Wstępne raporty po nawałnicy, która przeszła nad naszym regionem 11 sierpnia, przedstawiło już Miasto Gniezno (zobacz więcej). Mimo to, w całym powiecie obecnie wciąż trwa szacowanie strat i zniszczeń, zarówno w lasach, polach uprawnych, jak i w gospodarstwach rolnych czy budynkach mieszkalnych. Swój własny, dość ogólny raport przygotowała też Gmina Gniezno, a został on przedstawiony na posiedzeniu radnych 29 sierpnia.
Raport
- Nawałnica poczyniła wiele szkód na naszym terenie w mieniu indywidualnym i mieniu gminnym, w drogach, lasach, parkach i innych obiektach. Najwięcej szkód wichura poczyniła w zachodnim obszarze gminy, ponieważ te wiatry były południowo-zachodnie i skierowały się w stronę północy. Część wschodnia gminy, nie chcę powiedzieć iż nie była naruszona, ale te szkody były śladowe w stosunku do tego, co się stało w wioskach takich jak Goślinowo, Obora, Piekary, Skiereszewo, Obórka, Modliszewo i Modliszewko. To ten rejon gminy najbardziej ucierpiał - mówił wójt Włodzimierz Leman, który następnie przedstawił radnym szkody, jakie poczyniła nawałnica: - W szkole w Goślinowie został zerwany dach z sali sportowej, pozrywało dachówki na budynku gospodarczym, gdzie od razu przystąpiliśmy do naprawy, aby ten obiekt został jak najszybciej przywrócony do użytku. W Szczytnikach Duchownych zostały zerwane dachówki na przedszkolu. W Pyszczynie ucierpiało przedszkole, w Braciszewie świetlica wiejska, w Oborze przedszkole, w Obórce świetlica, w Strzyżewie Smykowym remiza, gdzie odpadło kilka płyt eternitowych, w Zdziechowie świetlica wiejska.
Jak dodał wójt, w ewidencji strat nie znalazła się budowa sali gimnastycznej w Zdziechowie: - Nie jest ona jeszcze odebrana i ta szkoda wyrządzona na budowie, wchodzi w koszty wykonawcy. Wiatr położył dwie szczytowe ściany, które wykonawca zgłosił się do projektanta, by lepiej je uzbroić. Myślę, że po tym sala ta zostanie jeszcze bardziej zabezpieczona. Wieniec był dobrze założony i ściany nie były samy bez zwieńczenia, ale nie wytrzymały naporu wiatru. Mocno uszkodzony został także park przy starej szkole w Zdziechowie, a także prywatny park w Modliszewie, gdzie w 80% został całkowicie zmieciony. Poza tym wspomniano o wielu innych stratach, w tym zablokowanych wielu drogach, które, dzięki pracy strażaków, zdołano udrożnić w miarę krótkim czasie: - Wszyscy do tej pory, tak jak każdy może, tak to usuwa. My też staramy się usuwać, ale bardzo trudno jest dostać jakąkolwiek jednostkę, ponieważ wszystkie firmy zajmujące się usuwaniem, są jeszcze w tym tygodniu nie do wynajęcia, bo miasto wszystko wynajęło od razu. Chcieliśmy wynająć z Urbisu kontenery do usuwania zieleni i gruzu, ale to też wszystko dopiero w przyszłym tygodniu, bo miasto jak gdyby jest jednostką nadrzędną Urbisu i oni to zarezerwowali dla siebie - dodał Włodzimierz Leman.
Jak przekazano w trakcie posiedzenia, wniosków o zgłoszenie szkód do 6 tys. złotych złożono do tej pory 277 osób. Na kwotę do 20 tys. złotych wniosków jest 97, a na kwotę do 100 tys. złotych jest 17 wniosków. Jeden wniosek jest na kwotę 200 tys. złotych: - W tej chwili, żeby to wszystko opisać i ocenić, to gdybyśmy to sami robili, to nie udałoby się więcej jak około 10 dziennie. W tej chwili Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego też nie ma możliwości, aby nam pomóc i posiłki przychodzą z Wojewódzkiego Inspektoratu. Są w sumie trzy komisje wraz z naszą, które jeżdżą i oceniają - przekazał wójt. Jak dodał, kwotę otrzymaną z budżetu państwa w wysokości 900 tys. złotych już wykorzystano i złożono wniosek o zwiększenie tych środków. W sumie szkody poczynione przez nawałnicę w mieniu należącym do gminy oszacowano na około 2 mln złotych.
