Po wczorajszym wypadku, w którym na skutek potrącenia przez pociąg ekspresowy zginęła 64-letnia mieszkanka osiedla Dalki, pojawiła się wypowiedź rzecznika PKP PLK, który m.in. dla Radia Poznań udzielił wypowiedzi, jakoby w chwili zdarzenia rogatki były zamknięte. Słowa te przeczyły relacji świadków, którzy w kilka minut po wypadku składali relację na miejscu.
W sprawie skontaktowaliśmy się dziś z Prokuraturą Rejonową w Gnieźnie, która prowadzi postępowanie: - W tej chwili mamy ustalenia wskazujące na uzasadnione podejrzenie iż zapory w chwili zdarzenia były podniesione lub w trakcie opuszczania. Ta kwestia jest jeszcze w tej chwili ustalana i są wykonywane czynności procesowe. W dniu dzisiejszym przesłuchiwani są świadkowie, zabezpieczony będzie także system monitoringu z lokomotywy - przekazał prok. Radosław Krawczyk. Na tę chwilę nie przesłuchano jeszcze dróżniczki, która pełniła w tym czasie służbę. Kobieta po zdarzeniu jest w szoku.
Jak wynika z naszych informacji, po przejechaniu pociągu osobowego z Gniezna do Poznania (wyjazd o godz. 16:27), opuszczone na ten czas szlabany miały zostać podniesione. Jako pierwszy przejazd pokonał samochód osobowy, a następnie na tory wjechała rowerzystka. Wówczas też ktoś miał krzyknąć iż z drugiej strony jedzie jeszcze jeden pociąg, po czym nadjechał skład InterCity z Berlina do Warszawy. Maszynista widząc niebezpieczną sytuację na torach, uruchomił sygnał dźwiękowy. W chwilę później doszło do tragicznego potrącenia przez rozpędzony skład - lokomotywa pociągu zatrzymała się niecały kilometr za przejazdem.