Wydrukuj tę stronę
niedziela, 08 listopada 2020 20:00

Czy już nigdy nie będzie tak, jak było?

  NW

Pandemia, obostrzenia i uliczne protesty nie napawają optymizmem. Nie ma człowieka nawet wśród Gnieźnian, który by nie doświadczył różnych emocji w ciągu ostatnich kilku tygodni. Jesteśmy świadkami próby definitywnego rozprawienia się każdego z każdym w wielu dziedzinach życia. Trudno się niektórym odnaleźć. O komentarz do wydarzeń współczesnych poprosiliśmy radnego miasta Gniezna Pawła Kamińskiego.

W ostatnich tygodniach widać w Polsce pewne przyzwolenie na wulgarność w sferze publicznej. Podobnie na ulicach Gniezna w czasie marszów słychać było krzyki negatywnych emocji wypisanych również na kartonowych transparentach. Wydaje się, że mamy powtórkę z historii: przemysł pogardy kierowany pod różne adresy. Czy taki rodzaj komunikowania się będzie miał swoje konsekwencje społeczne?

Paweł Kamiński: Najsmutniejszy jest fakt, że wśród protestujących aż 90% to młodzież szkół średnich oraz studenci i to właśnie im te wulgaryzmy, przekleństwa i totalny brak kultury w ogóle nie przeszkadzały, co więcej sami wpisali się w ten styl komunikacji i dialogu. No, ale tak właśnie bywa, gdy podąża się za liderami skrajnego lewactwa zainspirowanego teorią krytyczną marksistowskiej szkoły frankfurckiej. Jestem przekonany, że 99% protestujących nie wie, że np. Trybunał Konstytucyjny orzekł w 1996 roku, że życie ludzkie podlega ochronie od momentu poczęcia, o czym zresztą mówi sama konstytucja. A tu nagle w 2020 roku wszyscy zdziwieni i oburzeni, że Trybunał właściwie powiedział to samo. Co stało się przez te lata? Społeczeństwo upada moralnie. Problemy tkwią w rodzinie, szkole, uczelni, kościele. Wszyscy zapomnieli o drogowskazie moralnym, który jest na wyciągnięcie ręki. Tylko żeby z niego skorzystać trzeba chociaż próbować wrócić z antropocentryzmu do teocentryzmu. Dzisiaj liczę się „ja”, tu i teraz i to co mam i ile mam. Przy takim porządku wartości z biegiem czasu może być tylko gorzej. I właśnie to było widać na ulicach. Pocieszające jedynie jest to, że każda rewolucja zjada swoje dzieci...

W czasie tzw. strajku kobiet słychać przekleństwa i złowrogie słowa kierowane przeciw Kościołowi. Czy hierarchowie nie powinni zabrać odważniej głosu i odpowiedzialnie się zachować upominając tychże przecież w większości ochrzczonych protestujących katolików, że postępują niegodnie?

PK: Dzisiejsza bierność większości hierarchów to efekt tego, że przez ostatnich kilka dekad Kościół otworzył się na świat, czyli przez zastosowanie aggiornamento nieopatrznie pozwolił się zmienić tak, jak zmienia się świat. Ci hierarchowie nie są dziś żadnym autorytetem dla społeczeństwa, nawet nie próbują nim być. Gdyby byli Kościołem walczącym, to z pewnością upominaliby wiernych co jest grzechem, co jest dobrem, a co złem i jak postępować w życiu. Czasami mam wrażenie, że niektórzy z nich w ogóle stracili wiarę i stąd ich obojętność. A ataki na Kościół wpisane są w historię tego świata od dwóch tysięcy lat. Z biegiem czasu będą tylko przybierały na sile. Wiemy przecież doskonale, komu najbardziej zależy na zniszczeniu Kościoła...

Prezydent miasta Gniezna wystosował na jednym z portali społecznościowych swój odzew do mieszkańców deklarując w nim swoje osobiste poparcie dla zbuntowanych kobiet. Jednocześnie można wywnioskować, że popiera aborcję nazywając się katolikiem. Jak Pan odniesie się do tego prezydenckiego oświadczenia?

