Ta sprawa wyprowadziła z równowagi wielu kierowców, którzy w miniony piątek próbowali się przedostać z południowej części miasta do centrum lub też w drugą stronę, korzystając z przejazdu nad torami w ciągu ul. Warszawskiej. Na ich przeszkodzie stanęli robotnicy, którzy dokonywali wymiany części nawierzchni na fragmencie najazdu na wiadukt. Prace prowadzono w godzinach rannych, kiedy ruch na drodze był najbardziej intensywny, a kierowcy zwracali się do nas z informacjami iż w korku spędzają pół godziny, a niektórzy nawet 40 minut, spóźniając się do pracy czy szkoły. Ruch odbywał się wahadłowo, kierowany przez pracowników, ale nie oznaczało to jakiejkolwiek poprawy w przepływie pojazdów. W końcu, około 9:00 na skrzyżowanie ul. Kościuszki i Warszawskiej przybyli policjanci, którzy zamknęli przejazd w kierunku południowym, by przepuścić wszystkich jadących od strony ul. Wrzesińskiej i Witkowskiej.
Ponieważ ta sytuacja nie była pierwszą, z jaką zmotoryzowani gnieźnianie mieli do czynienia w tym miejscu (poprzednia miała miejsce rok temu), zwróciliśmy się do Wielkopolskiego Zarządu Dróg Wojewódzkich w sprawie, która najbardziej nurtowała kierowców - czy takich prac, w tak newralgicznym komunikacyjnie miejscu Gniezna, jakim jest ww. wiadukt, nie można prowadzić w nocy? - Technologia wykonania remontu cząstkowego nawierzchni masą na gorąco wymaga kilkugodzinnych robót i zakończenia ich w ciągu tej samej doby – przede wszystkim z uwagi na bezpieczeństwo użytkowników ruchu drogowego. Dodatkowo realizacja remontu jest uzależniona od godzin pracy wytwórni i dostawy gorącej masy bitumicznej. Z uwagi na te uwarunkowania oraz postępowy charakter robót, zaczynają się one od rana, by zdążyć w ciągu jednego dnia usunąć ubytki w jezdni na danym odcinku drogi i przenieść prace na kolejny. Z uwagi na brak produkcji i dostaw gorącej masy bitumicznej w nocy oraz ryzyko zbyt niskiej temperatury przy gruncie, nie prowadzimy w kwietniu remontów cząstkowych masą na gorąco w nocy - przekazała nam Kinga Heydrych, zastępca dyrektora WZDW w Poznaniu.
Jeden z kierowców, który się z nami kontaktował pytał, czy zostaliśmy poinformowani o planowanych utrudnieniach na ww. drodze. Do nas jednak nie dotarła żadna taka wiadomość. O niczym nie wiedział także Urząd Miejski, do którego również kierowano liczne pretensje. Informacji również nie było na oficjalnej stronie WZDW, gdzie jest specjalna zakładka pt. "utrudnienia". Wyjaśnień w tym temacie także nam udzielono: - Wykonawca zobowiązał się do podania do informacji publicznej ogólnych terminów (9-27 kwietnia) prowadzenia robót na całym, liczącym 4,4 km remontowanym odcinku drogi wojewódzkiej nr 260 w granicach miasta Gniezna - poinformowała Kinga Heydrych, wskazując przy tym iż informacje w tym temacie - o remoncie na odcinku 4,4 kilometra, a nie na tym jednym, konkretnym wiadukcie, pojawiły się z wyprzedzeniem w jednym z gnieźnieńskich tygodników oraz lokalnej rozgłośni. Tylko tyle.
- Jednocześnie należy podkreślić, że z uwagi na postępowy charakter robót nie da się precyzyjnie określić czasu i miejsca obowiązywania utrudnień, stąd podanie do informacji publicznej ogólnych terminów prowadzenia robót w mieście. Dziury w nawierzchni jezdni są łatane etapami na kolejnych, krótkich fragmentach drogi. Obowiązuje na nich wtedy ruch wahadłowy. A wraz z postępem prac jest on przesuwany na kolejne remontowane odcinki. Zatem po zakończeniu w czwartek 12 kwietnia remontu na wiadukcie ks. J. Popiełuszki roboty przesunęły się na ul. Witkowską i w kolejnych dniach będą prowadzone etapami aż do granicy miasta - wyjaśniła w odpowiedzi zastępca dyrektora WZDW w Poznaniu.
Komentarz redakcji. W Gnieźnie istnieją cztery przeprawy, łączące południowe osiedla z resztą miasta. Kierowcy wiedzą iż sygnalizacja na tzw. "trzech mostach", czy oczekiwanie na przejazd pociągu na Dalkach, powoduje czasowe utrudnienia. Co innego, kiedy dzieje się coś na ww. wiadukcie, a czego efektem było to, co miało miejsce w miniony piątek, kiedy ruch w sporej części miasta na pewien czas właściwie stanął. Trudno też zrozumieć, jak kierowca, informowany o remoncie drogi na długości 4,4 kilometra w wymiarze ponad dwóch tygodni, ma zrozumieć iż następnego dnia na wiadukcie będą problemy i lepiej po prostu wybrać inną drogę jadąc do pracy. Jak więc widać, z tym problemem gnieźnieńscy kierowcy zostali sami. Po raz kolejny.