W ramach październikowego cyklu w Starym Ratuszu, przebiegajÄ…cego pod hasÅ‚em fotografii, byÅ‚a okazja posÅ‚uchać o raczej maÅ‚o znanym aspekcie wyzwoleÅ„czego zrywu sprzed stu lat. Szkoda, że maÅ‚o znanym, bo gdyby nie te osoby, to dziÅ› prawdopodobnie nie mielibyÅ›my uchwyconego obrazu walk na różnych frontach Wielkopolski. Te ujÄ™cia zawdziÄ™cza siÄ™ niezliczonej grupie fotografów, którzy odwiedzali żoÅ‚nierzy w okopach, szpitalach, koszarach, domach czy na defiladach. Niekiedy bywaÅ‚o też w drugÄ… stronÄ™ - to sami powstaÅ„cy przychodzili do zakÅ‚adów fotograficznych, by uwiecznić siebie w mundurze na pamiÄ…tkÄ™ - by wysÅ‚ać do rodziny, znajomych, dziewczyny...
O tych wszystkich aspektach opowiadaÅ‚ dr MichaÅ‚ Krzyżaniak z Muzeum PowstaÅ„ców Wielkopolskich w Lusowie. Można byÅ‚o siÄ™ dowiedzieć, że tak naprawdÄ™ trudno dziÅ› okreÅ›lić ilu fotografów ujmowaÅ‚o swoim aparatem powstaÅ„cze wydarzenia. Tym bardziej ciężko jest okreÅ›lić, ile tych zdjęć powstaÅ‚o, gdyż caÅ‚y czas nowe sÄ… ujawniane w domowych archiwach. Fotografie wykonywali zarówno zawodowcy, majÄ…cy swoje atelier w poszczególnych miastach, np. w Gnieźnie, ale też żoÅ‚nierze wchodzÄ…cy w skÅ‚ad formacji powstaÅ„czych. Ci ostatni, dokumentujÄ…cy poszczególne sytuacje, sygnowali zdjÄ™cia odpowiednimi podpisami - dr MichaÅ‚ Krzyżaniak przybliżyÅ‚ ich znaczenie oraz sposób, jak należy je rozszyfrowywać.
CiekawostkÄ… byÅ‚o też przedstawienie sposobu, jak powinno siÄ™ identyfikować zdjÄ™cia, na których ciężko zauważyć jakiekolwiek charakterystyczne elementy. W ten sposób pokazaÅ‚, że archiwizacja fotografii (już nie tylko nawet powstaÅ„czej), przypomina nieco pracÄ™ detektywa, ale po pomyÅ›lnym potwierdzeniu swoich spostrzeżeÅ„ nie brakuje satysfakcji.