Tego już nie da się ukryć - koronawirus zagraża nie tylko zdrowiu, ale także gospodarce. W chwili obecnej, kiedy podjęto działania zmierzające do ograniczenia rozprzestrzeniania się epidemii, skutki tego działania być może jeszcze nie są aż tak odczuwalne, jak to nastąpi wkrótce. W obliczu zagrożenia iż stan ten może potrwać dwa lub trzy tygodnie, firmy zaczynają już liczyć straty, spowodowane brakiem zamówień.
Już teraz pierwsze zakłady pracy na terenie Gniezna wstrzymały produkcję z uwagi na fakt iż ich odbiorcy, często powiązani z rynkiem zagranicznym, również zaprzestali wysyłania towaru do odbiorców. Przedsiębiorcy z sektora prywatnego, niemogący znaleźć innego rynku zbytu, stanęli przed widmem poważnych strat.
W podobnej sytuacji znajdują się mali przedsiębiorcy, prowadzący głównie sklepy i usługi. Na drzwiach wielu sklepów na terenie Gniezna pojawiły się już kartki o czasowym zawieszeniu działalności. W wielu przypadkach decyzja zapadła w obawie o zdrowie pracowników, ale są też i takie, w których za ladą stanęli właściciele. Te lokale, które nie zdecydowały się zamknąć, często wprowadziły ograniczenia np. dopuszczając do środka maksymalnie jedną lub dwie osoby. W jednym przypadku w centrum właściciele zdecydowali się na bardziej radykalny krok, wymieniając drzwi wejściowe do sklepu spożywczego i stawiając w ich miejscu płytę z otworem - w celu ograniczenia bezpośredniego kontaktu z klientami.
W nieco lepszej sytuacji są lokale gastronomiczne, które do tej pory oferowały dowóz. Dla wielu z nich jest to szansa na minimalizację strat i to właśnie tylko w tym kierunku oferują swoje menu przede wszystkim w internecie. Pytanie jest tylko - jak długo będzie mogło to trwać, jak długo przedsiębiorcy wytrzymają i... ilu z nich to wytrzyma?