6 sierpnia 1930 roku "Lech. Gazeta Gnieźnieńska" donosił:
Awanturnik w areszcie. Niejaki Józef S. w ostatnią niedzielę jako w dzień zupełnej prohibicji, urżnął się co się zowie i w stanie pożałowania godnym począł na ul. Dąbrówki wyprawiać pijackie burdy i w sposób nieprzystojny zaczepiać spokojnych przechodniów. Naturalnie na tak awanturniczo usposobionego obywatela zwrócił w chwil kilka uwagę stróż porządku publicznego, który pijanego S. odprowadził na komisarjat. S. stawiał władzy czynny opór, za co odpowie przed sądem.
Figle pioruna. Dnia 30. lipca br. o godz. 6.30 wieczorem podczas przechodzącej nad okolicą burzy uderzył grom w śpichlerz gospodarza p. Kobera Karola, zamieszkałego w Olekszynie w powiecie gnieźnieńskim. Grom rozwalił całą ścianę śpichlerza, nie wzniecając jednakże pożaru. Szkoda, od uderzenia powstała, wynosi 1500 zł.
Pijaństwo w naszym mieście ma dużo zdecydowanych i z zapałem oddających jemu hołd zwolenników. Wiele objawów, w ostatnich dniach zaobserwowanych, pozwala wysnuć wniosek, że grono tychże zwolenników powiększa się znacznie. Najgłębiej do kieliszka zaglądają ludzie w niedzielę, bo w dzień ten pić jest zakazane, więc picie wtedy kryje w sobie specjalny urok. Tak rozumował z pewnością Piotr B. z ul. św. Jana, bo upiwszy się w ostatnią niedzielę rychło rano awanturował się głośno na dworcu z takim efektem, że wsadzono go do policyjnego aresztu. Musiano go tem rychlej z dworca usunąć, bo przyjeżdżał właśnie gen. Rydz-Śmigły, którego chciano przywitać godnie bez pomocy pijaków.
Czyżby pospolite oszustwo? Pan Białasik Czesław zamieszkały w Gnieźnie przy ul. Trzemeszeńskiej 74 doniósł w tych dniach policji, że już w kwietniu ubezpieczył się na życie u niejakiego B., który wziąwszy od niego 40 zł wcale go nie ubezpieczył i sprawy definitywnie nie załatwił mimo wyprowadzenia się do Inowrocławia. Policja sprawą się zainteresowała.