Na ostatnim posiedzeniu Komisji Gospodarki Miejskiej i Ochrony Środowiska, pojawiły się przedstawicielki dwóch wspólnot mieszkaniowych z bloków przy ul. Cymsa. Jak przyznały, sytuacja jaka panuje w ich części osiedla oraz problem lokatorów praktycznie każdego piętra tych budynków zmusza do zwrócenia uwagi na to, co się dzieje za ich płotem.
- Mieszkamy w sąsiedztwie trzech działalności, z których dwie podlegają Urzędowi Miejskiemu, a trzecia to autoserwis. Z ich wszystkich jesteśmy non stop zatruwani smogiem z kominów spalinowych, które są bardzo niskie i są dla nas bardzo uciążliwe. Cały czas wdychamy smog, uszczelniamy okna, by się zabezpieczyć w momencie, kiedy dym ten jest taki intensywny, ale wtedy wdziera się on nawet przez kanały wentylacyjne - mówiła pani Jolanta, przedstawicielka wspólnoty mieszkaniowej. Problem dotyczy przede wszystkim bloków przy ul. Cymsa 8 i 10, które są położone najdalej od ul. Wrzesińskiej, a najbliżej wspomnianych wyżej działalności. Jak wskazały mieszkanki, dym z tych nieruchomości nie tylko dociera do ich bloków, ale także opada w rejon pobliskiej przychodni oraz szkoły.
Dwa z wspomnianych obiektów, które są prowadzone przez Magistrat, to Miejskie Świetlice Socjoterapeutyczne i budynek pokoszarowy, wynajęty jednej z prywatnych firm: - My zgłaszamy to do służb, ale nie dostaliśmy na razie satysfakcjonującej odpowiedzi co do rozwiązania problemu. Dzwonimy do ochrony środowiska, do straży miejskiej, ale nic nam nie mogą pomóc. Obok nas powstały też bloki (komunalne - przyp.red.), gdzie nowi lokatorzy też będą narażeni na ten smog - dodała mieszkanka. Jak przyznała, jeszcze w okresie, kiedy w koszarach stacjonowało wojsko, jeden z kominów miał metalową nadbudowę odprowadzającą dym wyżej. Konstrukcja jednak swojego czasu zniknęła i nie została odbudowana, a spaliny zaczęły opadać w kierunku okien mieszkańców: - Żyjemy w takiej kotlinie między tymi kominami, bo nasz blok jest prostopadle do ulicy, blok nr 10 jest równolegle i od tyłu mamy te kominy i ten dym się kotłuje na wprost naszych okien - mówiła, wskazując iż trzecie ze źródeł niskiej emisji - autoserwis - często wydziela gryzący zapach, przypominający smród palonych opon. Mieszkanki przyznały iż sprawa jest zgłaszana na straż miejską, ale często zanim pojawi się patrol, największy smród zdąży się ulotnić: - Pewna skuteczność przez chwilę na pewno jest, kiedy to zgłaszamy, ale nie obserwujemy, by ten problem się rozwiązał.
Odpowiedzi udzielił wiceprezydent Jarosław Grobelny: - Mamy wiedzę na ten temat, ale jest to problem, który nie pojawił się w tym roku, dlatego, że dzierżawcy funkcjonują tam kilka-kilkanaście lat. To jest problem, który pojawia się nie tylko w tym przypadku, gdyż są dzielnice domów jednorodzinnych, gdzie emitery są bardzo niskie. Przy niekorzystnych warunkach atmosferycznych, kiedy ktoś pali rzeczami nawet dopuszczalnymi, to ten dym wdziera się do sąsiednich budynków. Z jednej strony jest to kwestia kontroli. Nie może być tak, że ktoś spala śmieci i rzeczy niedozwolone i tu trzeba bezwłocznie informować Straż Miejską.
Wiceprezydent mówił iż obecnie jest plan zmiany systemu ogrzewania w tych budynkach, które należą do Miasta: - Myślimy nad rozwiązaniem, które się krystalizuje. Jest to kwestia zaopatrzenia tego terenu w ogrzewanie gazowe - przyznał, zaznaczając iż nie odpowiada za obiekty, które są w prywatnych rękach. Dodał również iż problemem była kwestia sali sportowej, której stan nie pozwala na jej dalsze użytkowanie, a której ewentualny koszt ogrzewania znacząco podrażałby całe przedsięwzięcie: - W tym sezonie grzewczym tego problemu nie załatwimy, ale jest szansa iż na przyszły sezon grzewczy w naszych obiektach przejdziemy w ogrzewanie gazowe - mówił Jarosław Grobleny.
W dalszej części dyskusji wiceprezydent przyznał iż nie ma obecnie możliwości stwierdzania na podstawie dymu, czy w piecu są spalane śmieci: - Też się do tego przymierzaliśmy, by latał dron do sprawdzania jakości powietrza. W miastach, gdzie te drony latają, sytuacja wygląda tak, że informacja idzie do Straży Miejskiej, funkcjonariusze fizycznie przyjeżdżają na miejsce kontroli i muszą stwierdzić spalanie niedozwolonych rzeczy. Musi więc wejść i sprawdzić, a jeśli ktoś nie chce się przyznać, to trzeba pobrać próbki. Dopiero ta próbka może być dowodem w sądzie. Te przepisy nie są specjalnie przyjazne, by egzekwować prawo i jakość powietrza - mówił, wskazując iż wiele osób zdziwiłoby się, jacy znani gnieźnianie lub firmy są karane za spalanie odpadów w piecach: - Często po prostu mówią, że nie mają czego z tym zrobić. Dodał też, że w jednym z przypadków Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska został powiadomiony o konieczności przeprowadzenia kontroli jednej z firm, na co WIOŚ wyznaczył termin na za dwa miesiące po zgłoszeniu oraz powiadomił podmiot, który miał zostać poddany weryfikacji: - Oczywiście nic nie znaleziono, co nie było dla nas zaskoczeniem.
Przedstawicielki wspomnianych wspólnot mieszkaniowych z ul. Cymsa, podziękowały za wstępne informacje o możliwości przynajmniej częściowego zażegnania problemu. Nie zmienia to jednak faktu, że jakoś powietrza na osiedlu Grunwaldzkim nie ulega poprawie, gdyż w dużej mierze nie sprzyja temu niska zabudowa. Do polepszenia sytuacji na pewno jest jeszcze długa droga, ale Miasto już teraz zapowiedziało montaż dodatkowych czujników jakości powietrza, które będzie można monitorować w Internecie.