Od roku, na mocy uchwały podjętej przez radnych Rady Miasta, w centrum Gniezna obowiązuje zakaz sprzedaży alkoholu w punktach handlowych od godziny 23:00 do 5:00. Przepis ten nie obejmuje jednak lokali gastronomicznych, gdzie nadal można go sprzedawać klientom. Sam zakaz objął cztery lokalizacje - sklep przy targowisku oraz trzy stacje benzynowe - jedną przy ul. Sobieskiego oraz dwie przy ul. Żwirki i Wigury. Sprawa budziła dyskusję rok temu, a teraz grupa radnych zaproponowała, aby zakaz znieść.
Sprawę przedstawiono na ostatnim posiedzeniu Komisji Polityki Społecznej i Bezpieczeństwa Publicznego. - Zwraca się do mnie wielu mieszkańców Starego Miasta, że że zakaz sprzedaży alkoholu w centrum miasta między godziną 23 a 5 rano wywołuje wiele może nie tyle utrudnień, co niekomfortowych sytuacji. Były to naprawdę liczne grupy osób. Wychodząc z założenia, że Rada Miasta powinna ułatwiać a nie utrudniać życie mieszkańcom, postanowiłem we współpracy z radnymi złożyć taki wniosek. Dodatkowo uchwała została wprowadzona w maju 2018 roku, co było populistycznym chwytem w roku wyborczym, natomiast po roku funkcjonowania widać iż żadnych pozytywnych skutków ta uchwała nie przyniosła. Dodatkowo jest to ograniczenie swobody działalności gospodarczej, wymierzonej w kilka punktów w mieście, a tak naprawdę dotyczy to jednego - stwierdził radny Artur Kuczma, który wniósł projekt zmian razem z radnymi Angeliką Ślachcińską, Olgą Gandurską oraz Sylwią Jabłońską.
Korzystając z okazji, że na posiedzeniu komisji obecni byli przedstawiciele służb porządkowych (zaproszonych w związku z innym tematem posiedzenia), przewodnicząca Anna Krzymińska poprosiła ich o wyrażenie zdania na ten temat. Nie ukrywali oni jednak, nie w tym zakresie nie byli przygotowani do rozmowy, gdyż nie przygotowali danych pod tym kątem. - Z doświadczenia, mojego punktu widzenia oraz służb policyjnych, bylibyśmy za utrzymaniem tego ograniczenia niestety. Jestem przekonany, że po godzinie 23:00 szukają alkoholu osoby, które już są pod wpływem alkoholu. Takie jest moje stanowisko - przekazał nadkom. Robert Recki, naczelnik Wydziału Prewencji Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie, przekazując iż aby odnieść się do tej sprawy, potrzebował by czasu na zebranie danych np. z interwencji: - Nie analizowaliśmy zdarzeń, czy jest przez to bezpieczniej, czy to coś poprawiło czy nie. Trzeba zebrać dane w statystykach. Wydaje mi się jednak, że przez to jednak mniej ludzi nietrzeźwych, szukających alkoholu w mieście. Być może to się rozkłada na inne części miasta, trudno powiedzieć. Tomasz Francuszkiewicz, komendant Straży Miejskiej przyznał iż w ocenie działania tego zakazu formacja ta ma znacznie trudniejsze zadanie, gdyż w nocy po prostu nie pracuje. W kontekście powyższego tematu przedstawił jednak dane zebrane przez zespół monitoringu:
- Osoby ujawnione przy spożywaniu alkoholu: w 2016 roku 290 przypadków, w 2017 roku 240 przypadków, a w 2018 roku 255 przypadków.
- Zakłócanie porządku publicznego - w 2016 roku 68 przypadków, w 2017 roku 122 przypadki i w 2018 roku 91 przypadków.
- Dewastacja mienia - w 2016 roku 15 przypadków, w 2017 roku 4 przypadki, a w 2018 roku 5 przypadków.
