Przypomnijmy, iż 10 stycznia część opozycji z partii Nowoczesna oraz Platformy Obywatelskiej, opowiedziała się przeciw lub wyszła z sali i tym samym doprowadziła do odrzucenia projektu o liberalizację prawa aborcyjnego. Wobec tego kilkunastu mieszkańców Gniezna zdecydowało się zaprotestować. Spotkali się w środę 17 stycznia na ul. Jana Pawła II przed budynkiem, w którym mieści się biuro posła Pawła Arndta z Platformy Obywatelskiej. Parlamentarzysta bowiem przed tygodniem, nie wziął udziału w głosowaniu nad ww. projektem i tym samym, w opinii protestujących osób, naraził się na słuszne zarzuty.
- Uważamy, że skoro są takie ugrupowania, które zachowują się tak samo jak partia rządząca i mienią się opozycją, to one nie są tą opozycją, jeśli głosują identycznie - stwierdziła Kamila Bartkowiak, reprezentująca gnieźnieńskie koło Partii Razem, która organizowała wiec pn. „Miarka się przebrała” i dodała, że część członków PiS zagłosowała za projektem, aby uniknąć kolejnych manifestacji na wzór "Czarnych protestów". Jak skomentowała brak udziału w głosowaniu posła Pawła Arndta? - Zachował się tchórzliwie i nie tak, jak powinien, a więc uczestniczył w poprzednich głosowaniach, a kiedy było to decydujące głosowanie to wyszedł z sali. To było jawne i nieuczciwe przynajmniej wobec jego liberalnych wyborców.
- Prawa kobiet to nie ideologia, ale prawa człowieka. Uważamy, że prawa człowieka, które od 1948 roku są uważane za prawa kobiet i mężczyzn, są w tej chwili w Polsce bardzo mocno naruszane. Przypomnę, że prawem człowieka jest życie według własnych zasad i decydowaniu o tym, co człowiek uważa za dobre. Dla niektórych będzie to macierzyństwo, a dla innych będzie za dużym obciążeniem, jak pojawi się możliwość urodzenia dziecka z gwałtu czy śmiertelnie chorego. Uważamy, że to barbarzyństwo i mamy duży żal do opozycji, która od bardzo dawna oględnymi słowami deklaruje wsparcie kobiet, natomiast jak przychodzi co do czego, to nie ma ich w sali podczas dyskusji na ten temat, ani nie ma ich w trakcie głosowania - mówiła prof. Grażyna Gajewska, wykładowczyni na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza.
W proteście wzięło udział początkowo około dziesięć osób, po czym po kilku minutach dołączyło jeszcze kolejnych kilku. W kontrze do manifestujących przybyła grupa kilku gnieźnian, opowiadająca się przeciwko liberalizacji prawa aborcyjnego. Wśród nich był radny miejski Marek Bartkowicz, który trzymał przy sobie tablicę z napisem "Życie". Przeciwna strona trzymała tabliczki układające się w napis "wstyd", a także dokonano odczytania "listy hańby" - nazwiska posłów opozycji, którzy zagłosowali przeciwko projektowi lub nie wzięli w nim udziału.
Do protestujących wyszedł Łukasz Kaszyński, dyrektor biura poselskiego: - Pan poseł jest teraz na ul. Paczkowskiego i kibicuje kobietom, naszym piłkarkom ręcznym na 1/8 finału Polski. Serdecznie zapraszam, jeżeli ktokolwiek ma jakieś pytania, to możecie się państwo umówić osobiście lub telefonicznie, tak jak robili to dziennikarze. Dzwoniły też kobiety z zapytaniem i pan poseł też wyjaśniał, dlaczego podjął taką, a nie inną decyzję. "Lista hańby", nie chcę bronić tylko swojego szefa, ale człowieka. Poseł zawsze, jeśli chodzi o aborcję, ma swoje poglądy. Często się wytyka posłom, że są jak chorągiewki, są maszynami do głosowania i nasz poseł pokazał, że nie i ma swoje zdanie, a w kampanii wyborczej nikomu nie obiecał żadnych kwestii związanych z aborcją i postępuje zgodnie ze swoimi zasadami i sumieniem. Uszanujmy to, bo to naprawdę rozsądny i dobry człowiek - mówił dyrektor biura poselskiego.
Obecni na proteście nie przyjęli jednak tych wyjaśnień do siebie i po chwili zaczęli skandować hasła: "PiS i opozycja - jedna koalicja", "Wstyd i hańba, oddaj mandat!" czy "Wspólna sprawa - kobiet sprawa". Skromniejsza liczebnie strona przeciwna odpowiadała "Odrzuć śmierć - wybierz życie". Całemu protestowi przyglądał się obecny w pobliżu patrol policyjny.