Jeden z mieszkańców okolic Dalek był wczoraj świadkiem, jak przez ul. Ludwiczaka, Skrajną i dalej w kierunku Mnichowa poruszała się kolumna trzech ciężarówek. Na wąskich drogach, nieprzystosowanych konstrukcyjnie do takiego transportu, pojazdy manewrowały w sposób uniemożliwiający swobodny przejazd innym samochodom.
- Na załączonym filmie widać dwa tiry, nie widać rejestracji, ale jest ona na zdjęciu. Natomiast pierwszego nie udało mi się sfilmować, bo musiałem się wycofywać, żeby mnie nie uderzył. Rozmawiałem z tym kierowcą zwracając mu uwagę, że tutaj nie ma przejazdu i jest ograniczony tonaż. Jak stwierdził – nie widział nigdzie znaku zakazu - przekazał nam gnieźnianin, który przesłał do nas film nagrany w rejonie przejazdu kolejowego.
Sytuację sprawdziliśmy na miejscu - znak ograniczający przejazd tego typu pojazdów zlokalizowany jest jedynie na odcinku ul. Ludwiczaka od ul. Gajowej do bloków i zabrania wjazdu pojazdom powyżej 10 ton. Od strony ul. Kostrzewskiego takiego zakazu nie ma ani na ul. Prostej, ani dalej na ul. Ludwiczaka aż do wsi Dalki. Teoretycznie więc ciężarówki mogą jechać przez osiedle Dalki od ul. Dalkoskiej i Kostrzewskiego. To wszystko przez wciąż zamkniętą ul. Mnichowską, choć objazdy dla jadących w kierunku Czerniejewa zostały wytyczone zupełnie inną drogą.
Dodajmy, że kilka dni temu jedna z mieszkanek osiedla Dalki przesłała do nas film, przedstawiający uszkodzony hydrant u zbiegu ul. Prostej i Ludwiczaka - uderzyła w niego ciężarówka, która tędy jechała. Kierowca nie zatrzymał się mimo spowodowania kolizji i pojechał dalej.
- Dziwi mnie, że pomimo tego, że mieszkańcy niejednokrotnie zwracali uwagę na przejazdy tirów przez Dalki wieś (wąską drogą), policję widziałem tylko raz. Nie mówiąc już o tym, że zwykłe osobówki urządzają sobie rajdy na ograniczeniu do 40km/h, które jest ustawione na Dalkach - stwierdził mieszkaniec. Jak dodał, ruch, jaki pojawił się na osiedlu i południowej części wsi Dalki spowodował znaczne uszkodzenia pobocza: - Nie dość, że pojawiły się już dziury w asfalcie, to w dodatku pobocze, na które często trzeba zjechać, żeby się zmieścić jest kompletnie zniszczone. Pozostaje więc pytanie - kto za te uszkodzenia wynikające z braku oznakowań zapłaci?