Dlaczego dopiero w poniedziałek?
Po przedstawieniu ogólnego raportu, głos zabrał radny Mariusz Nawrocki: - Mam pytania i zastrzeżenia, które są efektem telefonów od mieszkańców po tym piekielnym piątku. Mieli oni uwagi, że urząd zadziałał późno i dopiero w poniedziałek, powstał tzw. sztab kryzysowy. Ludzie oczekiwali, że w sytuacji tak wyjątkowej, urząd powinien zadziałać w sobotę bądź niedzielę. Dlaczego tak się nie stało? Drugie pytanie - dlaczego miasto potrafiło wskazać miejsca na to, żeby gałęzie i konary składać w pięciu miejscach, a w Urzędzie Gminy nie działo się nic? Trzecie pytanie, to jak wygląda kwestia ubezpieczenia całego majątku mienia gminy? Włodzimierz Leman od razu odpowiedział na ostatnie pytanie: - Cały majątek gminy jest ubezpieczony i w stosownym procencie, tak jak polisa przygotowana, kwoty zostaną zwrócone po tym jak oceni je rzeczoznawca. To, co pan mówi, że gmina nie działała w sobotę i niedzielę, to jest pan w błędzie, bo my nie musimy siedzieć na miejscu, by pracować. W sobotę od samego rana, a nawet jeszcze w nocy, kiedy wyjechałem, to praktycznie żadna droga nie była przejezdna i nie było światła, nie było możliwości przemieszczania się i cała komunikacja stała. W Witkowie była informacja iż utopiło się w Skorzęcinie sześć osób, która okazała się być fałszywa. By mogła dojechać pogotowie i straż, to trzy i pół godziny przecierały drogę do Witkowa (...). To był taki kataklizm, że czy by tu ludzie siedzieli w urzędzie czy nie siedzieli, to by i tak nic więcej nie dałoby się zrobić. Wszystkie siły i środki, a więc straże oraz organizujący się mieszkańcy, każdy kto mógł od rana w sobotę z piłami i siekierami, traktorami i koparkami pracowali i skutki nawałnicy usuwali - tłumaczył Włodzimierz Leman i odpowiadając konkretniej radnemu stwierdził: - To pana stwierdzenie jest bardzo fałszywe, błędne i poczuwające tych, którzy włączyli się tak bardzo mocno w to, abyśmy mogli należycie funkcjonować.
Przewodniczący Piotr Łykowski podzielił się swoimi wspomnieniami po nawałnicy, a następnie przyznał: - W sobotę rano, kiedy wstałem i przejechałem w kierunku miasta i przez miasto na Osiniec, to wszystkie drzewa na drodze były już usunięte, przez co widać iż strażacy musieli przez całą noc pracować, bo naprawdę byłem zaskoczony iż zostało tak udrożnione. Odnosząc się do wcześniejszych słów radnego stwierdził: - Rozumiemy iż rozpoczął się weekend, a wiele osób mogło wyjechać. To był przecież okres wakacyjny. Trudno było w sobotę czy niedzielę ściągać ludzi z weekendu, bo takie jest życie, że każdy w różnym czasie planuje sobie odpoczynek, a to naprawdę nas wszystkich zaskoczyło. Mariusz Nawrocki odnosząc się w końcu do słów wójta stwierdził: - Ja nie pytałem, jakie działania pan podjął, tylko chodzi o to, by w gminie od soboty działał telefon. Mieszkańcy gminy do mnie dzwonili i ja nic nie wiedziałem. Włodzimierz Leman odpowiedział: - Jak miał działać telefon, skoro dopiero w środę został włączony? Mariusz Nawrocki przyznał iż nie wiedział o tym, ale dalej dopytywał, dlaczego Miasto Gniezno potrafiło sprawniej działać od sobotniego rana, a Gmina Gniezno nic nie robiła. Na to wójt odparł: - Miasto jest scentralizowane, a nikt z Piekar czy Skiereszewa nie będzie woził różnych gruzów i skutków, które nastąpiły po nawałnicy. Wszyscy doskonale o tym wiedzą, że w każdej wsi jest miejsce, gdzie można składować odpady, a które w odpowiednim momencie będziemy usuwać.
