Prawie tysiąc mieszkańców Gniezna już wsparło inicjatywę podjętą przez grupę osób, które zamieszkują w rejonie dawnego boiska Stelli. Obecnie teren o wiekowej tradycji sportowej, który obecnie jest zaniedbany i częściowo zabudowany zrujnowaną halą, planuje się przeznaczyć pod zabudowę wielorodzinną. Z projektem tym, przedstawionym do publicznych konsultacji w lipcu br., nie zgodzili się mieszkańcy. Nie chcą oni kontynuacji dalszej urbanizacji tego miejsca, kosztem terenów zielonych. Ich zdaniem teren ten powinien nadal pełnić swoją pierwotną formę, choć Miasto już jakiś czas temu zaprzestało utrzymywania tego terenu w należytym porządku.
Po licznych spotkaniach w powyższej sprawie, mieszkańcy zdecydowali się przyjść na październikowe posiedzenie Komisji Gospodarki Miejskiej i Ochrony Środowiska. - Obecnie ten teren jest mocno zaniedbany, przestano nawet na nim kosić trawę. Można to było tłumaczyć, że w trakcie budowy były prowadzone prace budowlane, ale obecnie one są zakończone, a teren dalej jest to miejsce zaniedbane i jako takiej formy rekreacyjnej spełniać nie może - przyznał Roman Łaźny, mieszkaniec ul. Witkowskiej. Wskazał przy tym iż zgodnie z zapisami ustawy o planowaniu przestrzennym, powinno się przy sporządzaniu takich projektów brać pod uwagę ochronę dziedzictwa kulturowego: - Tu mamy miejsce, gdzie przez wiele lat miał siedzibę klub Stella, gdzie rozgrywano mecze i gdzie ludzie się spotykali, a ta funkcja była realizowana. On taką rolę pełnił historycznie - wskazał.
Przy tej okazji mieszkańcy przynieśli ze sobą dwa załączniki - mapę Gniezna z zaznaczoną większą częścią placów zabaw i zagospodarowanych terenów zielonych (oraz tych planowanych jak np. na terenie parku szpitala Dziekanka), a także koncepcję dla terenu po boisku Stelli. Jak przekazali, jest ona umowna, ale ma pokazać zapotrzebowanie, jakie mają mieszkańcy tego miejsca. - Chcemy zaapelować do prezydenta i radnych i pokazać brak symetrii, jaka jest w naszym mieście - przekazał Roman Łaźny, dodając: - Napełnia nas troską, że jako mieszkańcy tej części "za torami", nie mamy miejsca, gdzie pójść na spacer, gdzieś usiąść czy może placu zabaw dla dzieci. Są to tylko sporadyczne miejsca i to jest główny motyw naszej prośby (...). Jesteśmy zdeterminowani wspierać, nie oczekujemy cudów w tym miejscu, bo rozumiemy iż Miasto może nie mieć pieniędzy teraz czy w przyszłości na to, by realizować ambitne plany, ale my mieszkańcy możemy współpracować w tym zakresie - mówił.
- Teren ten nie tylko dotyczy mieszkańców ul. Wrzesińskiej czy Konopnickiej. Teren ten służy wielu mieszkańcom, ul. Klonowej, Kopernika, Witkowskiej, całego dużego obszaru, który jest mocno urbanizowany. Ten teren stanowi idealny klin pod rekreację i sport - dodał Mateusz Jakubowski, który przy ul. Konopnickiej mieszka od 30 lat: - Potrzebujemy tego miejsca bardzo mocno. Te problemy, które już teraz mamy, to gdybyśmy wybudowali kolejne trzy budynki, to po prostu by się piętrzyły i byście mieli państwo problemy z komunikacją, dostosowaniem infrastruktury drogowej. Ten teren stanowi też dla nas sentymentalną wartość - przyznał, podkreślając rolę jaką odegrało to miejsce w sportowej historii Gniezna, którą warto upamiętnić.
Radny Jan Szarzyński przypomniał Plan Rewitalizacji Osiedla Grunwaldzkiego, nad którym konsultacje odbywały się w 2014 roku i na którym też mieszkańcy wskazywali te tereny pod przeznaczenie na zieleń i rekreację. Radny Tomasz Dzionek stwierdził iż popiera głos mieszkańców w tej sprawie: - To jest tak naprawdę jedyny zielony punkt w tym fyrtlu. Nie ma innej możliwości, żeby stworzyć coś zielonego w najbliższej okolicy - mówił, dodając iż ten teren służyć może wielu gnieźnianom z tej części miasta: - Jeżeli ten teren zostanie przeznaczony pod zabudowę mieszkaniową, to tak naprawdę pozbawimy mieszkańców jakiegokolwiek miejsca pod rekreację - dodał, nie ukrywając iż obecnie występujące problemy po wybudowaniu kolejnych bloków tylko się spotęgują: - Całym sercem jestem za państwem i tą koncepcją. Na stwierdzenie wiceprezydenta Jarosława Grobelnego, że przy blokach na ul. Witkowskiej jest już plac zabaw, Mateusz Jakubowski odparł iż nie oddaje on proporcji, jaką powinno się zachować dla tej ilości mieszkańców w tej części Gniezna.
