Jeszcze niedawno wszyscy mogliśmy obserwować dość zaskakujące wyniki zakażeń, które dochodziły do nas z południa Wielkopolski. Krotoszyn, Pleszew, Kalisz - w tym rejonie nastąpił prawdziwy "wysyp" przypadków osób, u których potwierdzono koronawirusa, a w wielu przypadkach już odnotowano zgony. Tymczasem w Gnieźnie z dnia na dzień przybywa kolejnych przypadków, od których może nas uchronić tylko zaakceptowanie prostych zasad - nie wychodzić z domu bez powodu, a będąc w kwarantannie należy jej przestrzegać.
- Obecnie mamy 26 przypadków w jednym z zakładów pracy na terenie Gniezna i te 26 przypadków stanowi ognisko epidemiczne. 10 kwietnia Inspektor Sanitarny na wszystkie osoby pracujące w tym zakładzie tj. ponad 120 osób, nałożył decyzję administracyjną o kwarantannie, na której mają one przebywać do 23 kwietnia - mówi Anna Stejakowska, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. Jak dodaje, dalej rozwój sytuacji był bardzo dynamiczny: - Pierwsze zachorowanie to była osoba, która manifestowała objawy chorobowe. Osoba ta skontaktowała się telefonicznie z lekarzem rodzinnym, który skierował ją do Oddziału Zakaźnego przy ul. Szwajcarskiej w Poznaniu. Tam pobrano od niej wymaz i to był pierwszy przypadek potwierdzenia tego zakażenia w tym zakładzie - przyznała dyrektor. W dniach poprzedzających po tej osobie było widać iż jej stan zdrowia nie jest dobry: - Ta osoba nadzorowała pracę innych osób, dlatego przemieszczała się między nimi. Z uwagi na to, że w krótkim czasie pojawiły się dwa kolejne zachorowania, a jedną z tych osób była osoba wspólnie zamieszkująca z tą osobą mającą potwierdzony przypadek zakażenia. Po tym pojawiły się już kolejne przypadki w tym zakładzie - wówczas zgodnie z zasadami firmę potraktowaliśmy to jako ognisko epidemiczne.
W momencie potwierdzenia zakażenia, firma została zamknięta. Wcześniej przez kilka tygodni (po przestawieniu produkcji) Polanex zajmował się szyciem maseczek w celu ochrony przed koronawirusem. Sporo z nich trafiło do gnieźnian i do innych zakładów pracy na terenie miasta. Nie ma jednak obaw, jeśli każdy zgodnie z zasadami przed użyciem wyprał ją w wysokiej temperaturze tak, jak mówią specjaliści.
- Obecnie mamy 26 przypadków z ogniska epidemicznego, a tylko siedem spoza tego zakładu. Jestem pewna, że będzie więcej tych zachorowań, bo spływają kolejne informacje o potwierdzonych przypadkach. Trudno powiedzieć ile jeszcze osób to będzie z tej firmy - przyznała Anna Stejakowska dodając iż wymazy od osób przebywających w kwarantannie są pobierane na bieżąco od kolejnych osób przez niezależny tzw. zespół wymazowy: - W większości, według naszych wywiadów epidemiologicznych, te przypadki są bezobjawowe. Ludzie nie manifestują żadnych objawów chorobowych - dodała.
Wszystkie osoby, u których potwierdzono koronawirusa, a także ich bliscy, a niekiedy nawet sąsiedzi, z którymi mieli kontakt w ostatnim czasie, są poddani kwarantannie. Niestety, nie wszyscy zachowują ostrożność mimo apeli. Tylko dziś dowiedzieliśmy się, że jedna z osób z ogniska epidemicznego w okresie świąt wielkanocnych spotkała się z członkami rodziny mimo wiedzy, że była w grupie ryzyka. Po świętach dowiedziała się, że ma koronawirusa i obecnie kolejne osoby z jej rodziny, które ją odwiedziły, zostały objęte kwarantanną. Tak działa ludzka niefrasobliwość i lekceważenie apeli.
- Teraz bardzo dużo zależy od tych osób i ich rodzin, które wspólnie z nimi są na tych kwarantannach, żeby przestrzegały obowiązku kwarantanny. Jeśli nie będą tego robić i zaczną wychodzić z domu, to zakażenie nam się bardzo rozprzestrzeni - mówi Anna Stejakowska. Do tej pory na osoby, które złamały zasady kwarantanny, nałożono już 36 tys. złotych kary: - Ci ludzie muszą pozostać w domu i dostosowywać się do wytycznych inspekcji sanitarnej.