Na urzędników nie ma co liczyć?
- Słuchając tych wypowiedzi i pytań mam wrażenie, że nie wiem, czy nie byli w tym czasie na tym terenie, bo to się wydarzyło w ten piątkowy wieczór, najstarsi ludzie w naszej wsi nie pamiętają, by się coś takiego wydarzyło. To był szok dla wszystkich - stwierdził radny Łukasz Ciesielski i zadał retoryczne pytanie: - Co by to dało, gdyby gmina była czynna czy nieczynna. To nie ma związku, takie jest moje zdanie, ponieważ na każdym terenie i w każdej wsi był sołtys, rada sołecka, mieszkańcy. U nas w Zdziechowie tak się akurat stało, że kilka domów ma dachy uszkodzone, garaże poprzewracane i drzewa. Od godziny 23:00 do rana ludzie sobie pomagali, łataliśmy dachy gdzie można było, czym się dało - mówił, podkreślając rolę strażaków, szczególnie ochotników dziękując im oraz mieszkańcom: - Myślę, że bardziej ta mobilizacja, jeśli chodzi o ludzi, powinna funkcjonować, a nie liczyć na to, że któryś z urzędników zadzwoni i powie, co mamy robić - zakończył Łukasz Ciesielski. Radny Marian Kaźmierczak zapytał o kwestię SMS-ów, które powinny przychodzić z ostrzeżeniami o niebezpiecznej pogodzie, a które - jak on stwierdził - nie funkcjonuje. Wójt stwierdził iż jest to rola Powiatowego Centrum Zarządzania Kryzysowego i gmina za to nie odpowiada. Dopuszczony do głosu Mariusz Nawrocki stwierdził iż póki może, to będzie pytał, mimo tego w jaki sposób zwrócili się do jego pytań przedmówcy.
Radny Paweł Jesiołowski stwierdził iż strażacy z Mnichowa, by dojechać do szpitala Dziekanka, musieli jechać przez dwie godziny i udrażniać drogę: - Miasto bez ochotników by sobie nie poradziło - podsumował. Radny Wojciech Wilkosz stwierdził iż przez cały czas był z wójtem w kontakcie telefocznicznym przez komórkę, z którym na bieżąco ustalał podejmowanie działań w gminie.
W dalszej części posiedzenia radni wysłuchali zmian w budżecie na 2017 rok oraz w Wieloletniej Prognozie Finansowej, które przedstawiła skarbnik Gabriela Cempel. W pierwszym z dokumentów zawarto zmiany w punktach dotyczących niektórych przedsięwzięć z uwagi na straty wywołane nawałnicą. Tym samym zmniejszono wydatki na budowę Zespołu Szkolno-Gimnazjalnego w Zdziechowie o kwotę 1 mln 800 tys., co nie zagraża aktualnemu finansowaniu inwestycji i środki te trafią na inne zadania. M.in. zwiększono środki na naprawę uszkodzonych budynków szkolnych 350 tys. złotych, wywóz odpadów o 300 tys. złotych, czy uporządkowanie terenów zielonych o 43 tys. złotych.
Komentarz. Także do naszej redakcji docierały informacje od mieszkańców Gminy Gniezno o tym, że nie mogą się niczego dowiedzieć od urzędu - pytań było sporo. Wydaje się, że najlepszym przykładem funkcjonowania samorządu na poziomie gminy w trakcie sytuacji kryzysowej (na którą zawsze powinno się być przygotowanym), był Urząd Miasta i Gminy Czerniejewo, gdzie w weekend po nawałnicy na stronach internetowych pojawiały się bieżące informacje oraz komunikaty, a w obliczu niefunkcjonujących telefonów w instytucji, udostępniono numery komórkowe do urzędników. O tym, jak ściągano pracowników z urlopów w innych urzędach na terenie powiatu, nie trzeba specjalnie pisać.