- Pobicia i bójki - w 2016 roku 20 przypadków, w 2017 roku 19 przypadków, a w 2018 roku 8 przypadków.
- Osoby nietrzeźwe - w 2016 roku 46 przypadków, w 2017 roku 112 przypadki, a w 2018 roku 72 przypadki.
- Szczerze mówiąc, nie ma reguły, że nagle poprzez być może wprowadzenie tej uchwały nagle zmalała ilość tych zdarzeń, a ona się utrzymuje na tym samym poziomie. Nie wyrażam jednak zdania, czy ona się przyczynia, czy nie - stwierdził Tomasz Francuszkiewicz.
Swoje zdanie na temat zakazu wypowiedziała też Agnieszka Horoszczak, dyrektor Wydziału Usług Społecznych w Urzędzie Miejskim: - Sprawozdanie z 2018 roku wskazuje, że sprzedaż alkoholu w naszym mieście stanowi 75 mln złotych. To potężny rywal, a nie walczymy z osobami, które mają ten problem, ale to jest poszerzenie grupy społecznej o ich rodziny i konkretne jednostki i grupy. Uważam, że ograniczanie jest jak najbardziej zasadne.
Artur Kuczma stwierdził, że dane ze sprawozdania za 2018 rok wskazują iż mimo wprowadzenia zakazu, ilość spożycia alkoholu wzrasta. Odnosząc się do słów naczelnika Wydziału Prewencji stwierdził: - Część osób, będących pod wpływem alkoholu, rzeczywiście chce się "dopić". Zwracało się jednak do mnie wiele osób, tak jak pani po 30-tce, która stwierdziła iż jak kończy pracę i przyjeżdża sobie do domu, to nie może zejść na dół i kupić sobie alkoholu i musi jechać gdzieś dalej. To są takie utrudnienia, a to nie była tylko jedna osoba. Co do generowania niebezpiecznych sytuacji, bo takie ryzyko zawsze istnieje, to może się zdarzyć iż ktoś pod wpływem alkoholu wsiądzie do samochodu i pojedzie gdzieś, gdzie może je kupić - stwierdził, dodając iż dane z monitoringu wskazują iż nic się nie zmieniło po wprowadzeniu zakazu. - Mieszkańcy zgłaszają się do nas z takim poczuciem, że przez to iż mieszkają w centrum, są dyskryminowani w porównaniu do innych dzielnic, gdzie nie ma zakazu - stwierdziła radna Sylwia Jabłońska.
Agnieszka Horoszczak w odpowiedzi na słowa radnego stwierdziła: - 30 stycznia 2019 roku, kiedy mija termin składania oświadczeń o sprzedaży alkoholu, widzimy wyraźną różnicę między sprzedażą alkoholu w punktach konsumpcyjnych czyli gastronomicznych, a w punktach handlowych. W tych drugich zmalała w związku z wprowadzeniem zakazu, a wzrosła w gastronomicznej. Efekt jest jeden - znaczy iż kultura spożywania alkoholu poszła w górę - podsumowała dyrektor. Odnosząc się do słów radnej dodała iż wprowadzenie zakazu w centrum wynikało z jednej przyczyny - najwięcej interwencji Straży Miejskiej i Policji w stosunku do osób pijanych lub spożywających alkohol ma miejsce właśnie w tej części miasta.
