Informacje takie, choć nieoficjalne, pojawiły się w ostatnich tygodniach, a w minionym wybrzmiały już na posiedzeniach lokalnego samorządu. Jak się okazuje, Powiat Gnieźnieński planuje likwidację prowadzonej przez siebie świetlicy środowiskowej ze względów oszczędnościowych.
O sprawę zapytała na posiedzeniu Rady Powiatu Gnieźnieńskiego radna Natasza Szalaty: - W minionym tygodniu miałam dużo telefonów od rodziców dzieci, które uczęszczają do tej świetlicy na ul. Lecha z takimi pytaniami. Starosta Piotr Gruszczyński przyznał, że szukanie oszczędności w budżecie powiatu - z uwagi na jego sytuację - dotyczyć ma każdej kwoty, nawet tysiąca złotych: - Robimy to dla zasady. Jeśli mają być podejmowane takie decyzje, żeby ten budżet spiąć, to staramy się, by dotyczyło to tych jednostek, które mogą jednak funkcjonować bez wsparcia, które z drugiej strony jest oczekiwane. To po pierwsze, a po wtóre - wychodzimy z założenia, że jeżeli mamy tych zadań mnóstwo, a jest ich dużo, i na poziomie niewielkich kwot przy dużej ilości zadań zbiorą się kwoty, które nas interesują - stwierdził starosta i dalej dodał w sprawie samych świetlic: - Przeprowadziliśmy analizę i okazało się, że w tej świetlicy nie ma żadnych dzieci z powiatu, są tylko dzieci z miasta. Przeprowadziliśmy rozmowę z prezydentem iż podejmujemy taką decyzję, bo to zadanie, które nie należy do nas, w naszej opinii powinno być kontynuowane przez miasto. My, prowadząc to zadanie, korzystaliśmy z obiektów należących do Miasta i my z tego tytułu ponosiliśmy koszty - stwierdził. Sam koszt funkcjonowania świetlic wynosić ma ponad 300 tysięcy złotych rocznie. Tyle Powiat Gnieźnieński chce zaoszczędzić na ich likwidacji.
Jednocześnie na posiedzeniu Komisji Polityki Społecznej i Bezpieczeństwa Publicznego, sprawę poruszył radny Stanisław Dolaciński, który zapytał o tę kwestię wiceprezydenta Michała Powałowskiego. Zapewnił on, że dzieci będą mogły przejść do Miejskich Świetlic Socjoterapeutycznych, prowadzonych przez Urząd Miejski. Dodał, że Miasto Gniezno nie jest zainteresowane prowadzeniem kolejnej świetlicy w miejscu, gdzie obecnie funkcjonują „Dzieci z chmur”, a MŚS nie odczują za bardzo wzrostu podopiecznych (oczywiście o ile ci w ogóle zechcą się przenieść). Same świetlice miejskie działają już przy ul. Cymsa, Kilińskiego i Staszica oraz na Winiarach.
Powyższe wypowiedzi padały już w przestrzeni publicznej i choć między wierszami ma się wrażenie, że decyzja już zapadła, to o fakcie fizycznego zlikwidowania „Dzieci z chmur” prowadzący tę świetlicę nic nie wiedzą.
- Formalnie to nic nie otrzymaliśmy jeszcze w tej sprawie - przekazał nam Radosław Kuźmicz, dyrektor Świetlicy Socjoterapeutycznej „Dzieci z chmur”. Jak przyznał, sygnały iż są jakieś zamiary wobec placówki, pojawiły się w pierwszej połowie października, kiedy zaczęły się pojawiać pytania ze Starostwa Powiatowego o różne aspekty działalności łącznie z wydatkami: - Świadczyło to o czymś, co może być niepokojące. Aby nie słuchać plotek, postanowiłem się spotkać z panią wicestarostą i wówczas zostałem poinformowany bezpośrednio, że takie są plany, nie ma środków, trzeba szukać oszczędności. Ja wiem, że powiat jest w trudnej sytuacji finansowej, to jest prawda, ale wiele różnych czynników wskazuje na to, że warto by nas oszczędzić - przyznał Radosław Kuźmicz.
Świetlice socjoterapeutyczne „Dzieci z chmur” są w gestii powiatu od momentu jego powstania w 1999 roku. Samorząd powiatowy nie musi ich prowadzić, ale ustawa dopuszcza taką możliwość. Historia samej instytucji jest jednak bardzo długa i sięga wiele lat wstecz. Wielu podopiecznych, którzy przewinęli się przez mury placówki, dziś ma już swoje rodziny, ale często wspomina swoje pobyty i to, co zawdzięcza tej działalności. Obecnie do świetlicy uczęszcza od 30 – 40 dzieci z całego miasta w wieku szkolnym.
