski wciąż przyjmuje nie tylko pacjentów z zakażeniem, ale także osoby te jako ozdrowieńcy trafiają na inne oddziały, gdzie dalej wymagają hospitalizacji: - Infekcja powoduje nasilenie innych chorób i często ci ludzie, mimo iż przestają zakażać i tracą warunek przebywania na oddziale, muszą być dalej hospitalizowani, ponieważ nasilają się objawy niewydolności krążenia, czy cukrzyca, gdyż musimy podawać sterydy w trakcie leczenia COVID-u. To wszystko powoduje, że ci pacjenci od razu do domu iść nie mogą - przekazał Mateusz Hen i jak dalej dodał: - Nasze oddziały wewnętrzne są strasznie obciążone i tych pacjentów, nawet jeśli nie są z powiatu gnieźnieńskiego, nie mamy gdzie przekazać - dodał Mateusz Hen, dodając iż apeluje się do osób, których stan zdrowia nie wymaga nagłej interwencji, aby się nie zgłaszali do lecznicy w zakresie chorób wewnętrznych: - Mamy nadzieję, że ten problem szybko rozwiążemy.