Wydrukuj tę stronę
czwartek, 25 sierpnia 2016 10:54

„Jestem wdzięczna za tę pomoc”

  Artykuł sponsorowany

12 sierpnia 2012 roku w Łagiewnikach Kościelnych (woj. wielkopolskie) doszło do tragicznego w skutkach wypadku. Pijany kierowca staranował płot i wjechał w grupę młodych ludzi. W wyniku tego zdarzenia dwie osoby zginęły na miejscu, a kolejne dwie doznały obrażeń.

Z panią Marleną Olszewską, która w tym wypadku została ciężko poszkodowana, rozmawia przedstawiciel kancelarii odszkodowawczej VOTUM S.A. – pan Sławomir Maciejewski. 

Sławomir Maciejewski: Jak wyglądało Pani życie przed wypadkiem?

Marlena Olszewska: Byłam pełną energii dziewczyną, miałam swoją wizję na najbliższe kilkanaście lat życia. A miało ono wyglądać tak: wyjść za mąż, mieć dzieci rozwijać się w zawodzie, który kocham wykonywać, czyli we fryzjerstwie!

W jakich okolicznościach doszło do wypadku i jakie były Pani obrażenia?

Wraz z przyjaciółmi wychodziliśmy do sklepu - wtedy to się stało. Samego wypadku nie pamiętam, dopiero po trzech miesiącach mama powiedziała mi, co się wydarzyło. W wyniku brawury pijanego kierowcy zginęło dwóch moich kolegów, a ja wraz z kuzynką doznałyśmy obrażeń - moje były najpoważniejsze. Nieprzytomna trafiłam do szpitala z urazem czaszkowo-mózgowym, wielomiejscowym złamaniem kości czaszki, stłuczeniem mózgu oraz płuc. Te urazy spowodowały u mnie niedowład lewostronny i mimo że od wypadku minęły już cztery lata, to nadal odczuwam jego skutki.

Przed wypadkiem była pani bardzo aktywna. Czy obecnie ma Pani możliwość, by realizować się zawodowo?

Na tę chwilę nie mam szans na powrót do pracy w zawodzie fryzjerki. Jednak każdego dnia walczę o to, co uwielbiam robić. Mam problem z lewą połową ciała, która nie wróciła jeszcze do pełnej sprawności. Mimo to udaje mi się ostrzyc kogoś z rodziny. Doprowadzić swoje umiejętności do perfekcji - to jest jeden z celów, jaki postawiłam sobie na najbliższych kilka lat.

Ma Pani bardzo liczną rodzinę. Czy mogła Pani liczyć na najbliższych po wypadku?

Rodzina to dla mnie największy skarb. Przez cały czas byli dla mnie wielkim wsparciem. Od chwili wypadku moja mama wraz z rodzeństwem codziennie odwiedzali mnie w szpitalu, kiedy leżałam w śpiączce. Po przebudzeniu nie od razu wszystko do mnie docierało. Powoli rodzina przypominała mi o pewnych faktach z mojego życia, aż wszystko zaczęło mi się układać w jedną całość. Wówczas musiałam zmierzyć się z jeszcze jedną, bardzo smutną dla mnie informacją. Wśród osób, które zginęły na moim podwórku był mój ukochany chłopak. Świat mi się załamał, płakałam całymi dniami. Chciałam się poddać, znowu zasnąć i już nigdy więcej nie obudzić… Zdałam sobie jednak sprawę, że mój ukochany na pewno by sobie tego nie życzył. Postanowiłam zawalczyć o siebie dla niego!

Jak to się stało, że o odszkodowanie dla Pani walczyła firma VOTUM S.A.?

Dopiero po wybudzeniu dowiedziałam się od mamy, że podjęła starania związane z pozyskaniem środków na moją rehabilitację. W wyniku tych działań już w grudniu mogłam podjąć leczenie  w Polskim Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej VOTUM w Krakowie. VOTUM pokryło koszty związane z pobytem i moją rehabilitacją. Powierzyłam wszelkie działania w mojej sprawie właśnie mamie, która spośród wielu ofert rożnych firm odszkodowawczych wybrała tę, która dawała możliwości najszybszego powrotu do zdrowia. VOTUM oferowało możliwość rehabilitacji. Z ich Centrum skorzystałam dwukrotnie i nie żałuję! Wręcz przeciwnie – pobyty tam były przełomem, jeśli chodzi o mój powrót do zdrowia.

Czy myśli Pani, że bez wsparcia poradziłaby sobie sama w sporze z ubezpieczycielem?

Powiem tak: "Co by mi dali, to bym podpisała" - teraz po czterech latach współpracy z   firmą VOTUM wiem, że mama wybrała to, co dla mnie najlepsze. Ludzie w tej firmie naprawdę interesują się moją krzywdą. Są pomocni nawet wtedy, kiedy nie wymaga tego ich praca. Towarzystwo Ubezpieczeniowe nie spieszyło się z przekazaniem środków na moją rehabilitację. Jednak dzięki mojemu pełnomocnikowi, jakim jest firma VOTUM szybko udało się uzyskać wsparcie finansowe. Mama zdecydowała się na wsparcie specjalisty ze względu na konieczność leczenia - wówczas VOTUM, jako jedyna była w stanie zaoferować bez kosztów szybką i skuteczną pomoc.

Czyli współpraca układa się dobrze?

Tak, słowo "dziękuje" to za mało, żeby wyrazić swoją wdzięczność za pomoc, jaką mi i mojej rodzinie pan zaoferował. Kiedy byłam w śpiączce pomagał mojej mamie w załatwianiu wielu spraw, które ostatecznie doprowadziły do tego, że mogłam skorzystać z rehabilitacji w najbardziej właściwym dla mnie i mojego zdrowia momencie. Korzystając z okazji pragnę podziękować panu za pomoc i zainteresowanie, jakie niósł mi w tych trudnych dla mnie chwilach.

A co z rehabilitacją? Jakich efektów się Pani spodziewa?

Lekarze twierdzą, że będzie konieczna do końca życia. Od wielu miesięcy ciężko ćwiczę, aby wrócić do zdrowia sprzed wypadku. Jeżdżę na różne turnusy rehabilitacyjne, co wiąże się ze znacznymi kosztami, na które ja i moja rodzina nie moglibyśmy sobie pozwolić. W dużej mierze pomaga mi Fundacja VOTUM, która do chwili obecnej pokryła wszystkie turnusy, z których korzystałam.

Jakie są Pani cele te bliższe i te dalekie? O czym Pani marzy?

Przeczytałam gdzieś takie zdanie: "Życie jest krótkie, wiec żyj marzeniami i kieruj się swoją pasją". W pełni te słowa oddają to, co chcę robić w najbliższej przyszłości. Na chwilę obecną pragnę jak najlepiej usprawnić swoje ciało po wypadku, aby stać się niezależną od innych. Jak każda młoda kobieta chcę kochać i być kochaną, czuć się po prostu potrzebna i dawać innym to, co najlepsze.

3 komentarzy