Radny Janusz Brzuszkiewicz zadał pytanie Arturowi Kuczmie: - Czy rozmawialiście państwo z mieszkańcami budynków, w który mieści się lokal sprzedający alkohol? Od tego zacznijmy. Jeśli rozmawialiście i macie tam powiedziane, że nikomu to nie przeszkadza, to macie mój glejt, że możecie to zdjąć. Jak dodał, sam jako mieszkaniec Arkuszewa, aby kupić alkohol późno w nocy musiałby się udać na os. Tysiąclecia: - Nikomu to nie przeszkadza, a panowie ze służb mogą powiedzieć, że specjalnych zawirowań społecznych na Arkuszewie nie ma. Następnie przyznał iż alkohol w centrum można kupić w wielu placówkach przez cały dzień: - Ja się pytam - kto o godzinie 23 musi się dopić? Chyba, że nie pracuje. Ja pracuję i powiem szczerze, że aby przyjść w pełni wypoczęty do pracy, to nie mogę sobie pozwolić na imprezę w tygodniu. Wiem, że ludzie mają różne harmonogramy w pracy i we wtorek lub środę mają "dzień świąteczny". Artur Kuczma stwierdził iż nie pytał o dokładne adresy mieszkańców, którzy do niego się zgłaszali, ale jako kolejny argument przedstawił doniesienia o dewastacjach na targowisku w czasie po zamknięciu sprzedaży alkoholu w nocy.
- Alkohol nie jest artykułem pierwszej potrzeby, który jest niezbędny. My apteki mamy zamknięte po 22 i musimy dojeżdżać do jednej czy drugiej, które są dyżurnymi. My mówimy o czymś, co jest poza nami (...). Statystyki mówią wyraźnie, że w kraju zaczyna się dziać bardzo źle, jeśli chodzi o spożycie alkoholu. Czy one będą robione z prawa czy lewa wskazują, że pijemy na umór - stwierdził Janusz Brzuszkiewicz. - A zakazy nie przynoszą efektu - dodał Artur Kuczma. - My nie mówimy o tym, że nie wolno sprzedawać alkoholu czy będziemy go ograniczali jak w Szwecji, ale mówimy o tym, że nie powinno się go sprzedawać, kiedy obowiązuje nas cisza nocna, ten mir domowy - odpowiedział Janusz Brzuszkiewicz. Radny Marek Bartkowicz wskazał na to, jaki skutek wywołuje alkohol w rodzinach: - Kiedy pan radny mówi o "niekomfortowej sytuacji" bo ktoś nie może kupić alkoholu, to ja jestem zdumiony takim stwierdzeniem. Jeżeli nie mógłbym kupić chleba - to jest niekomfortowa sytuacja. Ale alkoholu? Może to jest niekomfortowe dla kogoś zepsutego moralnie. Artur Kuczma stwierdził, że zakaz ten nie wywołuje żadnych pozytywnych skutków, a do tego ogranicza swobodę gospodarczą: - Radny wspomniał o Szwecji, co jest dobrym przykładem, bo w tym kraju sprzedaż alkoholu jest monitorowana i kiedy służby zauważą, że osoby nadużywają i kupują za dużo alkoholu, to zwracają się do nich służby i ta osoba jest kierowana na badania lub profilaktyczne działania. Janusz Brzuszkiewicz przekazał, że system ten w tym kraju i tak nie działa.
- Alkohol jest czynnikiem negatywnym, a nawet w Kodeksie karnym czy Kodeksie wykroczeń, ustawodawca zaznaczył iż sprawca działający pod wpływem alkoholu ponosi większą odpowiedzialność (...). Radny poruszył kwestię rodzin i tych interwencji jest też dosyć sporo, gdzie króluje alkohol i dzieci cierpią - dodał nadkom. Robert Recki, wskazując jednak raz jeszcze, że temat ten powinien być poprzedzony weryfikacją danych, a tego nie dokonano z uwagi na brak wcześniejszego poinformowania o takiej potrzebie przy zapraszaniu na komisję. Radny Dariusz Banicki stwierdził iż sam głosował za wprowadzeniem zakazu sprzedaży po 23 i nie jest zwolennikiem jego odwołania, przynajmniej do czasu, aż służby przedstawią jednoznaczne dane, które przemawiałyby za lub przeciwko temu zakazowi.
Ostatecznie projekt zmian w uchwale został zaopiniowany negatywnie. Trzech radnych było przeciwko, trzech wstrzymało się od głosu, a jeden głos oddano za. Teraz trafi on na środowe obrady Rady Miasta.