Wydrukuj tę stronę
czwartek, 29 czerwca 2017 19:23

Tak czy nie dla disco polo w Gnieźnie?

 

Niektóre utwory, a przynajmniej refreny kojarzy większość Polaków. Niemniej, wielu wciąż przyznaje - „obciach”, „wiocha”. Czy gnieźnianie czekają na koncerty disco polo, czy może lepiej zaproponować im coś bardziej wymagającego?

„Mydełko Fa”, „Bara, bara”, „Blondyneczka” czy „Majteczki w kropeczki” - to tylko niektóre utwory z całej listy hitów, które w latach 90. były niemalże obowiązkowym numerem granym na weselu czy imprezie rodzinnej, a także na festynach czy w dyskotece. Wszystkie łączy jedno - należą do gatunku, który jest wytworem jak najbardziej rodzimej kultury muzycznej, choć niektórzy na samo określenie twórczości disco polo mianem „kultury”, czują pewien zgrzyt. Czy słusznie?

W „gnieźnieńskiej” części sieci społecznościowej pojawił się widoczny spór pomiędzy osobami, które chciałyby, aby zaczęto organizować koncerty disco polo dla mieszkańców w miejsce tych występów, które ostatnio proponuje Urząd Miejski. Lista argumentów jest dosyć krótka, bo ogranicza się do kilku memów i prostych stwierdzeń. Jakich? Założyciele strony Gniezno na TAK dla DISCO POLO podają przykład ostatnich koncertów Zenka Martyniuka we Wrześni i Witkowie, gdzie pojawiły się tłumy mieszkańców. W kontrze do artystów, zapraszanych przez gnieźnieńskich urzędników, idą z ostatnim (nieco deszczowym i chłodnym) otwarciem Królewskiego Festiwalu Artystycznego, gdzie na koncercie zespołów Paula i Karol oraz Myslovitz w szczytowym momencie było około 2 tysiące osób.

Druga strona, skądinąd związana z pracownikami Urzędu Miejskiego, odpowiedziała utworzeniem strony Gniezno na NIE dla disco polo. Argument jest jeden - prezentowanie „ciekawej” muzyki w Grodzie Lecha. Cudzysłów jest tu nie bez przyczyny, bowiem o wartościowanie samej twórczości tu chodzi - kiedy jedni twierdzą iż dla disco polo powinno się znaleźć w miejskim repertuarze, inni mówią iż jest to - mówiąc kolokwialnie - „robienie wiochy”. Znamiennym jest jednak fakt, że raczej nie słyszy się, by zwolennicy disco polo obrażali odbiorców innych gatunków muzycznych, więc jak jest z tą kulturą?

Aktualnego króla polskiego disco polo Zenka Martyniuka większość kojarzy - chociażby nazwisko, albo jego największy hitu „Oczy zielone”. Na jego koncert - biletowany - przed kilkoma miesiącami do hali GOSiR przybyło kilkuset słuchaczy. Występ organizowała prywatna agencja, a widownia wyraźnie bawiła się na nim wyśmienicie. W sieci pozostał jednak wówczas ślad w postaci komentarzy, które oscylowały wokół jednego pytania - dlaczego musi być płatny i w hali, skoro w innych miejscowościach odbywa się publicznie? - Widzimy jak inne miasta się świetnie bawią, jak rynki, stadiony pękają w szwach. A u nas od dłuższego czasu jest jak jest... - przyznali nam założyciele strony „Gniezno na TAK dla DISCO POLO”, którzy na razie chcą pozostać anonimowi. Na pytanie o to, co można zrozumieć przez to iż „jest jak jest”, odpowiadają: - Nie mówimy iż koncerty są słabe, ale jednostronne. Dlaczego inne miasta potrafią połączyć wiele gatunków muzycznych, a u nas nie? - pytają. 

Ktoś odpowie, że być może Gniezno nie chce być „obciachowe”, ale nawet sami prowadzący imprezy przyznają iż bez disco polo ciężko sobie wyobrazić dzisiaj dobrą zabawę: - To jest tak, że DJ ma niewiele czasu na odkrycie gustów muzycznych swojej publiki, jednak nie da się zaprzeczyć, że disco trafia pewnie do 80-90% ludzi, a więc zdecydowanej większości. Każdy prezenter muzyczny wie, że nie da się jednak wytrwać imprezy która jest „na jedno kopyto”. My gramy to, czego chcą goście. Wiecznie żywe są utwory lat 70, 80. Nie ma imprezy bez klasycznego rock&rolla czy charyzmatycznej Beaty Kozidrak. Różnorodność muzyczna jest priorytetem, zwłaszcza gdy na parkiecie jest 80 czy 100 osób - przyznaje Krystian Bandura, DJ i współprowadzący program Dance Party w Radiu Gniezno, emitowany w sobotnie wieczory.

