piątek, 05 stycznia 2018 09:25

Kronika miejscowa - 5 stycznia 1932 roku

 
Kronika miejscowa - 5 stycznia 1932 roku archiwum redakcji

Gdzie w Gnieźnie ćwiczono jazdę na nartach oraz gdzie chodzono "na sanki"? O tym przeczytamy w relacji z 5 stycznia 1932 roku, a więc dokładnie 86 lat temu. 

 

Tego dnia Lech. Gazeta Gnieźnieńska informował mieszkańców:

Śnieg, który spadł onegdaj nad naszą okolicą, zapoczątkował wreszcie tak upragnione przez naszą młodzież sporty zimowe. Ferje szkolne trwają jeszcze do 7 bm. włącznie, tak że młodzież szkolna ostatnie dni swych wakacji spędzić może na świeżem powietrzu.

Ślizgawka, z powodu zbyt słabego jeszcze lodu, w dalszym ciągu nie dopisuje, zato odbiła sobie nasza młodzież ten zawód na sporcie saneczkowym. Tory saneczkowe na Dalkach, wszystkie pochyłości w parku miejskim i t.p. roiły się wczoraj od niezliczonych rzesz młodzieży i opiekujących się nią osób starszych. Na Dalki ciągnęły poprostu całe procesje amatorów pięknego sportu saneczkowego. Na trzech torach używało tego sportu na skraju lasku dalkoskiego około 2000 dziatwy i dorastającej młodzieży. Lokale rozrywkowe na Dalkach służą w tym czasie jako sale rekreacyjne, co podnosi znacznie walor tych torów saneczkowych.

Sport ten powinna nasza młodzież uprawiać w sposób racjonalny. t.j. nie nadużywać go i się nie przemęczać; baczyć też powinna na kolejność przy zjeżdżaniu aby nie wywoływać zatorów, co nieraz pociąga za sobą nieszczęśliwe wypadki. Doświadczenia roku zeszłego powinny być dostatecznem ostrzeżeniem pod tym względem.

Jako osobliwość zauważono wczoraj na Dalkach trzech narciarzy, trenujących się w lasku. Faliste tereny naszej okolicy powinny zachęcić szersze koła naszej młodzieży do naśladownictwa.

Niedopuszczalnem jest używanie ulic naszego miasta jako torów saneczkowych, jak np. ul. Grzybowo, a nawet ruchliwej ul. Tumskiej, gdzie wczoraj panował "ruch" saneczkowy. W końcu pragniemy zwrócić uwagę na niedopuszczalność obrzucania przechodniów śniegiem na ulicy. Wczoraj zdarzało się często, że kule śniegu, niekiedy mocno ubite, dostawały się od młokosów osobom poważnym. Mało było co prawda w tym roku śniegu, nie jest on jednakowoż u nas taką rzadkością jak w Rzymie, żeby dawał powód do ogólnej radości i wzajemnego bombardowania się. W danym razie byłaby tu na miejscu interwencja policji, co się już wczoraj podobno zdarzyło.

Fatalny skok z pociągu. Zamieszkały w Łubowie rolnik Jan Wiśniewski, w nocy z dnia 31 grudnia na 1 stycznia pociągiem osobowym z Poznania do Gniezna, usiłował pomiędzy stacjami Fałkowo i Pierzyska z niego wyskoczyć w biegu, uczynił to jednak tak niefortunnie, że doznał obrażeń na głowie. Przywołany lekarz oprócz ogólnych potłuczeń stwierdził 2 rany na głowie.

Pożar przy ulicy Bł. Jolenty. W ub. środę około godziny 10.15 wybuchł w mieszkaniu Józefa Bajstoka przy ul. Bł. Jolenty 16. z niewiadomej dotąd przyczyny pożar, który zniszczył znajdujące się w kuchni sprzęty, opalił ściany i drzwi prowadzące z kuchni do przyległego pokoju i przepalił sufit i dach.

Ogień zauwazyli sąsiedzi i zaalarmowali policję, która ze swej strony zawiadomiła natychmiast straż pożarną. Po przybyciu na miejsce straży ogieńw krótkim czasie stłumiono. Szkody narazie ustalić nie zdołany, gdyż właściciel mieszkania w czasie pożaru znajdował się w kinie i wrócił do mieszkania dopiero po godzinie 12 w nocy.

Ujęcie umysłowo chorej. Onegdaj około godz. 17 ujęto umysłowo chorą Zofię Prakopczankę, która zbiegła z zakładu psychjatrycznego w Dziekance i wałęsała się po torze kolejowym w okolicy Arkuszewa.

 

(zachowana oryginalna pisownia)

4 komentarzy

  • Link do komentarza Ta z Libelta piątek, 05 stycznia 2018 13:54 napisane przez Ta z Libelta

    Ja też pamiętam zjazdy z góry w parku, mieszkałam w pobliżu Al. Marcinkowskiego więc byłam prawie każdego dnia na sankach lub na łyżwach na stawku; było bezpiecznie , pełno dzieci nawet bez opieki. To były czasy!

  • Link do komentarza Gnieźnianin piątek, 05 stycznia 2018 12:50 napisane przez Gnieźnianin

    No zjeżdżanie na Kustodii było dla najodważniejszych, bo skarpa nad jeziorem najwyższa i najbardziej stroma, i niejeden do domu wracał z sankami w klapkach, a była też i "skocznia" narciarska. I jeszcze to że nie było uskoku jaki teraz jest z przeprowadzenia brzegiem jeziora kanału ściekowego do klarowni.

  • Link do komentarza miejscowy piątek, 05 stycznia 2018 12:26 napisane przez miejscowy

    A ja chodziłem na sanki na górkę w Parku Miejskim od strony Al. Marcinkowskiego i zjazd był w kierunku małego stawu. No, ale wtedy, w latach pięćdziesiątych były zimy, był śnieg i chodziliśmy tam w ramach w-f z nauczycielem i całą klasą. Stawy były zamarznięte, ale pilnowano, by na nie nie wchodzić, bo były wyrąbane przeręble chyba dla ryb, które wtedy tam jeszcze były. Od małego stawu odchodziła taka odnoga niby rzeczka w kierunku obecnej łąki do istniejącego tam basenu chyba p/pożarowego. Był mostek, latem było mnóstwo zieleni i kwiatów. Pozostało tylko wspomnienie.

  • Link do komentarza Karo piątek, 05 stycznia 2018 09:53 napisane przez Karo

    50 lat temu na sanki chodziło się na kustodie. Ale każdy inaczej myślał w tamtych czasach. dzisiaj to by się tam pozabijali.

Skomentuj

W związku z dbałością o poziom komentarzy, prowadzona jest ich moderacja. Wpisy wulgarne, obsceniczne czy obrażające innych komentatorów i naruszające podstawowe zasady netykiety (np. pisane CAPS LOCKIEM), nie będą publikowane. Zapraszamy do kulturalnej dyskusji. Ponadto prosimy nie umieszczać wklejonych obszernych tekstów, pochodzących z innych stron, do których to treści komentujący nie posiadają praw autorskich. Ponadto nie są dopuszczane komentarze zawierające linki do serwisów, prowadzonych przez wydawców innych lokalnych portali.

Ostatnio dodane