PK: Tomasz Budasz w takich sytuacjach zachowuje się jak zwykły kalkulator polityczny. W swoim zabawnym oświadczeniu stwierdził, że „Polska jest dziś kobietą”, ciekawe, czy sam też jest kobietą? Pomieszanie z poplątaniem i ten wybryk z uważaniem siebie za katolika tylko go kompromituje. Jako „katolik” może krytykować Kaczyńskiego za coś czego nie zrobił i jako ten sam „katolik” sprawę aborcji zostawia sumieniom kobiet. Kościół katolicki wyraźnie stawia swoje stanowisko w kwestii aborcji. O jakim „katoliku” on mówi? Skoro zatem uważa siebie za katolika, to powinien teraz odbyć szczerą spowiedź. Przykład prezydenta Budasza pokazuje jednocześnie sposób w jaki formuje się dzisiejszych katolików, mogą klepać wszystko, co im ślina na język przyniesie. Mógłbym podać kilka przykładów z publicznej działalności Tomasza Budasza, które z byciem katolikiem nie mają nic wspólnego, ale nie będę podpowiadał zainteresowanemu, niech sam dokona głębokiego rachunku sumienia przed kolejną spowiedzią.

Jesteśmy świadkami wojny czy też rewolucji społeczno-kulturowej, która od 1968 roku narzuca bezbożną ideologię. Owocem tejże zaprogramowanej niewoli jest m.in. ideologia gender. Czym według Pana grozi Polsce popularyzowana od lat gender mainstreaming?

PK: Cała ideologia gender to przykład iście diabelskiej inteligencji. Stworzenie płci społecznej to potężny cios w cywilizację chrześcijańską, to uderzenie w naturalny porządek i ład tego świata. Ideologia gender to kolejna odsłona rewolucji po francuskiej i bolszewickiej, tylko znacznie lepiej przygotowana. Jest najbardziej niebezpieczna. Gdy uśpione społeczeństwo bez strażnika wartości ulega demoralizacji, upada na jakości, kiedy w centrum świata stoi człowiek z rozbudzonym własnym ego, kiedy do tego wmawia mu się, że płeć biologiczna, z którą się urodził może zostać zmieniona według jego widzimisię, to ja mam tylko jedno skojarzenie: widzę w tym Ewę podającą Adamowi zatruty owoc. W praktyce grozi nam seksedukacja w szkołach, deprawacja dzieci, przyzwolenie na pedofilię, prawne usankcjonowanie związków jednopłciowych, adopcja dzieci przez pary homoseksualne i homo-terror. Jednym słowem społeczny upadek...

Wróćmy jeszcze do sytuacji Kościoła w obliczu istniejącej pandemii. Widać i tutaj podział wśród księży i hierarchów na to, co się dzieje na polskich ulicach. Z jednej strony czytamy list podpisany przez 27 kapłanów i odpowiedź drugich nie popierających słów tam zawartych. Prymas wypowiada się bardzo ogólnie, inni biskupi nazywają rzecz po imieniu. Jakie według Pana będzie żniwo wskutek opieszałości i zamknięcia się wielu kapłanów, którzy właśnie teraz tak bardzo są potrzebni wiernym?

PK: List 27 księży świadczy o tym, że Kościół w Polsce wkracza na drogę, na której jest obecnie kościół niemiecki. Kapłani, którzy podpisali ten list to typowi moderniści, których duchowych korzeni należy szukać u Pierre’a Teilhard’a de Chardin. Oni już zupełnie inaczej pojmują wiarę katolicką. Ale schodząc na ziemię i czasy pandemii, to właśnie teraz najbardziej widać pokłosie zmian, o których przed chwilą wspomniałem. Wielu kapłanów zapomniało do czego zostali powołani. Mają dbać o dusze wiernych, a nie o ich byt materialny. Po co Prymas przy każdej okazji wprowadzania obostrzeń mówi wiernym to, co ludzie sami przeczytają w gazetach, w internecie, usłyszą w radiu i zobaczą w telewizji. Gdzie tu jest prowadzenie duszyczki do życia wiecznego. Ze smutkiem stwierdzam, że Prymas z tradycyjnym kościołem katolickim ma niewiele wspólnego. Ta droga zaprowadzi nas tam, gdzie dziś Kościół jest w Europie, czyli już prawie nie istnieje. I po co było się Kościołowi uwspółcześniać?

47 komentarzy

startpoprz.123nast.koniec