Rzecz jasna wczorajszy tekst, dotyczący ww. zjawiska, należy potraktować jako primaaprilisowy żart. Niemniej, narodził się on już dawno temu - w czasie, kiedy kilka miesięcy temu powstały owe "kopce" ścinek, wypadające z rębaka, usuwającego połamane po nawałnicy gałęzie.
Uwagę należy zwrócić na fakt, że pomimo iż od sierpniowego zdarzenia minęło już prawie osiem miesięcy, to fragmenty Parku Piastowskiego sprawiają miejscami wrażenie, jakby wichura przeszła tu całkiem niedawno. Nie w tym rzecz jednak, by zajmować się całym terenem, ale chociaż tym, który przylega do ul. Poznańskiej i Muzeum Początków Państwa Polskiego - gdzie przemieszcza się tysiące samochodów oraz coraz liczniejsi (w rozpoczynającym się sezonie) turyści. Ten teren, jakby nie patrzeć, jest wizytówką Gniezna z perspektywą katedry w oddali. W trakcie, kiedy przystępuje się do rewitalizacji Parku Trzech Kultur, co ma być niejako efektem szkód jakie poniósł ten zieleniec po wichurze, na terenie Parku Piastowskiego, a szczególnie przy szlakach uczęszczanych przez przejeżdżających przez nasze miasto, wciąż zalegają stosy gałęzi, a także wiatrołomy opierające się na innych drzewach. Czy czekają, aż zdmuchnie je silniejszy wiatr?
To wszystko na trasie powstającego Traktu Królewskiego - a być może chodzi o to, żeby legendzie o Lechu (która ma stanąć nad brzegiem jeziora), nadać autentyczności w postaci nieprzeniknionych borów, wśród których - zgodnie z opowieściami - mityczny założyciel Gniezna napotkał na dąb z orlim gniazdem?