- Dokonaliśmy w ostatnim czasie pewnej analizy miast o podobnej wielkości w Polsce jeśli chodzi o koszty dostarczania wody i odbioru ścieków poprzez system kanalizacyjny. Takich miast z ilością mieszkańców pomiędzy 64 a 74 tysiące, w kraju jest trzynaście. Wśród nich Gniezno znalazło się na drugim miejscu, jeśli chodzi o koszty brutto dostarczania wody i odbioru ścieków - na pierwszym miejscu są Siemianowice Śląskie z rekordowym wynikiem prawie 14 złotych, ale jednak ceny wody w całej aglomeracji śląskiej są bardzo wysokie - przekazał Krzysztof Modrzejewski. Jak dodał dalej, ostatnie miejsca zajmują miasta we wschodniej części kraju - Zamość i Suwałki, a pozostałe to miejscowości położone przeważnie na zachodzie: - Leszno, Piła, Inowrocław mają te ceny znacząco niższe - przekazał i przytoczył liczby dla tych miast kolejno za wodę i ścieki razem: 8,82 zł, 9,04 zł i 9,08 zł, podczas gdy w Gnieźnie wynosi to 10,80 zł: - GUS podaje, że średnie zużycie wody na mieszkańca rocznie wynosi 34 metry sześcienne wody, a więc dla 4-osobowej rodziny różnica w kosztach może wynosić setki złotych. Porównywalne Leszno to 268 zł rocznie oszczędności. Nasuwa się pytanie - dlaczego u nas musi być drożej, a dlaczego u innych może być taniej - stwierdził Krzysztof Modrzejewski, przyznając iż w związku z tym GPS skieruje pytanie do prezydenta o techniczne lub inwestycyjne możliwości dystrybucji wody lub odbioru ścieków, aby koszty te zostały obniżone dla mieszkańców.
Radny Marek Zygmunt, niejako w nawiązaniu co do zadawania pytań zadawanych władzom miasta przyznał, że bardzo często forma odpowiedzi kierowanych do radnych jest nieodpowiednia. Jako argument posłużyły mu interpelacje, które w ostatnich latach skierował na ręce prezydenta, a na które odpowiedzi były w jego opinii zaskakujące: - Przez te lata swojej kadencji, pan prezydent tylko raz potraktował poważnie radnych nienależących do koalicji. Było to na początku kadencji, kiedy się z nami spotkał i poprosił o współpracę i na tym jednym spotkaniu te chęci prezydenta się skończyły. Dlatego korzystaliśmy z innej formy komunikacji z prezydentem - w formie interpelacji. Wszystkie, które napisaliśmy, miały na celu polepszenie codziennego życia naszych mieszkańców - stwierdził Marek Zygmunt.
Jako jeden z przykładów posłużyła kwestia budowy zatoki autobusowej przy przystanku na ul. Roosevelta, na wysokości Parku Trzech Kultur: - W 2015 roku napisałem w tej sprawie o jej pobudowanie, bo przyczyniłoby się to do tego, że samochody nie stałyby w oczekiwaniu na ruszenie autobusu. Wiemy, jak wszystkim zależy na płynności ruchu kołowego. Otrzymałem odpowiedź od prezydenta, że "nie widzi takiej możliwości, bo szerokość chodnika wynosi w tym miejscu 4,2 metra, a szerokość zatoki według jego normatywu musi wynosić przynajmniej 3 metry". Wiem, że przy ul. Orcholskiej zatoka ma szerokość 2 metrów i też funkcjonuje i została zbudowana przez specjalistów. Odpowiedź prezydenta mnie nie zadowoliła. W replice do odpowiedzi prezydenta zaznaczyłem, że według dokumentacji projektowej dla ul. Kawiary, minimalna szerokość chodnika może wynosić 1,25 metra i to, według Urzędu Miejskiego jest dopuszczalne. Wobec powyższego, odejmując te 3 metry na zatokę na ul. Roosevelta, zostałoby spokojnie te 1,2 metra na chodnik. Zaznaczyłem, że tuż za przystankiem jest bar z ogródkiem piwnym i można przecież chodnik poszerzyć o ten odcinek. Nawet wiata autobusowa stoi częściowo na terenie Parku Trzech Kultur. Na te argumenty otrzymałem odpowiedź iż "podtrzymuje swoje poprzednie stanowisko" - stwierdził Marek Zygmunt i jak dalej stwierdził, postanowił ponowić swoją prośbę dwa lata później, ale wówczas odpowiedź prezydenta była nieco inna: - Na tą interpelację otrzymałem odpowiedź iż za przystankiem "istnieje historyczny cmentarz ewangelicki" i że ten teren "podlega ochronie prawnej i opiece konserwatora zabytków" i że według konserwatora "nie ma możliwości ingerencji w historyczną przestrzeń cmentarza". Tym stwierdzeniem prezydent mnie zbulwersował, bo jak to możliwe, że konserwator pozwolił raz na zburzenie tego zabytkowego murka, tak cennego dla cmentarza, by tam postawić część wiaty przystankowej? Jak można było pozwolić na wybudowanie na cmentarzu, tak "cennego zabytku" i "szlachetnego miejsca" jak cmentarz, baru piwnego?
Marek Zygmunt przyznał iż powyższa korespondencja z prezydentem to przykład szeregu podobnych zachowań, które można odnaleźć w odpowiedziach na interpelacje. Prezydent, zdaniem radnego, bardzo często odpowiada w sposób zdawkowy, często bez zawarcia konkretnych powodów lub zasłaniając się, że nie np. można wykonać fragmentu chodnika, bo nie jest on ujęty w Wieloletnim Programie Gospodarczym, choć jest wiele przypadków, gdzie bez ujęcia w WPG takie działania podjęto. Marek Zygmunt wskazał także działania, które pokazują iż Miasto i Powiat przerzucają się odpowiedzialnością za niektóre działania. Tak ma miejsce chociażby w kwestii budowy dużego ronda w rejonie skrzyżowania ul. Roosevelta z ul. Staszica i Słowackiego, co zdaniem radnego usprawniłoby ruch w tym miejscu, a wobec którego Powiat nie chce podejmować tematu z uwagi na brak środków, a Miasto kieruje sprawę do Powiatu - zarządcy ul. Słowackiego. W opinii zainteresowanego, pokazuje to brak chęci dogadania się między samorządami.
- Zdarzyła się też taka sytuacja, kiedy złożyliśmy interpelację w sprawie, co do której kierowali się do nas mieszkańcy. Otrzymaliśmy odpowiedź iż nasze pismo jest wnioskiem o udostępnienie informacji publicznej. Złożyliśmy wniosek o to i dostaliśmy wezwanie do złożenia w ciągu tygodnia informacji, dlaczego w ogóle chcemy to wiedzieć i mieliśmy się wykazać "społeczną koniecznością", dlaczego jest to ważne i dlaczego chcemy to wiedzieć. Wydaje się, że kiedy każdy mieszkaniec pyta o rzeczy ważne rzeczy, kiedy się pyta o sprawy miasta, to uważamy iż tak nie powinno być - stwierdził Krzysztof Modrzejewski.