To kontynuacja sporu, jaki wyniknął jeszcze w październiku. Przypomnijmy iż lekarze z gnieźnieńskiej porodówki wystosowali pismo do dyrekcji z żądaniem podwyżki. Argumentują to faktem, że zatrudniony został nowy lekarz, który otrzymywać ma stawkę 90 zł, podczas gdy dotychczasowi zarabiają 60 zł. Ponieważ nie doczekali się konsensusu w tej sprawie, z dniem 31 października złożyli miesięczne wypowiedzenia.
- Czasami zdarza się tak, że kiedy zmienia się władza i to nie zależy, czy jest ona z prawej czy lewej strony, wszyscy wpadają na pomysł "przecież teraz możemy zastrajkować, należą się nam podwyżki" - stwierdziła wicestarosta Anna Jung i dalej dodała: - Jeżeli ginekolodzy złożyli wypowiedzenie, ponieważ warunkiem jest podniesienie płacy, to może trzeba się zastanowić nad zmianą organizacji tego oddziału i należy zadać pytanie rządowi polskiemu, czy nie stać go na zmianę odgórną, tak jak jest w Niemczech, że jeśli jakiś lekarz pracuje w szpitalu, to wtedy nie ma gabinetu prywatnego i w godzinach pracy w szpitalu nie przyjmuje w gabinecie prywatnym - mówiła Anna Jung, dodając iż lekarze postawili warunki, które kosztować mają w sumie 627 tysięcy złotych: - Co mam postawić na szali i gdziekolwiek się ugiąć? Zarząd Powiatu Gnieźnieńskiego nie będzie się uginał przed ani jedną, ani drugą stroną, bo nas na to zwyczajnie nie stać - stwierdziła Anna Jung. Przypomnijmy iż lekarze zażądali podwyżki do takiej samej kwoty, jaką otrzymuje nowy lekarz, a to relatywnie oznaczać ma spory wydatek dla budżetu.
- Zastaliśmy nie do końca dobrze prowadzoną rozbudowę szpitala gnieźnieńskiego, zadłużenie bieżące szpitala, kredyt w parabanku, niedokończone e-usługi, eSTeDe w sytuacji krytycznej oraz opóźnione projekty miękkie - stwierdziła Anna Jung i jak dalej dodała, jej zdaniem "wypowiedzenia nie miały znaleźć się na stole Zarządu": - Lekarze zgłosili się do nas wcześniej, zagwarantowaliśmy im iż do spotkania dojdzie, zostało ono przesunięte o jeden dzień i nagle się dowiadujemy, że te wypowiedzenia są na stole. Jeśli chcemy rozmawiać, ale to się odbywa na zasadzie "przyduszenia do muru", to tak rozmawiać nie będziemy. Negocjacje polegają na tym iż jedna i druga strona dochodzi do jednego porozumienia - mówiła wicestarosta. Jak przekazała, jej zdaniem, oddział powinien zostać zreorganizowany, gdyż obecnie na dyżurze przebywa zbyt dużo lekarzy.
Obecnie na oddziale położniczym pracuje dziesięciu lekarzy. Dziewięciu z nich złożyło wypowiedzenia. Jak sprawę widzą ginekolodzy? - Nasze żądania nie mają żadnych zabarwień politycznych, personalnych i są to wyłącznie żądania płacowe - stwierdził Grzegorz Gliniewicz, lekarz i dalej dodał: - W związku z tym, że zatrudniono nowego lekarza za stawkę 50% wyższą niż nasza, wystąpiliśmy z wnioskiem o wyrównanie tych stawek. To jest nasze dążenie. Poczuliśmy się niedocenieni, poniżeni, zdeprecjonowani - przyznał. Jak dodał, nowego lekarza z wyższą pensją nikt nie mobbingował, wbrew różnym nieprawdziwym informacjom, a sam zainteresowany wystosował oświadczenie, że nic takiego nie miało miejsca: - Widzimy możliwość porozumienia, jeśli dyrekcja i Starostwo będzie przychylna naszym dążeniom - mówił Grzegorz Gliniewicz.
Na pytanie o to, że Starostwo nie posiada pieniędzy na podwyżki, lekarz przyznał: - To będą musieli szukać kogoś innego i za wyższe pieniądze. 90 złotych to dzisiaj jest żadna stawka, tylko minimalna dla lekarza specjalisty. Dzisiaj za stawkę niższą niż 125 złotych nie znajdą. Aleksandra Lisowska dodała: - Nasza stawka 60 złotych jest najniższą w całym szpitalu. Niżej od nas nie zarabia nikt z lekarzy specjalistów. Pytani o reorganizację oddziału, która zdaniem Zarządu miałaby usprawnić pracę, ginekolodzy stwierdzili: - Zapraszamy pana starostę, niech tutaj zacznie pracować, to zobaczy - przyznała Aleksandra Lisowska, a Grzegorz Gliniewicz dodał: - Życzymy państwu starostom wszystkiego najlepszego. Niech po reorganizacji ten oddział pracuje tak, jak na dzień dzisiejszy. Jestem przekonany, że oddział zdecydowani straci na znaczeniu, bezpieczeństwie pracy i na ilości pacjentów. Zostanie on sprowadzony do bloku porodowego. Obecnie miesięcznie przez oddział przechodzi około 300 pacjentek.
Lekarze twierdzą, że nie chcą odejść od swoich postulatów i nadal będą żądać podwyżek. Co, jeśli ich nie dostaną? Grzegorz Gliniewicz odparł: - Polska jest duża. Zapotrzebowanie na ginekologów jest duże i za o wiele większe stawki, niż tutaj. Wszyscy jesteśmy gnieźnianami z urodzenia, wykształcenia, z miłości, ale nie możemy być pariasami. Każdy ma swoje układy i znajdziemy sobie miejsca pracy tak, by być zadowolonym. Nie odpowiedział jednak na pytanie, czy już szukają nowego zatrudnienia. Jeśli więc nie będzie porozumienia, od 1 grudnia br. oddział położniczy może nie mieć pełnego obłożenia w personelu lekarskim.