Około dwa na trzy metry - taką wielkość ma zapadlisko, do którego doszło w połowie miesiąca w ciągu drogi powiatowej we wsi Dalki. Od tego czasu szosa z Gniezna do Czerniejewa została zamknięta i wyznaczono objazdy. Powodem uszkodzenia jezdni jest zarwanie się starego przepustu rowu melioracyjnego, który tędy przebiega. Do tego, by go naprawić, nikt się nie kwapi, a każdy zrzuca problem na kogoś innego. W całej sprawie cierpią mieszkańcy, którzy utrzymują z podatków zarówno drogi, jak i urzędników.
- Przez dwa tygodnie podejmowaliśmy próby, aby dowiedzieć się, kto jest właścicielem rury, która niestety nie wytrzymała próby czasu i doprowadziła do podmycia terenu, a w efekcie czego doszło do zapadliska - przyznał starosta Piotr Gruszczyński. Jak dodał, Starostwo Powiatowe podjęło się inicjatywy spotkań z podmiotami, które są w tej sprawie stroną - Miasto Gniezno, Gmina Gniezno oraz Wody Polskie: - Służyło ono temu, aby ustalić, kto tak naprawdę jest właścicielem tej rury, która doprowadziła do podmycia terenu. Ponadto mieliśmy tam też o tyle niebezpieczną sytuację, że doszło tam też dojść do rozszczelnienia gazociągu - przyznał starosta. Przekazał też, że do chwili obecnej nie udało się ustalić, kto jest właścicielem feralnego przepustu: - Nikt się do tego nie przyznaje, a ponadto każdy z wymienionych podmiotów ma swoje opinie prawne, które wskazują, że oni nie są stronami do tego, by ten problem rozwiązać. Starostwo Powiatowe również posiada swoją opinię prawników, z której wynika, że nie jest on właścicielem tej rury. Mimo to zdecydowano, że droga zostanie wkrótce naprawiona ze środków z budżetu powiatu.
Za koszt przynajmniej 80 tys. złotych droga ma zostać naprawiona: - Postanowiliśmy przystąpić do naprawy. W piątek zostały już podjęte prace i mniej więcej do połowy sierpnia będziemy się starali, aby ta droga była przywrócona do stanu pierwotnego. To wszystko jest jednak uzależnione od warunków atmosferycznych - przekazał Stanisław Dolaciński, zastępca dyrektora Powiatowego Zarządu Dróg. W zakresie prac jest wykonanie wykopu, rozebranie rurociągu, wykonanie ławy betonowej, ułożenie rur, a następnie odtworzenie drogi. Co więcej, zakłada się ułożenie rurociągu o średnicy pół metra, choć zdaniem drogowców powinien być tam przepust o średnicy metra. Problemem jest jednak to, że na dalszych odcinkach (prywatne tereny) rów melioracyjny jest zasypany lub ukryty pod ziemią i trudno jest się do niego dostosować instytucji, która za jego stan nie powinna odpowiadać.
- Czas oczekiwania na naprawę wydłużył się z uwagi na to, że Starostwo oczekiwało odpowiedzi od wymienionych podmiotów i potwierdzenie, że oni są właścicielami tej instalacji. Bez tego Starostwo nie może tej rury tknąć - przekazał radca prawny Tomasz Dzionek, dodając potem iż do tego czasu w sprawie uszkodzonej drogi nie można było zrobić nic więcej: - Następnie zostaną prawdopodobnie podjęte kroki prawne względem podmiotów, które powinny być odpowiedzialne za wymianę tej rury. Starosta przekazał na koniec, że chce przeprosić wszystkich tych mieszkańców, których ta awaria dotknęła, ale w jego opinii ten przykład pokazuje, jak niedoskonałe są obecnie obowiązujące rozwiązania prawne.