Dziewięcioosobowa rodzina, zamieszkująca do tej pory w kamienicy przy ul. Łąkowej, musi opuścić ów budynek z uwagi na planowane przeznaczenie go do rozbiórki. Miasto Gniezno przydzieliło im mieszkanie w budynku przy ul. Chrobrego, obok starej gazowni. Tam jednak zastano lokal, który wymaga wymiany stolarki okiennej oraz instalacji gazowniczej oraz wodociągowej. Temu już rodzina z chorym dzieckiem finansowo nie podoła.
- Urząd Miasta obciążył mnie wszelkimi kosztami remontu, łącznie z oknami, instalacjami itd. Nie możemy podłączyć gazu, bo jedni technicy jak przyszli, to stwierdzili iż instalacja jest do wymiany, a kolejny technik stwierdził iż nic nie jest wymiany, a z pieca nie możemy korzystać - mówi pani Małgorzata, która otrzymała lokal przy ul. Chrobrego na drugim piętrze. Jak przyznaje, kiedy zobaczyła wnętrza, nic nie zapowiadało tego iż będzie on wymagał takich nakładów: - Ja nie chodzę z technikami za plecami i nie pokazano mi pełnej ekspertyzy z tego mieszkania z maja tego roku. Powiedziano mi, że będę musiała wszystko robić na swój koszt. Gnieźnianka, jak twierdzi, zgłaszała tę sprawę u prezydenta, ale jak stwierdziła: - Cisza, na razie kazali czekać. Nie stać mnie na wynajem mieszkania na wolnym rynku. Nie wiem, dlaczego jako mama szóstki dzieci, jestem tak traktowana, jakbym im przeszkadzała. Walczę codziennie ze zdrowiem dziecka i ta mnie powoli przytłacza. Tam, na ul. Łąkowej pakowałam w to mieszkanie pieniądze, teraz tutaj będę musiała, a z dzieckiem do Poznania muszę jeździć do lekarza i nie wiem jak ja to pogodzę. Pani Małgorzata nie ukrywa iż lokalizacja mieszkania była najodpowiedniejsza dla niej, gdyż niepełnosprawny syn uczęszcza do przedszkola z oddziałami integracyjnymi przy ul. Sobieskiego.
W sprawę zaangażował się radny Jerzy Lubbe, który nie ukrywa rozgoryczenia takim obrotem spraw: - Tematem budynku przy ul. Łąkowej 1 zajmowałem się od dawna i na początku kadencji zapytałem się prezydenta co z tym obiektem będzie. Usłyszałem iż jest on do rozbiórki, a mieszkańcy otrzymają mieszkania w zasobie miejskim. Prezydent miał 3,5 roku, aby przygotować lokale w dobrym stanie technicznym i co się stało dzisiaj? Przydzielono rodzinie mieszkanie, w którym jest odcięty gaz, zniszczona instalacja wodna, a okna są do wymiany. To jest efekt polityki mieszkaniowej prezydenta i koalicji PO-SLD. To nie jest rodzina patologiczna, tylko niezamożna i lokale socjalne otrzymują mieszkańcy o niskich dochodach, a ta rodzina wywiązuje się ze swoich zobowiązań - nie ma długów, płaci regularnie czynsz. Obecnie remontują oni mieszkanie na własny koszt, ale wymiana instalacji czy okien przerasta już ich możliwości finansowe. Jak dodał Jerzy Lubbe, czarę goryczy przelewa fakt iż na tę dziewięcioosobową rodzinę nałożona zostaje opłata śmieciowa w wysokości 16 złotych od osoby. Oznacza ona miesięczny wydatek w wysokości 144 złotych, a co jednocześnie przekłada się na znaczne uszczuplenie finansów.
Sprawę zupełnie inaczej widzi Urząd Miejski. Kierownik Referatu ds. Polityki Mieszkaniowej Paweł Seweryn stwierdził: - To rodzina, której gmina wskazała mieszkanie na podstawie wyroku eksmisyjnego od właściciela prywatnego. Rodzina przeprowadziła się z lokalu, które było w stanie krytycznym, do mieszkania na ul. Łąkowej. Ponieważ nasze budynki przechodzą przeglądy, ekspertyza dla budynku przy ul. Łąkowej stwierdziła iż powinniśmy wyłączyć go z eksploatacji. Dlatego rozpoczęliśmy wykwaterowywanie, a biorąc pod uwagę liczebność tej rodziny, postanowiliśmy im jako jednej z pierwszych zaproponować mieszkanie przy ul. Chrobrego - przekazał kierownik i jak dodał, było ono do niedawna zamieszkałe przez inną rodzinę: - Lokal jest w stanie dobrym oczywiście z pewnymi rzeczami do zrobienia. Tak się umawiamy z najemcami, że dopóki najemca nie zdecyduje się na przejęcie lokalu, to nic tam nie robimy, bo są różne oczekiwania różnych najemców. Teraz, kiedy wiemy iż pani Małgorzata zdecydowała się na przejęcie mieszkania, ustaliliśmy co jest do zrobienia po naszej lub po najemcy stronie - mówił Paweł Seweryn. Jak dodał, po stronie Miasta pozostaje wykonywanie tych rzeczy, które "mogą zagrażać zdrowiu lub życiu": - Są to instalacje, gazowe czy elektryczne i na to poszły zlecenia do naszego zarządcy. Okno to nie jest coś, co zagraża życiu - dodał Paweł Seweryn i dalej przyznał iż zainteresowana jest często w urzędzie i powinna dobrze wiedzieć, jakie są ustalenia. Stwierdził iż być może jest to kwestia "niezrozumienia" tego, co jest do wykonania i po czyjej stronie. Nie potrafił jednak stwierdzić, kiedy instalacje miałyby zostać wykonane.