Budżet obywatelski jest demokratycznym procesem narzędziem, który powierza obywatelom prawo alokowania części środków z budżetu miejskiego. (pisownia oryginalna - przyp. red.)*
Demokratyczne narzędzie, współdecydowanie, potrzeby społeczeństwa - te trzy sformułowania nieco kłócą się z praktyką głosowania w budżecie obywatelskim, z jaką mają do czynienia od trzech dni mieszkańcy Winiar.
W miniony poniedziałek 6 listopada ruszyło głosowanie na dziesięć projektów, które zostały zakwalifikowane przez urzędników. Jednocześnie w trasę ruszyli też... dozorcy. Na polecenie Gnieźnieńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, każdy z nich miał otrzymać spory plik formularzy do głosowania w budżecie obywatelskim. Dodajmy, że są one wypełnione. W jaki sposób?
Na każdej karcie głosowania, na której mieszkańcy mogą zadecydować o wyborze trzech projektów (poprzez wpisanie ich cyfr w wolne okienka) zaznaczony został jeden, konkretny, a pozostałe zostały skreślone. Jaki wpisano? Chodzi o budowę "Strefy zabaw i wypoczynku na osiedlu Kazimierza Wielkiego (teren wokół stawku)" na kwotę 330 tys. złotych. - Przed południem miałam dzwonek do drzwi, otworzyłam i zobaczyłam swojego dozorcę. Wydawał się być nie do końca przekonany tym, z czym do mnie przychodzi. Zapytał, czy byłabym chętna wypełnić formularz i w ten sposób zagłosować. Odpowiedziałam, że nie, bo już głosowałam internetowo. Skłamałam, bo nie podoba mi się coś takiego, że ktoś ma decydować za mnie, na jaki projekt zagłosuję - przekazała nam Joanna, mieszkanka jednego z osiedli na Winiarach. Z informacji, do których udało się nam dotrzeć wynika, że dozorcy zbieranie głosów otrzymali jako polecenie. Następnie, po wypełnieniu formularzy, mają je zabrać ze sobą i z powrotem dostarczyć do Gnieźnieńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, skąd mają trafić do urny. Czy tak wygląda owo "demokratyczne narzędzie", jakim jest budżet obywatelski?
Jedna z osób, która się z nami skontaktowała, mieszka na osiedlu Kazimierza Wielkiego. Przyznała, że faktycznie, teren przy stawku powinien zostać uporządkowany i zadbany, tak jak to zakłada projekt: - Nie podoba mi się jednak to, w jaki sposób to ma być osiągnięte - przyznał Tomasz, który także nam zgłosił tę sprawę i dodał: - Wiadomo, że w godzinach rannych, kiedy chodzą dozorcy, można zastać w domach głównie starsze osoby. W ten sposób łatwo można zgarnąć sporo głosów od osób, które same nie pójdą zagłosować. Dodajmy, że do wybierania pierwszego projektu, spółdzielnia oficjalnie namawia na swojej stronie.
Współdecydowanie o przeznaczeniu publicznych pieniędzy ma w założeniu zbliżyć do siebie ludzi, pozwolić im poznać wzajemnie swoje potrzeby i zmotywować do wspólnego działania.*
Podobne przypadki do powyższego, a więc podsuwanie wskazanego projektu i skreślanie pozostałych dwóch wolnych okienek, były już praktykowane w poprzednich latach przy innych projektach gnieźnieńskiego budżetu obywatelskiego. Nie wszystkim się to podoba, także niektórym radnym miejskim, którzy swojego czasu wyrażali pewne wątpliwości co do takiego sposobu głosowania.
W tej sprawie chodzi też o to, czy głosowanie przez osobę trzecią jest dozwolone - o to także pytali nas mieszkańcy. - Taki sposób głosowania nie jest niezgodny z regulaminem. Karta do głosowania jest powszechnie dostępna, można ją także wydrukować, wypełnić i wrzucić do urny w wyznaczonym punkcie także za pośrednictwem osób trzecich - przekazała nam Anna Dzionek, rzecznik prasowy Urzędu Miejskiego.
Smaku w powyższej sprawie może dodać fakt, że - jak wynika z naszych informacji - dozorcy formularze otrzymali już w poniedziałek 6 listopada rano. To oznacza, że ich wydrukowanie w takiej ilości (i zakreślenie), musiało nastąpić przed tym terminem. Tymczasem na stronie budżetu obywatelskiego, podlegającej pod stronę Urzędu Miasta, karta do głosowania w tegorocznej edycji była niedostępna do poniedziałkowego rana, a do tego czasu link odsyłał pod adres, na którym wyświetlał się brak pliku (jak widać na zdjęciu z ekranu).
Uczestnictwo mieszkańców w tworzeniu budżetu obywatelskiego pozwoli władzom naszego miasta na lepsze rozumienie potrzeb społeczeństwa, jego wymagań i preferencji.*
Analogiczna sytuacja do powyższej miała miejsce w ubiegłym roku w Toruniu, gdzie studentom Uniwersytetu Mikołaja Kopernika rozdawano wypełnione już karty do głosowania na budowę parkingu przy jednym z budynków uczelnianych. Tam, jak donosi miejscowa prasa, zdarzały się nawet telefony z pytaniami, czy młodzi ludzie już wzięli udział i zagłosowali. Większym skandalem zakończył się jeden z budżetów obywatelskich w Krakowie, gdzie forsowano dość specyficzny projekt, polegający na zakupie szybowców i zorganizowaniu szkoleń dla kilkudziesięciu osób, a w internecie pojawiły się propozycje pieniędzy za zebrane w tym celu głosy. Tak też można, tylko czy to jest uczciwe?
Wracając do Gniezna - w całej sprawie wszystko co prawda jest zgodne z prawem i regulaminem (choć otwarta pozostaje kwestia udostępniania dozorcom swoich danych osobowych), ale jednak pozostaje tu pewien zgrzyt. Trudno bowiem mówić o kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego, kiedy ma się do czynienia ze zbieraniem podpisów i odrzucaniem tych, które zgłosili inni mieszkańcy Gniezna. Tak co najwyżej buduje się egoizm społeczny na potrzeby, które być może wynikają z ważniejszych przesłanek. Tak jest chociażby z propozycją remontu chodnika, który do budżetu obywatelskiego zgłosił niepełnosprawny mieszkaniec miasta, poruszający się na wózku inwalidzkim: - Chodnik przy ul. Żwirki i Wigury, łączącej jedną z większych dzielnic naszego miasta z centrum i dalej - z dworcem, jest tak dziurawy, że zawsze gdy go pokonuję, przeżywam "armagedon" i zastanawiam się, czy mój pojazd to przetrwa... - pisze autor projektu, który zwraca się do gnieźnian na Facebooku. Taki pomysł, a właściwie prośba, aż bije w oczy.
W całej sprawie pozostaje więc dodatkowe pytanie, czy po prostu nie da się pewnych zadań wykonać w normalny sposób, niż czekając, aż ktoś je zgłosi do budżetu obywatelskiego? To pytanie pozostawiamy bez odpowiedzi.
*Powyższe cytaty pochodzą z uzasadnienia do uchwały Budżetu Obywatelskiego Miasta Gniezna na 2018 rok.