Święto to zostało ustanowione na mocy uchwały z lipca 2016 roku, a jego data wyznaczona na 11 dzień tego miesiąca także nie jest przypadkowa - tego dnia, 1943 roku miała miejsce tzw. "Krwawa niedziela", w trakcie której nastąpił punkt kulminacyjny rzezi wołyńskiej. Uzbrojone w broń, najczęściej w widły i siekiery, grupy Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów oraz Ukraińskiej Powstańczej Armii, zaatakowały 99 polskie miejscowości, położone na Wołyniu, dokonując masakry polskiej ludności. Była to najbardziej krwawa rozprawa w trakcie trwającej kilka lat zorganizowanej akcji "tępienia" polskości na Kresach przez ukraińskich nacjonalistów.
Wydarzenie rozpoczęło się mszą świętą w intencji ofiar rzezi wołyńskiej, sprawowaną w kościele pw. św. Trójcy, w trakcie której homilię do zgromadzonych w świątyni wygłosił ks. Adrian Frąckowiak ze Stanów Zjednoczonych: - 11 lipca miała miejsce tzw. krwawa niedziela. Od siekier, wideł, kos i noży ukraińskich nacjonalistów zginęli polscy mieszkańcy. W samym lipcu zaatakowano 520 wiosek i osad. Przechowujemy tę prawdę o zamordowanych na Wołyniu nie po to, by sądzić, ale po to, by zatrzymać to jako prawdę i by przybliżyć tę prawdę współczesnemu pokoleniu, zwłaszcza młodzieży. Chcemy im przypomnieć poprzez nasz przykład, poprzez nasze celebrowanie i przez to, że o tym pamiętamy, że jesteśmy tutaj, aby modlić się za tych, którzy zostali bestialsko zamordowani - mówił ks. Adrian Frąckowiak
Po nabożeństwie uczestnicy udali się pod tablicę upamiętniającą te wydarzenia, umiejscowioną na przykościelnym murze. Tam do zgromadzonych przemówił Janusz Sekulski, prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich. Po słowach przypomnienia o wydarzeniach z lat 40., przybyłe delegacje złożyły pod tablicą kwiaty i znicze.