To kolejny rozdział w trwającej od lutego w Gnieźnie kampanii przeciwko wykorzystywaniu zwierząt w cyrkach. Przypomnijmy iż dzięki protestowi, który odbył się w ciągu miesiąca, udało się zebrać 2800 podpisów pod apelem do prezydenta o to, by zakazał wstępu cyrków na tereny należące do Miasta. Tak też się stało w minionym tygodniu, ale zarządzenie obowiązuje jedynie nieruchomości będące w zarządzie Magistratu lub podległych mu jednostek. Cyrki mogą za to stawać na prywatnym terenie i to też nastąpiło.
W poniedziałek do Gniezna przyjechał "Cyrk Zalewski", który rozstawił się na działce u zbiegu ul. Gdańskiej i Żnińskiej, należącej do prywatnego właściciela. Pierwszy spektakl zaplanowano na wtorek 13 marca, a od ubiegłego tygodnia w szkołach i sklepach rozprowadzono darmowe wejściówki dla dzieci. Przeciwko takiemu postępowaniu, a także wykorzystywaniu zwierząt w przedstawieniach (a takowymi się chwalił przyjezdny cyrk) postanowili wystąpić niektórzy gnieźnianie - inicjatorzy lutowego protestu. Tym razem manifestacja miała milczący charakter: - To będzie wymowne, gdyż one milczą w cierpieniu. Może dzięki temu uświadomimy trochę osób przechodzących, które się zastanowią i przemyślą - przekazała Żaneta Michalska-Przybylska i dodała: - Dzisiaj przejeżdżałam koło cyrku i widziałam, jak się rozbijał i widziałam w narożniku placu wypuszczone wielbłądy. Nikt się nie zastanowił, jak to powinno wyglądać, one zostały wypuszczone na śmietnisko, stojąc przy ruchliwej ulicy. One były tylko reklamą, bo reszta zwierząt była pozamykana. Cały czas nie myśli się o zwierzętach.
Protestujący przynieśli ze sobą liczne plansze z hasłami czy ilustracjami prezentującymi cierpiące zwierzęta. Rozwinęli także transparenty i w milczeniu stali naprzeciwko wejścia na teren, na którym rozstawił się cyrk. Z dystansu, całości przyglądali się policjanci w dwóch radiowozach.
- Gniezno stara się być empatyczne, nowoczesne i iść pomimo wszystko ku ekologii i miłości dla zwierząt. Mamy XXI wiek, dlaczego mamy się cieszyć tylko dlatego, że wielbłąd jest zamknięty za jakimś zapyziałym ogrodzeniem, stoi po kostki w błocie czy butelkach, bo nikt tego nie posprzątał. Nie wiem, czy to jest takie fajne, że rodzice tu idą z dziećmi i im nawet nie wytłumaczą. Nie dają im promienia świadomości, żeby dziecko zaczęło samo myśleć - stwierdziła Monika Bartkowiak. Jak dodały organizatorki protestu, nie wiedzą w jakich warunkach przyjechały i są przechowywane zwierzęta, ale sygnałem było chociażby zachowanie cyrkowców w Poznaniu: - Tam weterynarz, chcąc wejść razem z dyrektor Zoo zostali źle potraktowani i nie zostali wpuszczeni - stwierdziła Monika Bartkowiak i jak dodała, nic nie stoi na przeszkodzie by zmienić cyrki tak, by nie występowały w nich zwierzęta: - My się przebranżawiamy, nauczyciele muszą się dokształcać, każdy musi coś zmieniać w życiu, a oni mogą żyć na tej tradycji i tylko i wyłącznie na tym bazują.
Niememu protestowi przyglądały się gromady ludzi (głównie rodziców z dziećmi), zmierzające w kierunku kasy biletowej cyrku. Zazwyczaj jednak, lawirując między przejeżdżającymi samochodami, wszyscy spieszyli się by zdążyć na przedstawienie. Jak dodały organizatorki, cyrk przyjechał za wcześnie, jeśli chodzi o planowane działania w zakresie kontrolowania tego typu inicjatyw i dodały, że na kolejne występy w Gnieźnie będą bardziej przygotowane pod kątem sprawdzenia koniecznych pozwoleń.