Z inicjatywy Wielkopolskiej Izby Rolniczej jej przedstawiciele, a także rolnicy i hodowcy z powiatu gnieźnieńskiego postanowili złożyć petycję, zawierającą stanowisko samorządu rolniczego w sprawie procedowanej obecnie nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Zanim ruszyli do biur, spotkali się na parkingu przy siedzibie WIR.
- Nie jest to protest, ale odwiedzamy wszystkie biura parlamentarne w terenie, aby przekonać decydentów do naszych racji i by z nami porozmawiać. Ustawa została przyjęta bowiem bez żadnych konsultacji, jak grom z jasnego nieba walnięto w polskie rolnictwo. Jedziemy na jednym wózku, niezależnie czy są tu producenci trzody bydła, drobiu czy zbóż lub warzyw. Wszystko jest jednym organizmem rolniczym w Polsce - przyznał Zbigniew Stajkowski, przewodniczący Rady Powiatowej WIR w Gnieźnie i jak dalej dodał, wielu młodych rolników na wieść o roznoszącym się wirusie ASF atakującym trzodę chlewną, decydowało się przejść na bydło lub drób: - To przecież uderzy w nich i w zbyt - dodaje i nie ukrywa, że rolnicy dbają o zwierzęta i nie pozwalają na to, by w gospodarstwach były one źle traktowane: - Dzisiejsza akcja w Wielkopolsce jest grzecznościowa, ale ma efekt robić w skali. Dotrzemy do każdego biura. Tym co głosowali przeciw ustawie podziękujemy i przedstawimy im nasze argumenty, aby ich nie przekonano w drugą stronę, a tym, co akurat głosowali tak jak klub nakazał, będziemy się starali przekonać do naszej racji.
- To jest zmarnowanie życia wielu rodzin w Polsce. Ja sam pracowałem na to 45 lat i jednym nieprzemyślanym, nierozważnym pociągnięciem niszczy się ludzi. Mam kilkuset pracowników i co mam im teraz powiedzieć? Ktoś zaspał i przegłosował czy jak? To jest tragedia. To jest nawet tragedia dla tych rolników, którzy nie hodują zwierząt, ale sieją zboża, bo nie będą mieli komu tego zboża sprzedać i zjeść. To jest atak na drobiarstwo i wszelkiego rodzaju hodowle, ubój rytualny, zwierzęta futerkowe, które dzisiaj zjadają ponad 80% zbóż - przyznaje Rajmund Gąsiorek, potentat branży futerkowej w regionie.
- Te przepisy są tak zawiłe, że tak naprawę nie wiemy jeszcze jak to będzie wyglądać. Pracują nad tym, co chcą wprowadzić, ale fundament tych pięciu zapisów jest dla nas bardzo niepokojący. Nikt by nie chciał, by obce osoby ingerowały w to, co mamy robić z naszymi zwierzętami i jak je hodować. Mamy tyle kontroli z agencji, jest powołana kontrola weterynaryjna, a teraz mamy jeszcze wpuszczać organizacje prozwierzęce, które mają wchodzić i mówić swoje pomysły, jak mamy hodować zwierzęta? Zakaz uboju rytualnego również odbije się na moim i wielu innych gospodarstwach, dlatego, że cena wołowiny poleci na dół - przyznał Andrzej Frankiewicz, prowadzący hodowlę bydła.
Rolnicy i hodowcy udali się do biur parlamentarzystów z pismem, wystosowanym przez WIR w Poznaniu, w którym w kilku punktach podkreślane są negatywne aspekty proponowanych przepisów.