Do zdarzenia doszło przy ulicy Gębarzewskiej w piątek 18 sierpnia w godzinach wieczornych. Właścicielka jednej z posesji, na której znajdował się pies, przyłapała na gorącym uczynku mężczyznę, który przerzucał przez jej ogrodzenie wędlinę nafaszerowaną najprawdopodobniej trutką na gryzonie lub ślimaki. - Sąsiad z naprzeciwka wyszedł z domu z naciągniętym na głowę kapturem i wszedł na pustą posesję obok naszej. Chwilę się rozejrzał i wrzucił coś na nasz ogród. Całe zajście widzieliśmy akurat z balkonu - mówiła nam właścicielka psa. Kobieta zbulwersowana tym faktem od razu po odkryciu poszła wyjaśnić sprawę do sąsiada, który jest znany jej z imienia i nazwiska. Mówiła także, że zgłosi sprawę próby otrucia psa na policję. Mężczyzna jednak nie przejął się tym faktem, a nawet zaczął odgrażać się właścicielce psa. - Zdenerwowaliśmy się ze względu na psa, który mógł zostać otruty, ale także dlatego, że przyjeżdżają do nas kilkuletnie dzieci, które - gdybyśmy nie zauważyli całej sytuacji - także mogły zjeść trutkę - dodała.
Właścicielka sprawę zgłosiła na policję, a także ostrzegła sąsiadów, którzy mają zwierzęta. Komenda Powiatowa Policji w Gnieźnie przyjęła zgłoszenie i podjęła się zbadania trutki. - W sobotę 19 sierpnia wpłynęło do nas zawiadomienie o usiłowaniu zatrucia psa przy ulicy Gębarzewskiej. Zabezpieczono kiełbasę z zawartością niebieskich granulek. Wszczynamy sprawę o usiłowanie otrucia psa, którą będzie zajmował się Wydział ds. Przestępczości Gospodarczej. Zabezpieczone próbki zostały przekazane do Zakładu Medycyny Sądowej, w której zostanie ustalone, czy faktycznie była to trutka. Musimy poczekać za szczegółową analizą - mówiła asp. sztab. Anna Osińska, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Gnieźnie.
Jeśli okaże się, że granulki znalezione w wędlinie faktycznie były substancją owado lub gryzoniobójczą, które miały otruć psa, to sprawca usłyszy zarzuty z Ustawy o ochronie praw zwierząt. - Jestem zszokowana tą sytuacją. Nasza suczka jest młodym psem, który nie przebywa cały czas na dworze. Na noc zawsze jest brana do domu, ale jeśli sąsiadowi przeszkadzało, że np. szczeka, to mógł przyjść, powiedzieć, a nie próbować ją od razu otruć - dodała właścicielka psa, która mówiła, że teraz wobec zaistniałej sytuacji, boją się wypuszczać psa na ogród (wychodzą z nim tylko na smyczy) i dodatkowo sprawdzają teren posesji. W sprawę zaangażowała się także Fundacja Przyjaciół Zwierząt w Gnieźnie, która zwraca uwagę mieszkańców na pilnowanie swoich czworonogów w tej części miasta.