- To, o czym państwo mówicie, jest bezsporne i bezdyskusyjne. Nie musicie nas nawet do tego przekonywać, ja tak to widzę. Nie wyobrażam sobie, by to zostało w zupełnie inny sposób zagospodarowane - stwierdził radny Paweł Kamiński i dodał: - Państwa głos w tej sprawie zwraca uwagę w jednej kwestii, że urzędnicy powinni słuchać tego, co chcą mieszkańcy. To nie jest jakiś wymysł jednego bloku czy kawałka ulicy, bo komuś coś przeszkadza, tylko jest to fragment dzielnicy.
Jarosław Grobelny stwierdził iż prezydent Tomasz Budasz zlecił jeszcze dodatkowe analizy przed zamknięciem prac nad planem zagospodarowania. Dalej jednak, jak stwierdził, wygłosił "osobistą wypowiedź": - Jak tak słucham, to trochę się zastanawiam, jak mieszkańcy z budynków Kos-Bud dokonywali wyboru. Przytoczę kilka faktów - 22 kwietnia 2013 roku zostały wydane warunki zabudowy na budowę mieszkań o powierzchni 13 442 metrów kwadratowych. Wówczas była możliwość, żeby sąsiedzi mogli WZ oprotestować. Na jej podstawie już następnego dnia można było podjąć uchwałę i tę działkę sprzedać - stwierdził wiceprezydent. Dalej dodał, że Miasto Gniezno i PWiK prowadziło rozmowy z deweloperem o przyłączeniu do kanalizacji od strony ul. Konopnickiej z docelowym przyłączeniem planowanych w przyszłości bloków, których teraz nie chcą mieszkańcy: - Jeżeli ten teren nie będzie wykorzystany pod budownictwo to sorry, ale dlaczego Miasto ma podłączać kanalizację do domu firmy Kos-Bud. Nadzór budowlany przyjął podłączenie budynków od ul. Konopnickiej metodą przepompowni, natomiast warunki podłączenia wszystkich bloków są do ul. Wrzesińskiej. Gdyby nadzór sprawdził realizację i projekt, to tam jest niezgodność i te budynki nie powinny zostać oddane do użytkowania - stwierdził Jarosław Grobelny, podważając sens wydawania 300 tys. złotych na budowę kanalizacji, skoro bloki nie mają powstawać. Z podejściem wiceprezydenta do tematu nie zgodził się Tomasz Dzionek: - Urzędnik powinien być refleksyjny - przyznał i dalej dodał: - Jest to teren, który został zaniedbany. Gdyby o ten teren dbano, to nie byłoby tam tysięcy butelek, zrujnowanego budynku itd. Mówienie, że ktoś tego nie zaskarżył i teraz mamy stan zastany, wynikający z uchwał rady miasta sprzed dwóch kadencji, to nie ma znaczenia.
Radny Janusz Brzuszkiewicz stwierdził: - Myślę, że tutaj nie da się pogodzić dwóch rzeczy - wybudowania bloków i zlokalizowania szeroko pojętego obiektu rekreacyjnego, więc będzie z czegoś trzeba zrezygnować. Myślę jednak, że refleksja jest jedna. Nie chcę, by pan wiceprezydent stosował rodzaj szantażu, że jak nie będzie zabudowy to nie będzie kanalizacji. To mnie zaskoczyło, bo mieszkańcy płacą podatki i im się to należy. Stwierdził dalej, że na zagospodarowanie tego terenu w taki sposób, jaki by tego oczekiwali mieszkańcy, potrzeba na pewno lat. - Z każdym rokiem świadomość społeczna rośnie. W latach wcześniejszych być może nie było zainteresowania tematem, a niekiedy dla kogoś zabudowanie tego terenu po starej garbarni było lepsze niż to, że ona istniała jako miejsce niebezpieczne - mówił radny.
Roman Łaźny przekazał iż wbrew temu, co mówił wiceprezydent, mieszkańcy już kilka lat temu w trakcie procedowania warunków zabudowy składali protest przeciwko temu, ale nie został on przyjęty ze względów proceduralnych - prawnik skierował go do urzędu dzień po terminie. Po dyskusji nt. przyłączenia bloków do kanalizacji, która sprowadziła dyskusję na inny tor, Paweł Kamiński stwierdził: - Mowa jest tu o terenach zielonych i rekreacyjnych i państwo, którzy tu przybyli, szukają dobrej wolu Urzędu. Wiceprezydent odparł: - Dobra wola jest, nawet większa niż pan myśli. Radny stwierdził: - O to chodziło, żeby pan to powiedział. Jarosław Grobelny odpowiedział: - Gdyby jej nie było, to plan były przedłożony w takiej formie, w jakiej go zaprojektowano. Roman Łaźny stwierdził: - Dziękujemy za słowa, które napawają nas optymizmem. Wiceprezydent nadmienił jeszcze: - Być może trzeba rozszerzyć obszar oplanowania tego terenu - mówił, mając na myśli także obszar zapuszczonych ogródków działkowych położonych po sąsiedzku.
Sprawa dawnej "Stelli" wciąż jest pod lupą mieszkańców, którzy dalej zbierają podpisy pod swoją inicjatywą. Na kolejne informacje w tej sprawie być może przyjdzie czas już niebawem. Procedury planistyczne jeszcze trwają.