Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 2 sierpnia 2018 roku około godziny 16:40 na strzeżonym przejeździe kolejowym na ul. Gajowej, kiedy to pociąg relacji Berlin - Warszawa potrącił rowerzystkę przejeżdżającą przez tory. W wyniku tego 64-letnia kobieta zginęła na miejscu. Już wówczas pojawiły się informacje o tym, że najpierw przez zamknięty przejazd przejechał pociąg z Gniezna do Poznania, a zaraz po tym z przeciwnej strony nadjechał drugi skład - w międzyczasie jednak miały zostać podniesione rogatki i to właśnie wówczas na tory wjechała rowerzystka. Po wypadku dróżniczka, która obsługiwała przejazd, była w szoku.
Od razu po zdarzeniu na miejscu podjęły działania odpowiednie służby, a także prokurator, a następnie komisja ds. wypadków kolejowych. Działania tej ostatniej trwały bardzo długo i mimo ponagleń raport dopiero w ostatnim czasie trafił do Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie. Dopiero wnioski komisji, wraz z zeznaniami świadków wypadku oraz nagraniami z lokomotywy feralnego pociągu pozwoliły na sformułowanie zarzutów.
Jak przekazał nam dziś prok. Radosław Krawczyk z Prokuratury Rejonowej w Gnieźnie, dróżniczce zostały przedstawione zarzuty z art. 174 par. 1 i 2 oraz art. 177 par. 2a Kodeksu karnego tj. nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym ze skutkiem śmiertelnym. Kobieta odmówiła składania wyjaśnień. Za wspomniane zarzuty Kodeks karny przewiduje kary pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat, a w przypadku nieumyślnego spowodowania wypadku - do lat 3.