Trzy lata zajęło Prokuraturze Rejonowej w Gnieźnie przejrzenie obszernej dokumentacji, zebranie wystarczających dowodów oraz opinii biegłego w sprawie oszustw, jakich dokonano wobec kilkudziesięciu poszkodowanych. W rzeczywistości mowa o nawet trzech podmiotach, przy czym co najmniej jedno z nich funkcjonowało (w pewnym okresie) w celu wprowadzenia klientów w błąd, przez pobieranie od nich pieniędzy, za które nie ujrzeli towaru. Poszkodowani mówią o "rodzinnej grupie przestępczej", a prokuratura nie ukrywa iż proceder mógł być prowadzony umyślnie na szkodę wielu podmiotów.
- Każda z obu osób, wobec których wystosowano akt oskarżenia, ma 50 zarzutów popełnienia przestępstwa z artykułu 286 par. 1 Kodeksu karnego, przy czym część z tych czynów dotyczyła mienia znaczącej wartości, co zaostrza odpowiedzialność karną. Maciej P. ma dodatkowo zarzut niezgłoszenia upadłości w terminie, co jest przestępstwem przewidzianym w Kodeksie spółek handlowych - przekazał nam prok. Radosław Krawczyk z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie. Akt oskarżenia, który liczy ponad 40 stron i trafił już do Sądu Okręgowego w Poznaniu. S
O całej sprawie poinformowaliśmy po raz pierwszy w kwietniu 2016 roku, kiedy to poszkodowani postanowili nagłośnić sprawę rodziny z Gniezna, która zajmowała się handlem materiałami budowlanymi (mająca także w realizacji różne inwestycje). Proceder był dosyć zawiły. Przy firmie X powstała nowa spółka - Y. Pierwszą, istniejącą od lat na rynku, prowadził ojciec, a drugą zajął się syn. W międzyczasie pojawiła się też firma Z, która podlegała żonie pierwszego z nich. Dwie pierwsze firmy działały pod tym samym adresem i mieściły się w tym samym pomieszczeniu, jednak kiedy zaczęły się problemy, ojciec twierdził iż "nie wie, co się dzieje w firmie jego syna". Cały proceder rozpoczął się w 2015 roku, roku, kiedy to firma Y zaczęła przyjmować zamówienia na towary, które dostarczone były z opóźnieniem, czasem w niewielkiej ilości, a w wielu przypadkach nie dotarły do klientów. W większości klienci nawet nie wiedzieli, czy otrzymają towar lub na kogo będzie wydana faktura. Pierwsi poszkodowani złożyli zawiadomienie do prokuratury na początku 2016 roku. W miarę jak toczone było postępowanie, zaczęły się zgłaszać kolejne podmioty z całego kraju - niektóre szkody wyniosły od kilkunastu tysięcy złotych, aż do rzędu 200 - 350 tysięcy złotych. Szacuje się iż suma strat wyniesie ponad milion złotych.
- Już sama liczba zarzutów mówi o tym, z jaką sprawą mamy do czynienia. Ponieważ są one związane z prowadzoną działalnością gospodarczą, zarzut niezgłoszenia upadłości w terminie wymagał uzyskania opinii biegłego z zakresu rachunkowości. Biegły musiał określić, w jakim momencie powstały przesłanki ku temu, że po stronie zarządu spółki istnieje obowiązek zgłoszenia w sądzie wniosku o upadłość, a niedopełnienie tego jest przestępstwem - wyjaśniał długi czas postępowania Radosław Krawczyk i jak dalej dodał: - Niegłoszenie tego w terminie lub niedokonanie tego w takiej sytuacji oznacza iż podmiot utracił płynność finansową. Generalnie te zarzuty sprowadzają się do tego, że podejrzani w ramach prowadzonej działalności gospodarczej pobierali pieniądze jako zaliczki lub płatności za domyślnie dostarczone towary, jednak te osoby się z tych zobowiązań nie wywiązał. Jednym z elementów wprowadzenia w błąd kontrahenta jest sytuacja finansowa podmiotu, z którym zawieramy umowę - wyjaśniał dalej, wskazując iż skoro prowadzący działalność wiedzieli iż nie są w stanie zrealizować zamówienia, a mimo to je przyjmowali, to jednoznacznie wskazuje na charakter ich czynu. Przy tym też ukrywali oni rzeczywisty stan przed swoimi, nierzadko długoletnimi klientami. Radosław Krawczyk dodał również, że sam fakt iż w toku postępowania cały czas zgłaszali się kolejni poszkodowani sprawiał iż śledztwo trzeba było aktualizować o nowe informacje.
W trakcie prowadzonego postępowania stwierdzono iż zebrany materiał dowodowy nie pozwalał na to, by żonie Mariusza P. przedstawić jakikolwiek zarzut: - Oba podmioty, które występują w tej sprawie, czyli Mariusz P. i Maciej P., są ze sobą powiązane kapitałowo i pod względem osobowym jako osoby zarządzające w tych podmiotach. Pokrzywdzeni byli wprowadzani w błąd i na tym polega przestępstwo oszustwa, że wprowadza się w błąd w celu doprowadzenia innej osoby do niekorzystnego zarządzania mieniem. W tym przypadku mamy błąd co do zamiaru realizacji transakcji i swojej kondycji finansowej - tłumaczył Radosław Krawczyk.
Jak udało się nam dowiedzieć, na tę chwilę nie są kierowane konkretne wnioski co do kar, jakie mieliby otrzymać oskarżeni. - Będą one formułowane pod koniec postępowania sądowego, kiedy będzie ono bliskie zakończeniu. W tej chwili mówienie o tym jest przedwczesne - przyznał Radosław Krawczyk. Najsurowszy z przepisów, który złamali oskarżeni, mówi o odpowiedzialności karnej pod postacią pozbawienia wolności od 1 roku do 10 lat.