Przez lata ceny i koszty utrzymania poszły w górę, a ich pensje stoją w miejscu. Proponowana obecnie podwyżka nie zadowala grupy, która do tej pory milczała na temat swojej sytuacji. Teraz postanowili wyjść przed budynek sądu (w ramach regulaminowej przerwy w pracy) i zaprotestować. Codziennie w południe grupa osób ustawia się na schodach gmachu przy ul. Franciszkańskiej i symbolicznie, reprezentując swoich pozostałych kolegów i koleżanki, domaga się podwyżek.
- Od 2008 roku nie były waloryzowane nasze pensje i to, co się obecnie nam oferuje, to jest mało. Jeśli przez tyle lat nie mieliśmy waloryzacji, to proszę spojrzeć, jakie były ceny w 2008 roku, a my żyjemy tak jak żyjemy, pensje stoją w miejscu i dziś jeśli zaproponowano nam 200 złotych brutto podwyżki do podstawy, to jest po prostu nic. My żądamy 1000 złotych brutto do podstawy - przekazała Żaneta Pietrović-Trzcińska, przewodnicząca Związku Zawodowego "Ad Rem", wskazując iż tym samym gnieźnieński sąd włącza się w ogólnokrajowy protest pracowników administracji: - Chcemy mieć rewaloryzację co roku, a nie tylko wtedy, kiedy się komuś to spodoba - dodała.
Najniższa pensja pracownika sądu, który dopiero rozpoczyna pracę, jest równa najniższej krajowej. Pracownice z dziesięcioletnim stażem otrzymują od 2800 do 3000 złotych brutto. Te, które mają 15 lub nawet 20 lat stażu, zarabiają około 3200 złotych brutto.
- Uświadamiamy opinię publiczną o tym, co się dzieje. Nasze pensje są zbyt niskie, jest za duża odpowiedzialność, nakłada się na nas zbyt dużo obowiązków i za tym nie idą pensje - przyznała Żaneta Pietrović-Trzcińska i jak wskazała, ta sytuacja sprawia iż w sądach jest coraz więcej wakatów na stanowiskach administracyjnych. Problem nie jest aż tak bardzo zauważalny w Gnieźnie, ale w większych miastach jest on coraz większy: - Nie ma ludzi chętnych do pracy, doświadczeni odchodzą, a młodzi kiedy tylko zobaczą co jest grane, także odchodzą bo nie są zainteresowani taką odpowiedzialnością za taką pensję - dodała na koniec.