Opiekunowie dzieci nie ukrywają, że świetlica funkcjonowała dobrze i żyła swoim trybem, a wszelkie problemy zawsze udawało się jakoś przezwyciężyć przez lata. - Ja wiem, że to jest ekonomia i to są liczby. Widziałem te wykresy, słupki i czym może się skończyć dla powiatu 2021 rok, ale mimo wszystko uważam iż oszczędności można szukać, a z nami można negocjować - mówił Radosław Kuźmicz. Dodał przy tym, że widmo likwidacji sprawiło, że podjęto się rozmowy z Miastem o możliwości przejścia i włączenia w struktury Miejskich Świetlic Socjoterapeutycznych: - Zadzwoniono do mnie z sekretariatu i powiedziano, że prezydent nie chce się ze mną spotkać, bo decyzje zostały już podjęte, tylko żebym z wiceprezydentem Michałem Powałowskim rozmawiał. Podczas tego spotkania przekazano mi, że Miasto nie zamierza otwierać kolejnej świetlicy ponieważ prowadzi swoje jednostki. Ewentualnie mogą przejąć dzieci - stwierdził Radosław Kuźmicz.
Pracownicy „Dzieci z chmur” uważają jednak, że ich placówka funkcjonuje zupełnie inaczej, niż świetlice miejskie: - Ale te dzieci chcą chodzić do tej właśnie świetlicy, wybrały ją z różnych względów – choćby z powodu czasu jakim dysponujemy. Pracujemy 5 godzin z wychowankiem, a pozostałe godziny wykorzystujemy na kontakt z rodziną oraz szkołą. Sami też dbamy o estetykę pomieszczeń - przyznał Artur Pudełko. Nie ukrywa, że przejście pod kuratelę Miasta, nie byłoby zbytnio korzystne dla podopiecznych ponieważ dzieci miałby dużo mniej czasu na kontakt z wychowawcą - świetlice miejskie, z tego co wiemy, pracują w systemie zmianowym, dwie grupy wychowawcze po dwie godziny. Dodaje, że dzieci już teraz deklarują, że nie będą chciały chodzić do innych miejsc.
- My budujemy relacje, tworzymy swoistą więź z wychowankami i ich rodzinami - nie ukrywa Radosław Kuźmicz. - Wiele z tych dzieci ma z nami kontakt, nawet gdy są dorośli - dzielą się swoim życiem, zwierzają się nam. Przychodzą, szukają wsparcia, dzielą z nami sukcesami, zapraszają nas na ważne dla nich uroczystości - dodaje Katarzyna Barełkowska-Jakóbska.
Cała sytuacja dla pracowników świetlicy wydaje się być niezdrowa. Mówi się o likwidacji, ale nie ma oficjalnej informacji. Przez to też nie wiedzą, czy już mają szukać swojej pracy czy może jednak uda się dla nich znaleźć gdzieś zatrudnienie. W tej sprawie ma się jeszcze odbyć spotkanie z Zarządem, ale póki co sytuacja wciąż jest dla nich niejasna. - Nie chcemy się poddawać, chcemy też sobie spojrzeć w twarz, że zrobiliśmy wszystko co mogliśmy dla tych dzieci - przyznaje Katarzyna Barełkowska-Jakóbska.
W międzyczasie na Facebooku prowadzonym przez Starostwo Powiatowe rozgorzała dyskusja wywołana przez podopiecznych świetlicy. Choć odbywa się ona jedynie w kręgu osób oznaczonych w rozmowie, ze strony urzędu padają deklaracje, że decyzja o likwidacji nie jest jeszcze przesądzona. Rodzice rozpoczęli zbieranie podpisów pod apelem. - Atmosfera, która panuje w świetlicy, jest niczym azyl na pustyni, ponieważ dzieci nie boją się tu przychodzić i są zawsze mile widziane i czują się tu bezpiecznie - to ważne, prawda? Ja sam się czuje na świetlicy bezpiecznie, zawsze jest z kim porozmawiać i pomimo iż nie jestem już dzieciakiem, to wchodząc na świetlicę czuję się jak dziecko, które ma wokół siebie rodziców, którzy się tobą zaopiekują - pisze do nas Mieczysław, który do świetlicy zaczął uczęszczać dziesięć lat temu jako 12-latek. - Nie przeliczajcie dzieciństwa życia dorosłego tych dzieci na pieniądze. Bo nie da się. Przykładem tych owoców jestem też między innymi ja. Tam się wychowałam. Nauczyłam co znaczy dobroć i drugi człowiek. Nauczono mnie tam pięknego hasła, które stało się moim mottem życiowym "Dobrze, że jesteś!" - pisze do nas Sonia, również była wychowanka.
Budżet powiatu jest dopiero projektowany, ale odebranie środków na kolejny rok oznaczać będzie, że z dniem 1 stycznia 2020 roku placówka przestanie funkcjonować. Sprawa ma mieć swoją kontynuację na listopadowej sesji Rady Powiatu Gnieźnieńskiego i Radosław Kuźmicz zamierza opowiedzieć, jak wygląda praca z dziećmi w tej instytucji. Czy czarne chmury uda się rozwiać?