Wracamy na stronę społecznościową gnieźnieńskich zwolenników disco polo. Przeglądając komentarze można zauważyć starcia pomiędzy tymi, którym podobają się artyści zapraszani do Gniezna, jak i tych, którzy woleliby jednak posłuchać czegoś... bardziej swojskiego? Pomagają im w tym zdjęcia, wykonane także przez naszą redakcję w trakcie ubiegłotygodniowego koncertu KFA – przeciwnicy disco polo wykorzystali fotografię ściśniętej widowni pod sceną, ukazując w ten sposób tłumy, a zwolennicy – ujęcie z fontanny, gdzie widać rozdzielone grupy osób i sporo wolnego miejsca.

 

Każdy więc widzi sytuację tak, jak chce. Mimo to, właśnie disco polo jest słownie bombardowane różnymi epitetami i to nie tylko w kontekście powyższej sprawy. Czy nie ma już dla tego gatunku miejsca w przestrzeni publicznej?

- Na wiele rzeczy w Gnieźnie jest miejsce, na disco polo pewnie również. To, że osobiście nie słucham, nie lubię i nie bawię się przy niej to nie znaczy, że nie ma na nią miejsca. Od lat w Gnieźnie i okolicach odbywają się przecież imprezy i koncerty tej muzyki. Może nie są to masowe imprezy na powietrzu, bo prawdopodobnie może się to kłócić z misją edukacji i oświaty, ale jest to część naszej kultury - przyznaje Jakub Dzionek, działacz kulturalny i współorganizator imprez muzyki elektronicznej. Jak dodaje: - Ta muzyka jest przaśna, swojska, może niewymagająca, ale to trochę takie odzwierciedlenie naszego narodu. W Niemczech przecież też mają swoje kiczowate „bajeroki”, na które wszyscy patrzą z przymrużeniem oka - może to nie taka skala jak disco polo, ale zawsze. Nie można mówić, że w Gnieźnie nie ma miejsca na ten rodzaj muzyki, albo że jest jej mało skoro jest ona wszędzie: w radiu, na festynach, na imprezach w przedszkolach - czego raczej nie popieram, ale też jakoś póki co super nie neguje. To, że do tej pory tylko jedna agencja odważyła się zorganizować duży koncert gwiazd tego stylu, to już zupełnie inna kwestia - kończy.

Zapytaliśmy o tę sprawę Urząd Miasta: - Miasto Gniezno od kilku lat organizuje we wszystkie letnie weekendy Królewski Festiwal Artystyczny. To impreza, której motto powtarzamy bardzo często: KFA ma być wspólnym odkrywaniem 6 stanów skupienia kultury: sztuk plastycznych, teatru, filmu, muzyki, fotografii i literatury. Przygotowując program miasto stara się sięgać do znanych wykonawców, kojarzonych z popularnymi gatunkami muzycznymi, jak np. Dawid Podsiadło, Piersi, Margaret, T. Love, Hey, Mesajah itd. Raz w roku Miejski Ośrodek Kultury organizuje MOKtoberfest – imprezę, której nieodłącznym elementem jest koncert muzyki disco – polo. Rok temu był to zespół Power Play. Prywatne agencje także nie zapominają o fanach disco polo, kilka tygodni temu w hali GOSiR odbył się koncert Zenka Martyniuka - czytamy w odpowiedzi. 

Nie ukrywajmy iż stwierdzenie iż w „Gnieźnie nic się nie dzieje” jest już raczej wypłowiałym sloganem, bowiem w kalendarzu wydarzeń jest ich sporo. Inna kwestia, to czy większość z nich znajduje wystarczającą ilość odbiorców – przed oczami stają wernisaże czy spotkania z zaproszonymi gośćmi, na których pojawia się niekiedy garstka mieszkańców. Czy tak jest też z muzyką? Koncerty publiczne, niejako już z samej nazwy, powinny się obronić obecnością publiki - tak samo uważają zwolennicy disco polo, którzy jak przekazali, chcą iść dalej z tematem i zrobić sondę wśród właścicieli lokali gastronomicznych w okolicach Rynku i zadać im proste pytanie: - Czy chcą koncertów z muzyką disco, która da im pewnych klientów czy koncerty, które zapewniają marne korzyści dla nich - mówią założyciele strony „Gniezno na TAK dla DISCO POLO”. Czy odpowiedzi padną według posiadanego gustu muzycznego? Trudno powiedzieć. 

20 komentarzy