Kontrowersji wokół sprawy funkcjonowania Gnieźnieńskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego ciąg dalszy. Po dwóch latach zarządzania jednym budynkiem spółki (przy ul. Liliowej) przez byłego prezydenta Jacka Kowalskiego, który pobierał za tę funkcję wysokie wynagrodzenie budzące kontrowersje w opinii publicznej, spółka w marcu 2017 roku przeszła w stan likwidacji. Jeszcze wówczas wiceprezydent Jarosław Grobelny, odpowiadając na pytania radnej Bogusławy Młodzikowskiej odpowiedział: - Zarówno majątek, jak i środki, które są w spółce, zostaną przekazane na konto Miasta Gniezna (wypowiedź z marca 2017 roku). Tak się jednak nie stało, gdyż przez niejasne czynniki, majątek spółki trafił w ręce Skarbu Państwa, zarządzanego przez Starostwo Powiatowe. Miało to miejsce już w lutym 2018 roku. O sprawie władze powiatu dowiedziały się dopiero w lutym 2019 roku, kiedy to prezydent Tomasz Budasz wystąpił o to, aby zrzeczono się prawa własności do nieruchomości na rzecz Miasta Gniezna. Tymczasem starosta wydał decyzję o nieodpłatnym nabyciu tej nieruchomości przez Skarb Państwa. Dlatego właśnie radni miejscy z opozycji zdecydowali, że sprawą trzeba zainteresować odpowiednie organy.
- Nie wiemy, czy to było działanie celowe czy brak kompetencji tych urzędników, którzy dokonywali likwidacji spółki Gnieźnieńskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Warto, by temu się przyjrzały organy władne do kontroli takich właśnie zaniechań. Miasto straciło nieruchomość wartą kilka milionów i Urząd Miejski twierdzi teraz, że nic się nie stało, że wszystko jest zgodnie z prawem. Owszem, nieruchomość przeszła na Skarb Państwa zgodnie z prawem, ale o tym, jakie popełniono zaniechania i błędy celowe czy może niekompetencje urzędników, składamy zawiadomienie do Najwyższej Izby Kontroli, by zajęły się tym organy do tego przeznaczone. Wokół likwidacji TBS-u jest wiele niejasności - przekazał radny Paweł Kamiński. Jak dalej dodał, jego zdaniem w tej materii mają miejsce kolejne działania, które świadczą o próbie ukrywania sprawy przed opinią publiczną: - O tym, że coś jest nie tak, dało nam do myślenia, kiedy na lipcowej sesji Rady Miasta przedłożono nam projekt uchwały, która daje prezydentowi jeszcze szersze kompetencje pozwalające na zarządzanie nieruchomościami należącymi do Miasta - mówił. Chodzi o nowy przepis, na mocy którego prezydent bez konieczności zgody Rady Miasta, może dokonywać np. zamiany nieruchomości z innymi podmiotami: - Ta uchwała jest stworzona po to, by prezydent dalej milczał i dalej temat zamiatać pod dywan. Ci, którzy mają dobre ucho to wiedzą, że prezydent już biegał za starostą, by odwrócić i zamienić nieruchomość - stąd te nadzwyczajne kompetencje - twierdzi Paweł Kamiński. Radny Marek Bartkowicz dodaje: - Uchwałę uzasadniano wówczas, że jest wiele sytuacji, gdzie natychmiast trzeba podjąć decyzję i dlatego Rada Miasta powinna się zrzec swoich uprawnień na rzecz prezydenta, by mógł szybko podjąć decyzję. Takie było uzasadnienie. Na pytanie nasze, jakie jest ryzyko wystąpienia takiej sytuacji, pan wiceprezydent Grobelny nie odpowiedział. Dzisiaj okazuje się, że tę uchwałę przygotowano pod ten przypadek.
Jak dodali radni, w całej sprawie dziwnym jest też fakt, że likwidator spółki GTBS Rafał Tomczak został wiceprezesem spółki Urbis. Radni zdecydowali, że na najbliższej sesji złożony zostanie projekt uchwały o odwołaniu przepisu wprowadzonego w lipcu dot. możliwości zamiany nieruchomości przez prezydenta. Co jeśli radni koalicji nie poprą jej? - Oznaczać to będzie, że ci radni są po to, by prezydenta chronić i akceptować błędy popełniane przez niego - stwierdził Paweł Kamiński.
Co w całej sprawie utraty budynku GTBS ma do powiedzenia prezydent Tomasz Budasz? Odpowiedź udzielona dziennikarzom była dosyć wymijająca: - W tej chwili jesteśmy w kontakcie z mieszkańcami i poinformowaliśmy ich o naszych zamierzeniach i działalności, liczymy na współpracę z panem wojewodą. Niestety przepisy prawa, które istnieją, utrudniają nam wszystkim sposób postępowania, ale myślę, że będziemy prowadzić te działania wspólnie ze Starostwem i Wojewodą, aby mieszkańcy byli zadowoleni z ostatecznych decyzji, aby nabyli mieszkania na własność. Czy to znaczy, że Miasto Gniezno chce odzyskać budynek? - W tej chwili toczą się prace w Urzędzie Miasta zmierzające do tego, aby finalnie to mieszkańcy stali się właścicielami tych mieszkań. Przepisy są dziś tak skonstruowane, że trudno jest przeprowadzić cały proceder likwidacyjny, ale jestem dobrej myśli, że jeśli wszyscy będą chcieli współpracować, to uda się ten temat rozwiązać dla dobra mieszkańców. Prezydent, mówiąc o prowadzonych działaniach, twierdzi iż są prowadzone rozmowy "zakulisowe". Na pytanie o to, czy oddany zostanie czynsz, który był pobierany od mieszkańców z bloku, który nie należał do Miasta Gniezna, prezydent odparł: - Proszę zapytać Starostwo. Postępujemy zgodnie z procedurą i nie ma nic do oddawania, bo tu jest jasne powiedziane, kto administruje i gdzie powinny znaleźć się czynsze. Tymczasem, na nasze zapytanie prasowe, Starostwo Powiatowe odpowiedziało wprost: - Starosta w imieniu Skarbu Państwa wystąpił do Miasta Gniezna o zwrot nienależnie pobranego czynszu od dnia 24 lutego 2018 roku. Jak dalej dodano, Miasto Gniezno odpowiedziało iż sprawozdanie finansowe z administrowania nieruchomością przy ul. Liliowej złoży do połowy września br.
Co na to mieszkańcy bloku? - Mieszkańcy dowiedzieli się przypadkiem, że jest zmieniony właściciel. Jesteśmy tym zaniepokojeni, bo płaciliśmy kredyt przez 17 lat a teraz okazuje się, że mieszkania nasze przejął Skarb Państwa i nie wiemy co dalej. Do prezydenta piszemy listy od początku TBS-u, bo tu od początku było coś nie tak. Pan prezydent dopiero teraz przez swojego zastępcę nam odpowiedział, że nie jest uregulowana sprawa i nie wiadomo co będzie, że będzie się starał, żeby mieszkania można było wykupić. Za ile? Przecież już myśmy jeden kredyt spłacili - mówiła nam jedna z mieszkanek budynku przy ul. Liliowej. Jak dodała, czynsz nadal płaci do Urbisu - spółki miejskiej. Inny z mieszkańców tego samego bloku także powiedział dziennikarzom: - Czekamy co będzie dalej z nami. Boimy się, że możemy wylądować pod mostem.